12 Sie 2012, Nie 18:43, PID: 312141
A dlaczego nie ? Przecież ktoś kto ma fobię nie musi być od razu jakimś psychicznym, a przede wszystkim nie jest niczemu winny. Bo co zrobić gdy tylu ludzi potwierdzało nasze czasami błędne wyobrażenia o sobie. To czy ktoś ma fobię zależy od tego w dużej mierze na jakie osoby w swoim życiu trafił, nie można w którymś momencie nie pęknąć gdy jest się co pewien czas poniżanym. Ale czy to oznacza, że to co inni o nas twierdzą to prawda? Bo tak mówią? A podobno każda prawda ma subiektywny charakter. Więc dlaczego nasza jest nieprawdziwa skoro to my znamy siebie najlepiej. Jacy byliśmy jako nieskazitelni, niezmąceni przez te wszystkie przykre rzeczy? Zwyczajni!!! Nie-fobik też w końcu wpadłby w fobię gdyby ktoś wpajał mu nieustannie nawet błędne wyobrażenia. Więc tylko dlatego JEST KIMŚ LEPSZYM, że nigdy nikt nie zachwiał jego pewnością? Przecież fobia nie będzie trwała wiecznie, jak nic w życiu nie trwa. Ja nie uważam się za fobiczkę, po prostu za dziewczynę, która zgubiła gdzieś po drodze pewność siebie i przez to zaczęła się chwiać, nie widząc nigdzie ostoji. Ale trochę mi przykro, że niektórzy z was oceniają fobików jako psychicznego popaprańca. Nie dość, że siebie dyskwalifikujecie, to jeszcze innych fobików. A przecież to normalni ludzie tak od razu oceniają. A "fobik" dla "fobika" może być naprawdę mocnym oparciem gdy obie strony rozumują racjonalnie i wierzą w swoją obustronną miłość. Bo co ma fobia do miłości??? Fobia fobią, ale kocha się kogoś bezwarunkowo. Uff, chyba trochę za bardzo się wczułam. Ale komu mogę o tym powiedzieć jak nie wam?