18 Sty 2008, Pią 19:15, PID: 10230
no właśnie... jak to jest z Wami? chodzi i o tą bliższą i tą dalszą rodzinę... jakie są Wasze relacje z tymi osobami, uczucia, odczucia względem nich, co o nich myślicie...
moja matka jest w wieku 59 lat, ojciec 74... ona nie pije, on pije okazjonalnie w rozsądnych granicach... natomiast matka pali, ojciec nie... nigdy nie użyto wobec mnie przemocy na tle fizycznym lub seksualnym... moje obecne relacje z rodzicami wyglądają tak, że żyjemy pokojowo pod jednym dachem, w miarę swobodnie, chociaż kiedy zdarzają się dni, gdy warczą na siebie mocniej i słyszę to, kiedy szykuję się do zaśnięcia w łóżku leżąc, jak wrzeszczą na siebie nawzajem i trzaskają drzwiami, to mnie to bardzo stresuje wtedy... boję się niekiedy, gdy matka wpada w jakiś rodzaj histerii, a czasem tak bywa, parę razy autentycznie się bałam, że zrobi coś ojcu, nieumyślnie, pod wpływem gniewu, chociaż to się nigdy nie zdarzyło w praktyce... rzadko rozmawiam z nimi o rzeczach istotnych dla mego życia, jedynie tyle, na ile to jest potrzebne na dany moment... lepiej mi się rozmawia z matką, aniżeli z ojcem, swobodniej bardziej... ostatnio zaczęłam się przytulać do matki, chociaż już znowu mi się nie chce tego robić, przedtem w ogóle nie istniało takie coś poza pewnymi wyjątkami… wolałabym się przytulić do innych znajomych osób nie związanych z rodziną, które są mi bliskie emocjonalnie... nic szczególnego nie widzę w mych rodzicach, przeciętność taką, mam stosunek trochę obojętny do nich, chociaż ich kocham naturalnie... mam im za złe, że wyręczali mnie na początku życia w wielu sprawach i że mieli i mają nadal trochę dziwne podejście do mnie, niby mówią, że mnie rozumieją, lecz swoim działaniem czynią więcej szkód nieraz aniżeli dobrego… może im nie zależy po prostu tak bardzo na mnie, jak to mówią, w rzeczywistości… nie wiem, nie chce mi się z nimi rozmawiać o tym… niech robią co chcą… ja chciałabym się wynieść od nich i być niezależna finansowo, ale do tego droga daleka niestety…
mam dwie starsze siostry, obie już mają własne rodziny i nie mieszkają ze mną już… nie rozmawiam praktycznie z nimi na swoje tematy, o moich jakichkolwiek planach, częściowo je znają, ale nie rozmawiam o tym… komunikuję się jedynie na płaszczyźnie o charakterze minimalnym… po prostu trudno mi z nimi rozmawiać… mam opory, jedynie z rodzicami rozmawiam jako tako dobrze na różne tematy i to z matką głównie, bo z ojcem też rozmawiam o wiele mniej… z babcią, mieszkającą w innej niż ja miejscowości nie rozmawiam też głębiej, ograniczam się do sfery przywitań, rozmowach o jedzeniu, filmie ew. jakimś… to wszystko… z ciotką już rozmawia mi się trochę swobodniej… ch**owe te moje relacje z rodziną są w gruncie rzeczy…
No
moja matka jest w wieku 59 lat, ojciec 74... ona nie pije, on pije okazjonalnie w rozsądnych granicach... natomiast matka pali, ojciec nie... nigdy nie użyto wobec mnie przemocy na tle fizycznym lub seksualnym... moje obecne relacje z rodzicami wyglądają tak, że żyjemy pokojowo pod jednym dachem, w miarę swobodnie, chociaż kiedy zdarzają się dni, gdy warczą na siebie mocniej i słyszę to, kiedy szykuję się do zaśnięcia w łóżku leżąc, jak wrzeszczą na siebie nawzajem i trzaskają drzwiami, to mnie to bardzo stresuje wtedy... boję się niekiedy, gdy matka wpada w jakiś rodzaj histerii, a czasem tak bywa, parę razy autentycznie się bałam, że zrobi coś ojcu, nieumyślnie, pod wpływem gniewu, chociaż to się nigdy nie zdarzyło w praktyce... rzadko rozmawiam z nimi o rzeczach istotnych dla mego życia, jedynie tyle, na ile to jest potrzebne na dany moment... lepiej mi się rozmawia z matką, aniżeli z ojcem, swobodniej bardziej... ostatnio zaczęłam się przytulać do matki, chociaż już znowu mi się nie chce tego robić, przedtem w ogóle nie istniało takie coś poza pewnymi wyjątkami… wolałabym się przytulić do innych znajomych osób nie związanych z rodziną, które są mi bliskie emocjonalnie... nic szczególnego nie widzę w mych rodzicach, przeciętność taką, mam stosunek trochę obojętny do nich, chociaż ich kocham naturalnie... mam im za złe, że wyręczali mnie na początku życia w wielu sprawach i że mieli i mają nadal trochę dziwne podejście do mnie, niby mówią, że mnie rozumieją, lecz swoim działaniem czynią więcej szkód nieraz aniżeli dobrego… może im nie zależy po prostu tak bardzo na mnie, jak to mówią, w rzeczywistości… nie wiem, nie chce mi się z nimi rozmawiać o tym… niech robią co chcą… ja chciałabym się wynieść od nich i być niezależna finansowo, ale do tego droga daleka niestety…
mam dwie starsze siostry, obie już mają własne rodziny i nie mieszkają ze mną już… nie rozmawiam praktycznie z nimi na swoje tematy, o moich jakichkolwiek planach, częściowo je znają, ale nie rozmawiam o tym… komunikuję się jedynie na płaszczyźnie o charakterze minimalnym… po prostu trudno mi z nimi rozmawiać… mam opory, jedynie z rodzicami rozmawiam jako tako dobrze na różne tematy i to z matką głównie, bo z ojcem też rozmawiam o wiele mniej… z babcią, mieszkającą w innej niż ja miejscowości nie rozmawiam też głębiej, ograniczam się do sfery przywitań, rozmowach o jedzeniu, filmie ew. jakimś… to wszystko… z ciotką już rozmawia mi się trochę swobodniej… ch**owe te moje relacje z rodziną są w gruncie rzeczy…
No