PhobiaSocialis.pl
Czy macie szczęście w miłości? - Wersja do druku

+- PhobiaSocialis.pl (https://www.phobiasocialis.pl)
+-- Dział: Problemy i porady (https://www.phobiasocialis.pl/forum-14.html)
+--- Dział: Relacje międzyludzkie (https://www.phobiasocialis.pl/forum-19.html)
+---- Dział: RELACJE ROMANTYCZNE (https://www.phobiasocialis.pl/forum-61.html)
+---- Wątek: Czy macie szczęście w miłości? (/thread-2851.html)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Whisper - 08 Cze 2009

Absolutnie nie widzę powodu, przez który osoba cierpiąca na FS miałaby obawiać się pozostawania w związku z drugą osobą. Związek zmienia życie gdyż jest pozytywnym wyzwaniem, sprawia, że się chce "chcieć", bo jest dla kogo.


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Qba - 08 Cze 2009

Hektor napisał(a):Absolutnie nie widzę powodu, przez który osoba cierpiąca na FS miałaby obawiać się pozostawania w związku z drugą osobą. Związek zmienia życie gdyż jest pozytywnym wyzwaniem, sprawia, że się chce "chcieć", bo jest dla kogo.

O ile rzeczywiście wiele osób moze być dla nas stymulatorami tudzież nawet "motorami" czyli skutecznie pomagać nam w naszych wysiłkach o tyle robienie czegoś "dla Niego/Niej" uwazam za kompletne nieporozumienie. Dlaczego? Ano dlatego że człowiek jest istotą ułomną. A jesli jest takowa to w każdej chwili może nas zwyczajnie olać. Nie nie jestem jakimś samotnikiem- zgredem pozbawionym szczątek ufnosci w rodzaj ludzki. "Dorobiłem" sie paru przyjaciół płci jednej i drugiej, za mną tez związek. mimo wszystko jednak uwazam iz podstawa wszelkiego aktu typu "bo robie to dla Nej/niego" jest troszke zbyt krucha.
Wiec dla kogo ? odpowiedź tyleż prosta co banalna (ale takie rzeczy sa czasem najlepsze) dla samego siebie, dla rozwoju zainteresowań, dla osiągnięcia czegoś w zyciu no i last but not least dla zjednania sobie szacunku przez swoje mistrzostwo.
Dla ilustracji podam 2 przykłady.
Alfred Tarski- wybitny logik i matematyk bardzo duzo osiagnął w swojej dziedzinie. Stworzył nowa dynamicznie rozwijajaca się gałąź logiki. czytam wlaśnie jego biografie. Moge z czystym sumieniem stwierdzic iż nie zrobił on NIC tylko i wyłącznie "dla kogoś" (mowie o jego dokonaniach naukowych) Przeciwnie robil to wszystko z pasji odkrywania nowych rzeczy. skutki nie daly na soebie dlugo czekac. Zdobył sobie duże uznanie i szacunek. mial wielu doktorantów ale i doktorantek z, którymi rozmawiał nie tylko przy biurku...:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Kobiety do niego lgnęły. ale czy on to robil dla tych kobiet? Nie, ale produktem ubocznym bylo jego wielkie powodzenie.
Drugi przykład to...autopsja. miałem ostatnio wystapienie publiczne w materii naukowej- dość dla mnie ważnej. W tym przedsięwzieciu bardzo wspierala mnie pewna osoba, której jestem niezmiernie za to wdzięczny. Mówila, że mam duże mozliwosci i byloby czymś złym jakbym ich nie wykorzystał, co wiecej zagroziła mi końcem znajomosci jesli moje wystąpienie nie dojdzie do skutku z mojej winy. Czy ja to robiłem dla Niej? Nie, robiłem to dla zdobycia paru punktów w CV i dla paru innych rzeczy no i przede wszystkim "siedziałem" w tej tematyce od dość dawna. A osoba, którą dzisiaj wspomniałem dzisiaj jest jutro może jej nie byc.

Reasumując: Istnieje stare dobre rozróżnienie fungujące na terenie filozofii pomiędzy "okazją" a "przyczyną". zrobić coś ważnego dobrego a może nawet i wielkiego i PRZY OKAZJI zyskac sobie sympatie/szacunek/przyjaźń/miłość/łóżko danej osoby- jak najbardziej. miałem więcej takich przypadków niż ten powyzszy. Ale robić rto w bezpośrednim związku przyczynowym zwiazanym z daną osobą - zdecydowanie nie, moze to doprowadzić później do strasznej frustry.

sorki za przydługi post ale dawno tu nie piszłem, musiałem sie "wyżyć" :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Qba


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Whisper - 08 Cze 2009

Qba napisał(a):robienie czegoś "dla Niego/Niej" uwazam za kompletne nieporozumienie.

To zależy. Ja miałem na myśli sytuację, w której Ty i Twoja partnerka stanowicie niejako wspólny organizm "JA". Jeżeli więc robisz coś dla siebie - robisz też dla niej. Jeżeli robisz dla niej - robisz też dla siebie. Nie miałem tu oczywiście na myśli jakichś poświęceń(o których była już mowa w innym wątku). Po prostu uważam, że z drugą osobą przyjemniej i raźniej idzie się przez życie.
Prawdą jest, że wiąże się to z ryzykiem zawodu, a im większe zaangażowanie, tym większy zawód, ale ja bym się nie zastanawiał ani chwili gdybym miał jakąkolwiek szansę na niezniszczenie jakiegokolwiek związku. Na razie takiej szansy nie ma.


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Kasumi - 08 Cze 2009

Ja sie przychyle do słów Hektora.
To prawda, że żyjemy dla siebie, nie mniej jednak inni ludzie są nieodzownym składnikiem naszego życia. Nie da się żyć bez innych tak na prawdę i mówię to ja - zagorzały samotnik. Można rozwijać swoje zdolności, zainteresowania, kształcić sie, zyskać sławe, pieniądze... tylko czy to na pewno przynosi taka satysfakcje, jeżeli obok ciebie nikogo nie ma? W pełni zgadzam się z tym, że nie można od razu popadać w obłęd bo można sie potem bardzo zawieść, jednak to na prawdę dużo daje gdy jest "dla kogo żyć" <- to ostatnie słowo ważne, bo to ogólnie o życie właśnie chodzi. Jezeli wiesz, że ktoś tam na ciebie "czeka" to będzie ci się chciało wstać rano, wykąpać sie, posprzątać dom, uczyć się, pracować - robić to wszystko dla przyszłości, dla życia, z "kimś".
Ja na ten przykład od iluś lat powtarzam sobie te własnie słowa, że "robie to dla siebie" i staram się nie myśleć o innych, tylko o sobie, o tym czego sama chce... i wiesz co? to w ogóle nie działa. Ja juz tak sobie kiedyś zaplanowałam, że nie będzie miłości, rodziny, a przynajmniej nie będe tego oczekiwac, o tym myśleć, że zostane pracoholiczką i nakieruje swoje życie przede wszystkim na rozwijanie zainteresowań itd. Na początku to wyglądało jeszcze wiarygodnie, ale ta idea słabła z roku na rok i dziś jest tak, że leże sobie na łóżku i przychodzi mi do głowy że powinnam wstać, cos tam zrobić bo tyle rzeczy na mnie czeka i zawsze wtedy jak zmora pojawia się pytanie "po co? dla kogo?". Kiedy pomyśle sobie, że "dla siebie" to słysze wręcz jak z tych słów chichrają się meble w moim pokoju. Nie każdy to musi czuć na danym etapie swojego życia, ale moim zdaniem prędzej czy później to poczuje, że te pieniadze, sława, zdolności, wiedza, to za przeproszeniem o kant d*py można potłuc, liczy się tylko człowiek.
W ogóle wydaje mi się, ze wszelkie depresje biorą się własnie z tego braku innych ludzi. Jeszcze dodam, ja mam np. tak, że przy kims sie zmieniam, jak mam dla kogo to robie się odwazniejsza, weselsza, żywsza nawet :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Co więcej jak ktoś mnie atakuje to kompletnie nie umiem sie bronić ale jak atakuje kogoś dla mnie ważnego to wstępuje we mnie waleczność :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: bo mam "dla kogo" własnie, dla samiej siebie nie chce mi sie wysilac... moze nie jestem jednak az taka skonczona egoistka jak mi sie zdawalo
Sugar Sweet napisał(a):(..) ale powiesz mu do wiedzenia, znajdz sobie kogoś lepszego, bo ja jestem do niczego? nie wierzę, żeby był ktoś taki, chociaż mogę się mylic. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
<macha rękoma> ja, ja bym powiedziała xDD
Sugar Sweet napisał(a):na pewno nic Ci nie brakuje
a co jak brakuje? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

podziwiam ludzi na tym forum, którzy mimo problemów ze sobą w ogóle myślą o miłości i mają odwagę jej "chcieć"
dyzia87 napisał(a):Może poprostu boję się być w związku i tylko wmawiam sobie, że na kogoś nie zasługuję, żeby mieć pretekst do wycofania się.
Dla mnie prawda jest taka, ze już nie chodzi o to czy faktycznie jestem az tak śmieciowata, że nie warto się ze mną zadawać (bo mimo wszystko nic nie jest niemożliwe i różnie dziwne indywidua chodzą po ziemskim globie, musi tylko trafić swój na swego), ale rzecz w tym, że boje się odrzucenia, boje sie że taki ktoś po jakims czasie gdy pozna mnie blizej, zobaczy jaka jestem, moje wady, odrzuci mnie po prostu i ja wtedy wpadne w wiekszą rozpacz niż gdybym była sama od początku, dlatego rezygnuje już na starcie.
No i dochodzi do tego jeszcze nieumiejętność wyrażania uczuć o czym wspominała et'cia, w ogóle szmery bajery


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Whisper - 08 Cze 2009

Kasumi jak zwykle potrafi przetłumaczyć mój bełkot na ludzki język :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Zatrudnię Cię jako rzecznika prasowego :Stan - Uśmiecha się:


Re: Czy macie szczęście w miłości? - krys840 - 09 Cze 2009

Jesteśmy tacy z natury, że podporządkowujemy się stereotypowym wyobrażeniom, bo to one są miarodajne, jeśli chodzi o poczucie naszej wartości. Narzucamy sobie kanony postępowania, nawet jeśli one nie są dobre, by móc rozumieć, że prawdziwe uczucie należy okupić własną pracą. Pracą są wyniki poznawcze i efekty, a te nie są często współmierne do naszego zaangażowania, co powoduje nasze nostalgie i tęsknoty za wolnością. Jesteśmy bowiem niewolnikami nie naszych inwencji twórczych.
Często nie potrafimy w nich odegrać znaczącej roli, dlatego będąc uczestnikami cudzych planów, gorzkniejemy. Będąc przytłoczeni niepowodzeniami nie myślimy o uczuciach, a bo nie mamy dostatecznie dużo miłosierdzia, by tworzyć cokolwiek, by się realizować.
Trudny jest fakt spekulowania na temat tego, że każdy może otrzymać szansę, jeśli będzie kreatywny. Przychodzi w życiu taki moment, że zaczynamy się bronić przed tym, by nie zamienić się w głaz. Dlatego zaczynamy czuć, że nie warto zabiegać o coś, co nie jest nam po prostu dane.
Może wystarczyłyby nam minimalne środki do życia - które powinny być zasadniczą częścią naszej kreatywności - by spotkać kogoś podobnego do nas. Ale niestety mamy ograniczenia w komunikacji interpersonalnej, bo jesteśmy odrzuceni i niedocenieni za nasze poświęcenie i wkład w dorobek kulturowy oraz obyczajowy. Uczestniczmy więc w gospodarce kapitalistycznej po to, by poszerzać horyzonty tym, którzy mieli więcej szans się realizować. Czujemy się gorsi, bo nie potrafimy sobie uzmysłowić naszej wartości. Inni nie pozwalają nam tego dostrzec.
Co się jednak dzieje, kiedy zwycięża romantyzm, a nie pozytywistyczny trend do scjentologicznych wyników pracy? Co jeśli zwycięża miłość? Co jeśli nie potrzebne nam misie, serduszka i szałowa kreacja?
Nie miałem szczęścia w miłości, bo nigdy jeszcze nie mialem możliwości pozostać na dłużej w zwartej społeczności. Zawsze byłem samotnikiem. To się niekoniecznie musi zmieniać, chyba że mocno kujecie swój los. Wówczas wkraczacie na drogę bez powrotu.
Dzięki:
Zastanawiam się też, tak jak Kasumi, dlaczego miałbym kuć, skoro to kobiety pozwalają odkryć piękno rzeźby głazu, którym się staje każdy z nas, z każdym przemijającym dniem. Z punktu widzenia mężczyzny.
Dzięki:
Czujemy się gorsi od innch, bo nie jesteśmy w stanie uzmysłowić sobie swojej wartości, a to wiąże się z przeżyciami. Nie kujecie zbyt mocno. Ktoś musialby nam to umożliwić. Zdaje się, że na kogoś takiego liczę. Chociaż jestem skomplikowany to czasem nie widzę innego sposobu, by odzyskać chęć i wiarę.


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Amelia - 10 Cze 2009

Miłość jest najważniejsza... Nie leczy fobii, myślę, że nikogo nie uleczy całkowicie. Ale gdy się ją ma, bardzo pomaga.
Ja mam szczęście w miłości - i czasem się pocieszam, myślę: tak, jest mi trudno żyć z ludźmi, boję się rozmawiać, wiele przez to tracę - ale za to odnalazłam prawdziwą miłość. Możliwe, że gdyby nie to, byłoby ze mną o wiele gorzej. Wiem, że dla tej osoby jestem ważna, czuję się doceniana. Ale mimo to, mój lęk jest na tyle silny, że nawet przy kimś mi najbliższym nie do końca mogę się otworzyć, coś mnie blokuje...
On świetnie sobie radzi z ludźmi, jest bardzo komunikatywny. Całe szczęście, bo dwoje fobików pod jednym dachem - to by dopiero był:Stan - Uśmiecha się - Anielsko:

Amelia


Re: Czy macie szczęście w miłości? - MaxiKing - 18 Cze 2009

maytky napisał(a):
Hektor napisał(a):Żeby wygrać trzeba grać. Z miłością jest analogicznie...
jak grać grzęznąc po kolana w socjofobii...
jestem zakochana od czterech lat w tym samym i wszystko popsułam przez nieśmiałość:Stan - Niezadowolony - Płacze:

no to witaj w klubie :Stan - Zadowolony - Całuje: :Stan - Niezadowolony - Smuci się: . mam identyczną sytuacje tylko ze to już prawie 3 lata... w podstawówce się zaczeło, największy kryzys to zaczełam przechodzić w 1 gimnazjum kiedy odeszłam od podstawówki wraz od niego. to była masakra :Stan - Niezadowolony - Smuci się: gdbyby tak zliczyć dni ile się napłakałam to ocean by z tego powstał.:Stan - Uśmiecha się - Szeroko: teraz kolo ma nawet konto na naszej-klasie i moge do niego w każdej chwili napisać, chce, próbuje się przełamać, ale na próżno. chciałabym chociaż zamienić z nim kilka zdań, ale nie moge, bo... :Stan - Niezadowolony - Smuci się: wiadomo dlaczego.
:Stan - Niezadowolony - Płacze:


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Gość - 18 Cze 2009

ja już mam dość tego wszystkiego, samo słowo miłość czy kocham budzi we mnie jakieś obrzydzenie. koniec, pozbywam się emocji.


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Floyd - 18 Cze 2009

Cytat:
ja już mam dość tego wszystkiego, samo słowo miłość czy kocham budzi we mnie jakieś obrzydzenie. koniec, pozbywam się emocji.

U mnie to samo :Stan - Uśmiecha się - LOL: Obojętnieję na to. Coś czuję, że gdyby mi ktoś wyznał miłość to bym się tylko zapytał "No i?"


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Destiny - 21 Cze 2009

Cytat:Nie mam szczęścia w miłości ani w kartach, to nie sprawiedliwe, zostałabym przynajmniej hazardzistką a tak nic.
Ja to przynajmniej szczęście w kartach mialam(jak jeszcze w nie grywalam :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: )


Re: Czy macie szczęście w miłości? - daroots - 28 Cze 2009

Dla mnie słowo miłość jest pustym słowem nigdy nie bylo mi dane poznac na własnej skórze co to znaczy byc w kims zakochanym( az mnie to w sumie wkurza) jednak nie trace nadziej i wierze ze gdzies tam jest ktos kto pokocha fobika jakim jestem


Re: Czy macie szczęście w miłości? - magg. - 28 Cze 2009

hehe kiedys myslalam ze mialam
a teras
ni stad
ni z owad
moj byly podzielil sie moim sekretem
i wspolnie ze swoja obecna nabijal sie z mojej fobii
haha niezly cios, co ?
:Stan - Uśmiecha się:


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Sugar - 28 Cze 2009

trzeba bardzo uważac co się komu mówi, i dobrze przemyślec co z tego można mu powiedziec :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

a ja szczęścia w miłości nie mam, nie wiem nawet co to takiego :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Sosen - 28 Cze 2009

magg. napisał(a):hehe kiedys myslalam ze mialam
a teras
ni stad
ni z owad
moj byly podzielil sie moim sekretem
i wspolnie ze swoja obecna nabijal sie z mojej fobii
haha niezly cios, co ?
:Stan - Uśmiecha się:

Przykre. Ten twój były to jakiś wieśniak i prostak widocznie.


Re: Czy macie szczęście w miłości? - natalia - 28 Cze 2009

Magg., podziel się jego sekretem i będziecie kwita. Co za cham :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

Sosen napisał(a):Ten twój były to jakiś wieśniak
Sosen, nie obrażaj ludzi ze wsi.


Re: Czy macie szczęście w miłości? - mc - 28 Cze 2009

natalia napisał(a):Magg., podziel się jego sekretem i będziecie kwita.
Może i kwita, ale po co się zrównywać do jego poziomu?


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Sosen - 28 Cze 2009

Dlatego toczą się wojny. Ktoś Tobie coś zrobił, bo ktoś zrobił coś mu, i twoje państwo oddaje im, a oni nam. Tak można na okrągło.


Re: Czy macie szczęście w miłości? - shade - 28 Cze 2009

magg. napisał(a):hehe kiedys myslalam ze mialam
a teras
ni stad
ni z owad
moj byly podzielil sie moim sekretem
i wspolnie ze swoja obecna nabijal sie z mojej fobii
haha niezly cios, co ?
:Stan - Uśmiecha się:

no niezły.. :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:


Re: Czy macie szczęście w miłości? - natalia - 28 Cze 2009

mc napisał(a):Może i kwita, ale po co się zrównywać do jego poziomu?
Mnie też radzono aby siedzieć cicho gdy mnie gnębią, dlatego dziś mam FS. Może dlatego tak to odebrałam.

Na przykładzie sytuacji megg. widać, że niektórzy ludzie nie są warci zaufania, a między innymi na tym ma opierać się związek dwojga ludzi. Przykre, że bardzo często prawda o człowieku wychodzi na jaw tak późno. Życzę szczęścia w dalszych poszukiwaniach.


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Sosen - 28 Cze 2009

Nie chodzi o to, żeby siedzieć cicho przecież. Jeśli zdałaś sobie sprawę z tego, że Cię wykorzystał, to po prostu powiedzieć mu, co o nim sądzisz, wyrazić swoją dezaprobatę, złość i wtedy mądrze jest ustąpić. Bo jeśli zachowała byś się tak samo, to kółko by się nakręciło.


Re: Czy macie szczęście w miłości? - mc - 28 Cze 2009

natalia napisał(a):
mc napisał(a):Może i kwita, ale po co się zrównywać do jego poziomu?
Mnie też radzono aby siedzieć cicho gdy mnie gnębią, dlatego dziś mam FS.
Nie musimy biernie przyjmować ciosów, jakie zadaja nam inni, tylko chodzi o to, żeby "bronić" się w sposób, który zapobiega kolejnym atakom, a nie stwarza podstawy do następnych.

Sosen napisał(a):wyrazić swoją dezaprobatę, złość
Czyli np. walnąć gościa w pysk?


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Sosen - 28 Cze 2009

Nie wiem czy aż tak, jeśli mamy w sobie tyle złości, to chyba kobieta może walnąć faceta z plaskacza. Nie koniecznie trzeba używać przemocy fizycznej, można nakrzyczeć przecież. Nie chodzi o zrobienie komuś krzywdy, tylko o uwolnienie swoich emocji.

Do takiej złości trzeba też dojrzeć. Najpierw trzeba uwierzyć, że ktoś nie ma prawa tak postępować, że to on robi źle, ja jestem ok. Gdy do tego dojrzejemy to poczujemy tą złość i wtedy można ją wyrazić.


Re: Czy macie szczęście w miłości? - mc - 28 Cze 2009

A nie lepiej spokojnie (panując nad złością) wyjasnić gościowi, że robi źle i krzywdzi w ten sposób innych?

Czy jak dziecko zrobi coś nie fair w stosunku do matki, to matka też powinna dać mu solidny cios w twarz albo naprawdę porządnie go zbesztać?


Re: Czy macie szczęście w miłości? - Sosen - 28 Cze 2009

W takim razie matka jest niedojrzała, albo ma zbyt wiele problemów i nie daje rady. Chodzi o to, żeby wyrażać swoje prawdziwe emocje. Jeśli czujemy ogromną złość na kogoś, i nie jest to złość połączona z jakąś starą złością, której nie wyraziliśmy, to nie powinniśmy jej hamować. Przez hamowanie wyrażania negatywnych uczuć tworzą się takie problemy jak fobia.

Możesz pozornie panować nad sobą, ale w ten sposób tłumisz swoje emocje i kiedyś wybuchniesz. Gdyby od dziecka wszyscy mogli swobodnie wyrażać swoje emocje i konfrontować je z innymi, nie piętrzyły by się one i ludzie żyliby w zgodzie. Chodzi o to, że zazwyczaj nasze emocje są nieadekwatne do sytuacji, co tworzy kolejne konflikty i nieporozumienia i się nakręcamy.


This forum uses Lukasz Tkacz MyBB addons.