23 Lis 2015, Pon 2:48, PID: 489940
vesanya napisał(a):Ciekawa jestem, co ma według Ciebie większą siłę otwarcia potencjałów niż rozum.Serce!!
A Ty, sunheart, jak myślisz? Czy nick jaki obecnie przybrałeś ma z tym jakiś związek?
23 Lis 2015, Pon 2:48, PID: 489940
vesanya napisał(a):Ciekawa jestem, co ma według Ciebie większą siłę otwarcia potencjałów niż rozum.Serce!! A Ty, sunheart, jak myślisz? Czy nick jaki obecnie przybrałeś ma z tym jakiś związek?
23 Lis 2015, Pon 22:06, PID: 490072
Cytat:Jestem zwykłą śmiertelniczkąTo ostatnie co powinnaś o sobie sądzić. To właśnie ze względu na takie zakorzenione poglądy o sobie, poruszyłem cały ten wątek o wiedzy. Bo w tym właśnie człowiek ogranicza siebie. To jest to o czym pisałem, że człowiek przyjmuje masę takich "faktów" o sobie, które wpoili mu inni tak naprawdę i człowiek zamiast sięgnąć nieba, objawić swój potencjał, to ma o sobie bardzo niskie wyobrażenia i te wyobrażenia stają się jego rzeczywistością. W wielu tekstach jest napisane, że człowiek ma potencjał boski, a to znaczy, ze jego możliwości nie mają granic, żadnych. A otwarcie tego potencjału zalezy od tego na ile człowiekowi zalezy na tym, na ile on rzeczywiście tego pragnie. Czyli wszystkim porusza siła jego życzenia. Nic się nie wydarzy, jeżeli nie pragniemy tego z całego serca. Więc najpierw człowiek musi obudzić w sobie prawdziwe życzenie. Cytat: Pewnie masz na myśli jakiś wymiar duchowy.Ten duchowy wymiar jest jedynym w jakim żyjesz teraz. Czyli ty i tak do tego dązysz cały czas, czyli szukasz odczuć, doznań, które uczynią cię radosną, zadowoloną, pełną zycia, etc. Po co ktoś idzie na imprezę? A właśnie po to, żeby odczuć przypływ sił życia, radość, zadowolenie, etc. Powiesz: idzie żeby sie zabawić z dziewczynami albo żeby napić się alkoholu. Ok, ale i to robi w celu doświadczenia w sobie określonych odczuć, czyli to pobudza jego siły życiowe, on czuje, że żyje. Po co jedziesz na wakację gdzie daleko? W ciepłe kraje, nad morze, w góry, etc. Po co ktoś uprawia sport? Również po to. Co czuje muzyk, który gra na scenie dla tysięcy fanów? Również czuje, siłę życia, radość, etc. A teraz pomyśl, że nigdzie nie jedziesz, a to samo zadowolenie, ta sama siła pojawia się znikąd w tobie, dlatego tylko, że twoje zyczenie jest odpowiednio skierowane do Źródła, z ktorego płyną wszystkie zadowolenia. Chcesz odczucia bliskości, miłości, jakiej szukasz u chłopaka czy kogoś? Nie ma problemu! To własnie odczujesz, tylko dużo glębiej. Granic nie ma. Zamiast jechać na imprezę, siedząc w domu odczuwasz to samo albo i dużo więcej. Naprawdę to się nie rożni niczym, tyle, że tutaj człowiek szuka poza sobą tego samego, a tutaj szuka w sobie. Jest jeszcze jedna różnica, że szukając poza sobą, korzystasz z ograniczonego pakietu życzeń, a szukając w sobie, sam budzisz w sobie nowe życzenia, do nowych odczuć, etc. Co do tego co oboje pytacie, ani serce ani rozum, w takim aspekcie w jakim człowiek to rozumie. Po prostu lepiej odstawić na bok jedno i drugie. Dlatego, że człowiek generalnie nie ma ani jednego ani drugiego rozwiniętego poprawnie. Innymi słowy, serce ma zepsute, czyli większość jego pragnień jest do mijających, materialnych rzeczy. A co za tym idzie, rozumu tez mieć nie może. Więc gdzie jest potencjał? Na dzisiaj można powiedzieć, że znajduje się wewnątrz jego samego, jest ukryty w głębi niego, czyli człowiek powinien go odkryć. I może na dzisiaj potencjał jest w tym, żeby sobie to uświadomić , ze ja mam wielki potencjał i nie ograniczać siebie. Cytat:Czy nick jaki obecnie przybrałeś ma z tym jakiś związek?Obrałem nick, który by wyrażał jakieś wewnętrzne dążenie, jakiś ideał. --- Dodam jeszcze jedno, bo tak naprawdę, to duchowe jest również kiedy kierujemy się "na zewnątrz siebie szukając" roznych odczuć. Tak naprawdę wszystko jest wewnątrz. Tylko, że czlowiek błędnie to postrzega. Generalnie nie ma roznicy bo i tak te odczucia wychodzą z nas. Czyli gdyby nie odpowiednia siła wewnątrz, to na zewnątrz nic bysmy nie odczuli, ilebyśmy nie szukali, na ile imprez bysmi nie chodzili. To jest bardzo widoczne właśnie dzięki tej dużej zmienności stanów, którą człowiek odczuwa, że miara zadowolenia z rzeczy zewnętrznych, np. z muzyki, z pięknych krajobrazów, czy siła rozumu, siła inspiracji, natchnienia albo potencja seksualna, zdrowie fizycznego ciała, odczuwanie innych, ostrość zmysłów, etc. wszystko to jest ściśle zalezne od obecności duchowej siły. Ja powiem wprost, że jeżeli czuje nazwijmy to ubytek duchowych sił, to czuje ubytek na każdym poziomie niżej, a jeżeli iczuje wzrost to czuje wzrost na każdym poziomie, nawet zewnętrzna rzeczywistość zmienia się cała.
23 Lis 2015, Pon 23:11, PID: 490082
Co masz na myśli pisząc o nieograniczonych możliwościach? Uważasz, że człowiek jest w stanie np. nauczyć się latać, stać się niewidzialnym albo poruszać się z prędkością światła?
Zgadzam się z tym, że szczęścia warto szukać przede wszystkim w sobie, a nie na zewnątrz. Nie powiedziałabym jednak, że zawsze dążę do radości i zadowolenia. Czasem jest na odwrót. Czy dążenie do smutku i melancholii jest nieduchowe? Bywa, że ze smutkiem jest związane poczucie piękna, którego nie da się wyłapać będąc radosnym.
23 Lis 2015, Pon 23:33, PID: 490090
vesanya napisał(a):Co masz na myśli pisząc o nieograniczonych możliwościach? Uważasz, że człowiek jest w stanie np. nauczyć się latać, stać się niewidzialnym albo poruszać się z prędkością światła?A zapytam cię inaczej: a skąd wiesz, że już teraz tego nie umiesz? Wierzyć w nic nie musisz, ale człowiek często odrzuca coś, czemu realnie nie może zaprzeczyć. I tu jest wielki błąd, dlatego, że to co odrzucił, może okazać się prawdą. Więc chodzi o zdrowe podejście, by siebie nie ograniczyć i nie zamknąć drogi rozwoju. Cytat:Czy dążenie do smutku i melancholii jest nieduchowe? Bywa, że ze smutkiem jest związane poczucie piękna, którego nie da się wyłapać będąc radosnym.Masz rację, istotne w tym jest, że i tutaj szukasz aspektu zadowolenia ze smutku, z poczucia piekna. Rozumiesz? To jest to zadowolenie, ze względu na które nawet w stanie smutku, ty dązysz do niego. Czyli nawet w takim stanie szukasz siły, która pobudzi ciebie, da ci odczucie jakieś. Ale powiedzmy, ze stany są tymczasowe, kiedy człowiek przeżywa emocjonalne rozterki, to on rezonuje własnie z takim odczuciem zadowolenia o jakim mówisz. Np. dana piosenka wywoła w nim łzy, jakieś wspomnienia, i on przeżyje swoiste katharsis,etc. I to mu daje zadowolenie, ulgę, etc. A kiedy kieruje się do rzeczy radosnych to nie rezonuje z tym jakby, nie potrafi z tego wyciągnać aspektu zadowolenia i dlatego nie lączy się z tym, czyli również z tej przyczyny.. Czyli człowiek z braku innych możliwości na ten moment, szuka zadowolenia właśnie w tym, gdzie jest w stanie je znaleźć. P.S. Zrobiłem edit wyżej po "---" **** W sumie, wracając jeszcze do smutku, to generalnie jest to odczucie braku duchowej siły, czyli nie jest to stan optymalny, co zrozumiałe. Mopżna powiedzoieć, że jakieś jego życzenie jest rozlączone ze źrodłem siły. I człowiek smuci się z jednego tylko powodu, z braku więzi ze Źródłem życia, z braku łączności. To podobne jak małe dziecko opuszczone przez matkę. I nawet jeżeli człowiek cierpi z materialnej przyczyny, powód jest zawsze taki sam, zerwanie więzi. Dlatego, że inaczej by nie cierpiał. Więc szukanie ulgi w tym co mówisz, jest z powodu braku wiedzy, gdzie rzeczywiście szukać, by nie cierpieć. Więc cżłowiek powinien odnaleźć w sobie, nawet w takim stanie, tą łączność, przełamać siebie. Czyli tak jakby w gąszczu tych odczuć odnaleźć jedną iskierkę, ktore nigdy w nim nie gasnie i ktora stopniowo rozpali resztę.
23 Lis 2015, Pon 23:57, PID: 490096
Smutek, stan melancholii, tęsknota nie są piękne.
Pięknym można nazwać to, co w ich towarzystwie tworzy się w naszym umyśle. My sami nadajemy emocje i wartości, a smutek może być jedynie bardzo ładnie zapakowanym prezentem, jednak to zawartość prezentu jest kluczowa. Prawdą jest, że smutek i pochodne stany są bramą na światy, których szczęście nam nie ukaże. Gdyby zestawić te dwa różne środowiska, to powiem, że dla mnie świat refleksji jest docenianiem tego, z czego korzystamy w świecie przeciwnym. W świecie szczęścia nie pytamy dokąd i dlaczego idziemy, tylko po prostu idziemy. Świat smutku dopiero zadaje te pytania, które właśnie odnoszą się do działań w przeciwnym świecie.
24 Lis 2015, Wto 1:07, PID: 490116
Cytat:Gdyby zestawić te dwa różne środowiska, to powiem, że dla mnie świat refleksji jest docenianiem tego, z czego korzystamy w świecie przeciwnym.Bardzo dobrze to uchwyciłes Judas. Dokładnie tak jest.
12 Gru 2015, Sob 22:26, PID: 495566
Hej kochani... Chciałam wam trochę opowiedzieć o moich medytacjach. Zaczęłam 8 miesięcy temu. Zaczełam od 20 minut rano, czasem dodawałam 10 minut przed snem. Chyba od poczatku wiedzialam, ze to jest to. Medytacja zawsze łagodziła moje napady paniki, albo niepokoju. Czasami bywaly dni, kiedy budzilam się w stanie totalnej relaksacji i szczęscia. Cos pięknego. Obecnie praktykuje godzinę dziennie, głównie wieczorem. Przez ostatnie 2 lata czytam duzo na temat medytacji i mindfullness. Zauważyłam, że jedynym lekarstwem na fobię i depresję jest miłość. Czasem po intensywnej medytacji przepełniona byłam miłością do siebie, która poprostu rozchodziła się na innych ludzi. Obecnie znowu spadłam na dno, grudzień mnie przytłoczył, jest parę rzeczy które muszę sobie przemyśleć, wytłumaczyć. Mam nadzieje, ze nowy rok przyniesie mi same dobre rzeczy, tego wam również serdecznie życzę!
13 Gru 2015, Nie 22:18, PID: 495864
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13 Gru 2015, Nie 22:29 przez abuczok.)
Dzięki pallinak, za życzenia Niby dół, a jednak z postu bije energia. Dzisiaj uczyłem się medytować. Chociaż już wcześniej miałem jakieś podejścia do samopoznania, to mam postanowienie zacząć od jutra medytować, by w przyszłości bardziej skupić się na określonej czynności. Nie wiem czy dobrze podchodzę do tematu, ale przeczytałem, że medytację w późniejszym czasie można przełożyć na nasze życie codzienne, by się zrelaksować i pokonać zdenerwowanie
02 Sty 2016, Sob 1:57, PID: 501964
W moim środowisku jest pełno ludzi praktykujących medytację, głównie ludzi młodych, pasjonatów jogi i tzw. "zdrowego stylu życia". Panuje na to swego rodzaju moda teraz. Kilka razy proponowano mi medytację i świadome oddychanie, jako sposoby na rozwiązanie moich problemów (nadmiernego stresu, nieumiejętności relaksowania się i innych). Niestety moje osobiste doświadczenia z medytacją są jak dotąd marne. Kilka razy zebrałam się w sobie i próbowałam wykonać parę typowych ćwiczeń jednak za każdym razem uderzała mnie fala natrętnych, negatywnych myśli co skutecznie utrudniało mi koncentrację i zachowanie spokoju, a wręcz powodowało u mnie wzrost napięcia i frustracji. Będąc samą w pustym pokoju, bez żadnych bodźców zewnętrznych czuję się narażona na własne myśli i lęki, które w takich momentach są dla mnie szczególnie trudne do kontrolowania. Doszło do tego, że wręcz boję się medytować i mimo iż być może jest to dla mnie szansa na poradzenie sobie z problemami, moje dotychczasowe porażki zniechęciły mnie do dalszych ćwiczeń. Czasami myślę, że może byłoby mi łatwiej jakby ktoś był przy mnie podczas medytacji, ale sama nie wiem czy to tak działa.
02 Sty 2016, Sob 19:45, PID: 502240
Aina napisał(a):W moim środowisku jest pełno ludzi praktykujących medytację, głównie ludzi młodych, pasjonatów jogi i tzw. "zdrowego stylu życia". Panuje na to swego rodzaju moda teraz. Kilka razy proponowano mi medytację i świadome oddychanie, jako sposoby na rozwiązanie moich problemów (nadmiernego stresu, nieumiejętności relaksowania się i innych). Niestety moje osobiste doświadczenia z medytacją są jak dotąd marne. Kilka razy zebrałam się w sobie i próbowałam wykonać parę typowych ćwiczeń jednak za każdym razem uderzała mnie fala natrętnych, negatywnych myśli co skutecznie utrudniało mi koncentrację i zachowanie spokoju, a wręcz powodowało u mnie wzrost napięcia i frustracji. Będąc samą w pustym pokoju, bez żadnych bodźców zewnętrznych czuję się narażona na własne myśli i lęki, które w takich momentach są dla mnie szczególnie trudne do kontrolowania. Doszło do tego, że wręcz boję się medytować i mimo iż być może jest to dla mnie szansa na poradzenie sobie z problemami, moje dotychczasowe porażki zniechęciły mnie do dalszych ćwiczeń. Czasami myślę, że może byłoby mi łatwiej jakby ktoś był przy mnie podczas medytacji, ale sama nie wiem czy to tak działa. Z perspektywy czasu, wydaje mi się, że medytacja jest bardzo skutecznym, ale potęznym narzędziem w pracy z podświadomością- mnie "wyczyściła" z negatywnych myśli, i również z negatywnych emocji takich jak np. zazdrość. Pamiętaj, w samym procesie chodzi o to, żeby uzyskać dystans do naszych myśli. Myśli to nie Ty, tylko określone wzorce, które przyswoiłas sobie w procesie socjalizacji! Medytacja jest idealna na uspokojenie ich, skontrolowanie ich, i decydodwanie, ktore będą górowaly w Twoim życiu. Medytacja to proces nie osądzania siebie, poprostu monitorowania, o czym myślisz. Ja medytowałam sama, był to proces trudny, wręcz hardcorowy, niektóre emocje się uzewnętrzniły, i czasem przytłaczały. W przypadku fobii społecznej, najgorsze są natrętne myśli, które podczas medytacji mogą zniknąc, ale znow się pojawić w kontakcie z ludźmi. Na natrętne myśli polecam afirmacje- musisz bardzo dobrze zdefiniować ową myśl i "wpoić" nową. Np. "jestem otoczona dobrymi ludźmi", jeśli czasem wydaje Ci się, że ludzie mogą być zagrożeniem i mieć złe zamiary. Generalnie ksiązka Louise L. Hay "Możesz uzdrowić siebie" jest genialna! Walczymy pozdrawiam!!
02 Sty 2016, Sob 21:03, PID: 502290
Dzięki za odpowiedź. Oczywiście doceniam wszystkie pozytywne aspekty medytacji i jestem świadoma wpływu, jaki może ona mieć na życie. Dlatego kusi mnie powrót do ćwiczeń, mimo dotychczasowych niepowodzeń. Niestety strach przed własnymi myślami (i emocjami), na tę chwilę nie pozwala mi tego zrobić. Jedyne lekarstwo dla siebie znajduję w ciągłym odwracaniu swojej uwagi od negatywnych myśli, w byciu cały czas czymś zajętą i posiadanie ciągłego kontaktu z ludźmi. Choć to w sumie nie jest prawdziwe lekarstwo, a raczej "leczenie objawów", bo złe myśli wciąż powracają, ilekroć jestem sama ze sobą.
Być może muszę najpierw więcej poczytać o medytacji, żeby zrozumieć lepiej mechanizmy jakimi się posługuje i jak ja - człowiek z tysiącem natrętnych myśli - powinnam do niej podejść. Tak więc dziękuję za rekomendację
03 Sty 2016, Nie 0:16, PID: 502390
Mnie przyszło do głowy, że "szok" przejścia z natłoku myśli do medytacji być może dałoby się złagodzić uprawiając najpierw inne uspokajające i wyciszające techniki jak joga albo inne angażujące ciało i uwzględniające relaksację.
04 Sty 2016, Pon 20:39, PID: 503060
Aina napisał(a):Dzięki za odpowiedź. Oczywiście doceniam wszystkie pozytywne aspekty medytacji i jestem świadoma wpływu, jaki może ona mieć na życie. Dlatego kusi mnie powrót do ćwiczeń, mimo dotychczasowych niepowodzeń. Niestety strach przed własnymi myślami (i emocjami), na tę chwilę nie pozwala mi tego zrobić. Jedyne lekarstwo dla siebie znajduję w ciągłym odwracaniu swojej uwagi od negatywnych myśli, w byciu cały czas czymś zajętą i posiadanie ciągłego kontaktu z ludźmi. Choć to w sumie nie jest prawdziwe lekarstwo, a raczej "leczenie objawów", bo złe myśli wciąż powracają, ilekroć jestem sama ze sobą. tak, oczywiscie. ja chyba juz bylam w takim momencie, ze nic innego nie pozostawalo, a leki naprawde nie rozwiaza zrodla problemu. Poczytaj coś na ten temat, i o ile bedziesz czula się na silach to sięgnij po tą metodę ludzie sa rozni, mi przypdla do gustu, Tobie już nie koniecznie musi Polecam ksiązkę Byron Katie- radosc kazdego dnia, to kobieta, ktora pewnego dnia obudzila się i byla wolna od swojej psychozy, natretnych mysli i doznala "oswiecenia". Pokazuje jak traktowac swoje mysli, interpretować emocje i zaakceptować siebie małe kroczki i napewno dasz radę! Pozdrawiam!
24 Sty 2016, Nie 19:23, PID: 509730
Aina napisał(a):Być może muszę najpierw więcej poczytać o medytacji, żeby zrozumieć lepiej mechanizmy jakimi się posługuje i jak ja - człowiek z tysiącem natrętnych myśli - powinnam do niej podejść. Tak więc dziękuję za rekomendacjęPowinnaś wiedzieć, żę mysli to jest tylko skutek czegoś innego.. Innymi słowy, brak jest wyżej niż myśl. To na czym trzeba skupić uwagę jest wyżej niż myśl. Mozna określić, że to czego trzeba to połączenia się z wyższą świadomością, i wtedy skutek, czyli myśli są zupełnie inne. I nie dlatego, że coś zrobiłaś z myslami, drogą wysiłku, a dlatego, że zmiana miała miejsce ponad myślą. A to znaczy, że zmiana jest na poziomie przyczyny, i jako skutek zmienia się myśl. Więc jeżeli jesteś połączona z wyższą świadomością to i myśli są lekkie, czyste, a gdy nie ma połączenia, to wszystko co negatywne lepi się do umysłu i nie chce się odkleić. Innymi słowy, umysł musi odnaleźć punkt uwagi w wyższej świadomości, takim językiem obrazowym to trochę jakby dziecko się przytulilo do matki i znalazło ukojenie w jej ramionach. I wtedy znika płacz, etc. A gdy połączenia nie ma to musi radzić sobie samo, Takim kanałem połączenia ponad umysłem, jest serce, to co z niego wychodzi i ku czemu się skłania, z czym się na co dzień integruje, czy z tym co czyste, miłe duszy, czy z tym co nieharmonizujące z nią. Musisz badać swoje odczucia, i wybierać to co miłe tobie, bo jakaś część nas lgnie do nieczystości i to wpływa na umysł i calą resztę. Jeśli więc oczyścisz serce, co nie jest łatwe, bo dopiero czlowiek wtedy zaczyna sobie uświadamiać tą nieczystość w ktorą jest zanurzony, to twoim udzialem stanie się to odwieczne piękno, ktore jest udzialem Duszy..
24 Sty 2016, Nie 21:15, PID: 509788
"Oczyścić serce", "połączyć się z wyższą świadomością"... Nie ma to jak piękny spirytualny bełkot Niestety chyba nie jestem zbyt silna, by przebrnąć przez moje lepkie, brudne myśli i dotrzeć do tych lekkich i przyjemnych. Myślałam, że medytacja to jakiś na to sposób, ale do tej pory nie jestem w stanie ogarnąć jak i dlaczego ta praktyka daje ludziom tyle spokoju i szczęśliwości.
Zmiana przyczyny powinna w rezultacie zmienić skutek. To ma oczywiście sens i zgadzam się z tobą, ale co, jeżeli przyczyny nie można zmienić? W takich przypadkach wydaje mi się, medytacja uczy takie rzeczy po prostu akceptować, poprzez przesunięcie uwagi z nas samych, na coś innego, osiągnięcie jakiejś "wyższej koncentracji" i akceptacji. Ale jak to się robi? Czy "licząc oddechy" wystarczająco długo i wystarczająco często, nagle znienacka spłynie na mnie "boskość wszechświata" i znajdę wspomniane ukojenie? W jaki sposób to następuje? Bo sama świadomość tzw. przyczyn mi nie pomaga. Nie chcę się wdawać w szczegóły, ale moje "serce" jest w ciągłym strachu o moją przyszłość, w obawie, że mogę być porzucona i zostawiona sobie. Moje "serce" się boi, że nie jestem zbyt dobra, że ktoś lepszy powinien zająć moje miejsce. Mam tysiąc zmartwień i nie potrafię panować nad stresem. Nie potrafię zaakceptować tego, że jestem tym, kim jestem. Czy medytacja jest w stanie dać taką akceptację, przynieść mi spokój i wygonić zmartwienia, które zdają się mieć nade mną kontrolę? Mam wrażenie, że w medytacji dochodzi do jakiejś "magicznej" zmiany w świadomości, jakby wyłączenia pewnych receptorów w mózgu i chciałabym wiedzieć jak do tego dochodzi, ten mechanizm jest dla mnie wciąż niejasny. Powiecie mi pewnie, ze powinnam poczytać więcej... Ale ja już swoje przeczytałam. Być może medytacja to dziedzina dla mnie zbyt abstrakcyjna i metafizyczna, zbyt bliska religii, zbyt trudna dla mojego przyziemnego umysłu. Zazdroszczę bardzo ludziom, którzy faktycznie potrafią czerpać z medytacji, bo mam wrażenie, że doświadczają oni przez to pełni życia. Oczywiście wiele ludzi nie potrzebuje do tego medytacji, ale z drugiej strony, ci co ją praktykują, nieraz śmią twierdzić, że to właśnie dzięki niej doświadczają tej faktycznej radości życia, spokoju i wolności. Powiem wprost, też tak bym chciała, ale może to nie dla mnie droga.
24 Sty 2016, Nie 22:38, PID: 509834
Przepraszam za sposób wypowiedzi. I tak starałem się pisac najprościej jak się da.
Cytat:Powiem wprost, też tak bym chciała, ale może to nie dla mnie droga.W sumie to nie napisałem nic o medytacji, ani że jej potrzebujesz. Medytacja to tylo narzędzie, ale nie jedyne. I generalnie nie jest polecane na sam początek osobom, ktore mają bardzo dużo zanieczyszczeń, dlatego że medytacja służy bardziej do osiągniecia coraz subtelniejszych stanów świadomości, a nie do radzenia sobie z problemami życiowymi. To jest raczej dla osób, który już są do pewnego stopnia oczyszczone przez inne metody. Ale jeżeli nie oczyścisz wpierw umysłu, serca, to medytacja niekoniecznie da odpowiedni rezultat, bo zniechęcą cię przeszkody. A z twojego opisu wnioskuje, że tak jest w twoim przypadku. Pamietaj więc, że nic na siłę. To musi wypłynąć z ciebie, potrzeba. Jeżeli się zmuszasz do czegoś, to nie będzie pożądanego efektu. Innymi słowy, to musi byc miłe twemu sercu, wnętrzne musi z tym harmonizować. I tak musi być ze wszystkim co czynisz.. Aczkolwiek jeśli już człowiek podejmuje się jakichś praktyk, to musi regularnie i systematycznie je wykonywać, nie może skakać jak to się mówi "z kwiatka na kwiatek". Cytat:W takich przypadkach wydaje mi się, medytacja uczy takie rzeczy po prostu akceptować, poprzez przesunięcie uwagi z nas samych, na coś innego, osiągnięcie jakiejś "wyższej koncentracji" i akceptacji.Jak sama zauważylaś uwaga musi być przesunięta nieco gdzieindziej. I wlasnie o tym pisałem, że aby to nastapiło, potrzebne jest oczyścić serce, dlatego, że tylko czyste serce staje się kanałem energii, natchnienia, piękna, miłości, etc. Bez obudzenia takich odczuć w sercu ciężko będzie przesunąć uwagę, praktycznie rzecz biorąc niemożliwe. To nie osiąga się w tydzień, w miesiąc, a stopniowo, krok po kroku. Jeżeli człowiek oczyści do pewnych granic umysł i ma w sobie tęsknotę, to dalej - można tak określić - wyższa świadomość oświeca jego serce.. Na dzisiaj powiedziałbym, że potrzebujesz wiedzy i odnalezienia swojej motywacji. A motywacja jest zawarta w pytaniu, nie "po co mi to"? albo "co mi to da?" A bardziej ją można odnaleźć w pytaniu "dla kogo to robię? albo "co inni zyskają, jeżeli mój umysł będzie czysty a serce będzie promieniowało miłością?" Tu jest kierunek poszukiwań.. I dopiero w tej motywacji, która nie ma zaczepienia w tym, że ja to robię dla siebie, a jestem skierowany w służbie dla innych dusz, i realnie to odczuwam, tu dopiero budzą się jakiekolwiek wyższe energie, wyższa świadomośc, radość, piękno, etc.. A do tego momentu wszystko to jest ukryte przed człowiekiem.
24 Sty 2016, Nie 23:14, PID: 509840
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Sty 2016, Nie 23:21 przez Aina.)
Dziękuję za odpowiedź. Osobiście uważam, że na chwilę obecną medytacja nie jest dla mnie. Jednakże namowy osób z mojego otoczenia, skierowały mnie w jej kierunku, jako właśnie sposobu na oczyszczenie się z negatywnych myśli i emocji, zapanowanie nad nimi i odnalezienie spokoju, którego mi, jako osobie wiecznie zestresowanej, bardzo brakuje. Niestety być może nie jestem jeszcze gotowa na taką drogę, a powinnam się raczej skupić na "oczyszczaniu serca" w jakiś inny sposób (ciekawe jaki...).
Motywacji mam w sobie bardzo dużo. Wynika ona z mojego pragnienia, by przestać wreszcie rujnować życie moje i moich bliskich swoim negatywizmem, złym nastawieniem, złą opinią o sobie i przewlekłym zestresowaniem. Chciałabym w jakiś sposób nauczyć się samokontroli i skupić na pozytywnych aspektach życia i jako sposób zaproponowano mi medytację. No ale będąc sama z tematem i szukając informacji, mam wrażenie kompletnego zagubienia. Nie przemawia do mnie ton w jakim utrzymanych jest wiele książek z tego tematu. wydaje mi się zbyt niejasny, zbyt enigmatyczny, a co więcej, nie przemawia do mnie ciągłe prawienie o miłości, o konieczności pokochania siebie, ponieważ ja tej miłości po prostu nie czuję (zapewne jestem w jakiś sposób upośledzona). Ale tutaj chyba zaczynam się ocierać o jakieś głębsze problemy. Mam wrażenie, że na chwilę obecną chcę za wiele, a tak jak mówisz, potrzeba tygodni, miesięcy, by dostrzec jakieś zmiany. Wiem jedno, po pierwsze muszę oczyścić serce. Ale jak to zrobić to już nie mam pojęcia.
25 Sty 2016, Pon 21:39, PID: 510148
Cytat:Osobiście uważam, że na chwilę obecną medytacja nie jest dla mnie. Jednakże namowy osób z mojego otoczenia, skierowały mnie w jej kierunku, jako właśnie sposobu na oczyszczenie się z negatywnych myśli i emocji, zapanowanie nad nimi i odnalezienie spokoju, którego mi, jako osobie wiecznie zestresowanej, bardzo brakuje.Nie kieruj się nigdy innymi, a zawsze słuchaj głosu swego serca. bo jeżeli coś nie wychodzi z wnętrza to nie przyniesie to skutku, czyli ty jakby sama najpierw musisz tego chcieć. Dusza nie może rozwijać się na siłę, a jakby ona sama pobudza serca człowieka ku sobie.. Więc póki co twoje życzenie dopiero się budzi, dlatego dusza pobudza ciebie przez znajomych, tak można określic, co tez jest korzystne. Wiedz też, że inni ludzie borykają się dokładnie z tym samym co ty, każdy bez wyjątku przechodzi lub będzie przechodził przez to samo, tylko w inny sposób, np. rozczarowaniem, odczuciem nienasycenia, uzaleznieniem od używek, pracy, ciągłym szukaniem nowych wrażeń, czy chociazby narzekaniem na wszystko, etc. Jasne, że fobia jest bardziej dokuczliwa dla ciebie, ale globalnie problem można określić, jako brak łączności z własną duszą i on dotyczy wszystkich. Skutkiem choćby tego jest to, że ludzie się starzeją i umierają, lub jeszcze bardziej powszechne, sa martwi za zycia. Cytat:Niestety być może nie jestem jeszcze gotowa na taką drogę, a powinnam się raczej skupić na "oczyszczaniu serca" w jakiś inny sposób (ciekawe jaki...). Sama wiedza, jest tym co oczyszcza serce, ale musi to być właściwa wiedza, nie książki ktore kupujesz w księgarni. Bo wiedza to nie jest informacja, nie jest też czymś co można nabyć albo osiągnąc poprzez studia, a wiedza jest uświadomieniem sobie w jakiejś mierze światła własnej duszy. Czyli każde takie zrozumienie, jest to tak jakby mała cegiełka, ktora pozwala twojej duszy otworzyć się, podobnie jak kwiat na wiosnę otwiera się na światło słońca. To się nazywa proces nauki lub poznania. I tym samym to dusza oczyszcza twoje serce, nie ty sama.. Co do twojego pytania, to jedną z metod podawanych, które oczyszczają umysł/serce , jest czynienie działań z altruistyczną motywacją, w ofiarowaniu wszystkiego Bogu, bez oczekiwania czegokolwiek w zamian. I z takim nastawieniem czynienie wszystkiego, od medytacji do codziennej pracy, na jedzeniu skończywszy. Mniej więcej to jest tu opisane: http://vedanta.org/vedanta-overview/what...arma-yoga/ A tu masz bardziej szczegółowe wyjasnienie: http://www.avgsatsang.org/hhsvs/pdf/karma_yoga.pdf Niemniej może być tutaj sporo dziwnych terminów
06 Lut 2016, Sob 21:12, PID: 513814
Aina napisał(a):Dziękuję za odpowiedź. Osobiście uważam, że na chwilę obecną medytacja nie jest dla mnie. Jednakże namowy osób z mojego otoczenia, skierowały mnie w jej kierunku, jako właśnie sposobu na oczyszczenie się z negatywnych myśli i emocji, zapanowanie nad nimi i odnalezienie spokoju, którego mi, jako osobie wiecznie zestresowanej, bardzo brakuje. Niestety być może nie jestem jeszcze gotowa na taką drogę, a powinnam się raczej skupić na "oczyszczaniu serca" w jakiś inny sposób (ciekawe jaki...). Kochana, oczyszczenie serca i polączenie się z wyższą świadomością to jest najbardziej zaawansowany krok medytacji, i uwierz mi, aż tak głęboko nie musisz iść, aczkolwiek kto wie, może Ci się ten kierunek spodoba Powiem Ci tak, masz do wyboru dwie opcję na oczyszczenie myśli: albo leki, albo medytacja. Ja próbowałam jednego i drugiego. Ta pierwsza opcja dziala, ale jest zgubna- Twoje szczęscie nie będzie prawdziwe i nie wyleczy przyczyny. Schowa na jakiś czas, ale nie wyrwie korzenia. Medytacja nie jest łatwa, ale pozwoli wyczyścić umysł, skontrolować co masz w podświadomości i da Ci miłość. Bo jak w umyśle jest pustka, czujesz tylko miłość, to jest prawdziwa esencja każdego człowieka Oprócz tego musisz zidentyfikować swoje przekonania: w co wierzysz? Co masz w podświadomości? Myślisz, że ludzie są źli? Wydaje Ci się, że każdy chcę Cię skrzywdzić? Po przeczytaniu X książek na temat medytacji zrozumiałam, że regularna medytacja+wdzięczność za wszystko co się ma, wybaczenie sobie i innym tego, co było w przeszłości pomaga wrócić do korzeni i osiągnąć szczęście i samoakceptację. Mam nadzieje, ze chociaz troche pomogłam
07 Lut 2016, Nie 14:04, PID: 513960
pallinak napisał(a):Kochana, oczyszczenie serca i polączenie się z wyższą świadomością to jest najbardziej zaawansowany krok medytacjiTak naprawdę to jest pierwszy krok. Można to porównać do tego jak dajmy na to mamy we własnym domu, pokoju nieświeże powietrze i nam nie odpowiada stan tego powietrza, nie możemy go znieść. Co robimy? Otwieramy okno, żeby napłyneło czyste powietrze. To otwarte okno to jest to połączenie z wyższą świadomością. Wobec tego jest to pierwszy krok. A człowiek próbuje wewnątrz tego domu wietrzyć swój pokój. Wiadomo, że mu się to nie uda. Co do przekonań, to to co wierzymy nie jest zalezne od czynników zewnętrznych, a jest funkcją tego co jest wewnątrz nas. Podobnie jak ubralibyśmy ciemne okulary i powiedzieli "świat jest zły, ciemno tutaj", a za chwilę ubrali przeźroczyste okulary i powiedzieli "świat jest jasny, jest piękny". A on nie jest ani taki ani taki, a dokładnie taki jacy jestesmy my. My widzimy w nim własne odbicie. Czyli możemy widzieć, że świat jest niczym cudowna magiczna kraina, raj, a możemy widzieć, że jest piekłem, w zalezności od naszego wewnętrznego stanu. A teraz zapytajmy wprost: kiedy jest piekło a kiedy jest raj? Kiedy energia zatrzymuje się we mnie samym, zcentrowana na przyciąganiu czegoś z zewnątrz ku sobie, to nazywa się piekło, a kiedy energia emanuje ze mnie do innych, i ja jestem źrodłem szcześcia innych, to nazywa się raj. I wtedy ta energia jest widziana na zewnątrz, jako piekno, bo świat jest odbiciem mnie, wiec na zewnątrz widze piękno, ktorym emanuje na świat.
08 Lut 2016, Pon 23:15, PID: 514246
sunheart napisał(a):pallinak napisał(a):Kochana, oczyszczenie serca i polączenie się z wyższą świadomością to jest najbardziej zaawansowany krok medytacji Chyba zależy od tego w jakim stanie nasza świadomość się znajduję. Jeśli ktoś ma problemy emocjonalne, wtedy pierwszym krokiem jest wyciszenie się i spojrzenie w nasze uczucia i to, co przepływa nam przez myśli Ten proces, żmudny i bolesny, może trwać i trwać, w zależności, jak bardzo się pogubiliśmy. W końcu chcemy wrócić do naszego naturalnego stanu, czyli szczęscia i błogości Są osoby, które zaczynają medytować ponieważ potrzebują połączenia się z boskością, szukają odpowiedzi na swoje czysto "duchowe" rozterki i chcą właśnie połączyć się z wyższą świadomością. Co do innych rzeczy, które napisałaś, całkowicie się zgadzam Jesteśmy tym, co myślimy i wszystko ma swoje korzenie w umyśle.
09 Lut 2016, Wto 20:59, PID: 514478
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Lut 2016, Wto 21:36 przez sunheart.)
Generalnie masz rację, bo nie da się osiągnąć boskości od razu, a najpierw trzeba naprawić w jakiejś mierze ziemski poziom. I to powiedzmy kazdy jest w stanie zrobić, poprzez jakieś medytacje, psychoterapie czy inne metody. Ale z duchowym, z boskim człowiek wtedy nie ma za wiele do czynienia. Niemniej to jest faza przygotowawcza. Wszystko jest ważne.
Polecam te filmiki, wyjaśnione wszystko bardzo precyzyjnie: https://www.youtube.com/watch?v=mGPlzxYJ0nw https://www.youtube.com/watch?v=_pl8F3nNLSs Większość nauczycieli pomija jakiś aspekt drogi, tu gość wyjaśnia wszystko i mówi, że wszystko jest wazne.
14 Lut 2016, Nie 22:40, PID: 515586
pallinak napisał(a):Myślę, że nie możemy patrzeć na to jak na proces pogubienia, bo tym samym nie zauważamy calości i gubimy najważniejsze. Bardziej to wszystko jest jako cykl, który nieuchronnie zmieni się, np. jak długa mroźna zima zmienia się w końcu w wiosnę tak samo i stan naszego "zapomnienia siebie", i okres nazwijmy to "wygnania", cierpienia, etc. musi nieuchronnie doprowadzić do połączenia. Dlaczego? Bo tak działa przyroda, i jej prawa są odwzorowaniem praw duchowych. Musimy tylko zmienić nasze postrzeganie czegoś w sposób płaski, że coś jest biało-czarne, a musimy w przeciwieństwach zobaczyć jedność, nierozłączność. Wiem, że czasem trudno, ale cechą właśnie wyższej świadomości jest widzenie ponad dualizmem, w jedności, dlatego, że ta świadomość jest i tym co jest w jedności, co jest przed jakimkolwiek podziałem, a więc i ona jest nośnikiem informacji o tym, że dualizm jest tylko naszym zubożonym postrzeganiem, więc nie jest prawdziwy, a jedność jest naszą naturą. Więc zmianą percepcji wychodzimy z płaskiej percepcji umysłu, która jest dualistyczna, w percepcją wyżsżą, w świadomość. Musimy rozpoznać w sobie radość płynącą z odkrycia, że obie strony są wyrażeniem jednego, i w tym, że łączymy przeciwieństwa w jedno. W tym, że kiedy ujrzymy ciemne jasnym, a w źle zobaczymy dobro, to rozpuszczamy przyczyny cierpienia i powracamy do naszej natury. Kiedy w tym co najciemniejsze zobaczymy jasność, to tak jakby nasz największy wróg został przyjacielem, naszym pomocnikiem. I nie mamy już wrogów, nie walczymy, bo widzimy, że obie strony służa całości.sunheart napisał(a):pallinak napisał(a):Kochana, oczyszczenie serca i polączenie się z wyższą świadomością to jest najbardziej zaawansowany krok medytacji Podsumuwując, oba stany, które są cykliczne i zawsze takie będą, bo tak dziala przyroda, musza być objęte perspektywą jedności. Bo natury nie zmienimy, ale możemy zmienić postrzeganie, by te cykle nie doprowadzały nas to negacji tego co jest, i do uwięzienia w czarno-białej rzeczywistości, a do zrozumienia, że tak funkcjonuje natura, dlatego, że w stałym stanie, constans, nie może być życia, wiec tylko poprzez cykliczność i przeciwieństwa, możemy doświadczać całego bogactwa naszego istnienia, jednocześnie widząc jedność, która jest we wszystkim i która ostatecznie jest przejawieniem jedynej boskiej woli.
16 Lut 2016, Wto 22:24, PID: 515988
sunheart napisał(a):Myślę, że nie możemy patrzeć na to jak na proces pogubienia, bo tym samym nie zauważamy calości i gubimy najważniejsze. Bardziej to wszystko jest jako cykl, który nieuchronnie zmieni się, np. jak długa mroźna zima zmienia się w końcu w wiosnę tak samo i stan naszego "zapomnienia siebie", i okres nazwijmy to "wygnania", cierpienia, etc. musi nieuchronnie doprowadzić do połączenia. Ładnie napisane Chyba najwazniejsze jest zaakceptowanie swojej przyszlosci, a nie myslenie w kategorii "zmarnowalam tyle lat". Wydaje mi sie, ze to mialabyc lekcja, ktora mielismy przezyc, w jakis magiczny sposob ludzie zapamietuja rozne wzroce i schematy. Jednen bedzie mial traume po tym jak zostal wysmiany przed cala klase podczas prezentacji, a drugi nawet sie tym nie przejmie. |
|