14 Gru 2015, Pon 22:29, PID: 496232
Mam 23 lata i po raz pierwszy w życiu mam chłopaka (od 8 miesięcy).Super, że komuś na mnie zależy, że jestem w końcu dla kogoś ważna.On jest sensem mego życia.Jest dla mnie wsparciem i wiem, że dzięki niemu, moje życie będzie jakoś wyglądało.Ale oprócz szczęścia mam też powody do zmartwień.On ma dwóch starszych braci.Obaj na stałe mieszkają w Anglii.Z jednej strony to dobrze, bo nie będę musiała ich często widywać i się stresować, ale z drugiej, przez to nie przyzwyczaję się do ich obecności.Nie ułatwia fakt, że są sporo starsi (10 i 11 lat), mają swoje rodziny, a jeden ma dwójkę dzieci, a ja+dzieci to już w ogóle masakra..
Wiem, że będę ich unikać za wszelką cenę, ale na dłuższą metę tak się nie da.W końcu to najbliższa rodzina chłopaka, a kiedyś może i moja .Oprócz nich są jeszcze jego kuzyni, ciotki, wujkowie.Mimo, że ja mam liczną rodzinę, utrzymuję kontakt tylko z kilkoma osobami.Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdzie będzie jego pół rodziny.Za duży stres.Ale tego nie uniknę :-(
Poza tym są jeszcze jego znajomi.Większość ma dziewczyny, niektórzy już dzieci.Czuję się beznadziejnie na wszelakich spotkaniach towarzyskich.Nic nie mówię i tylko głupio się uśmiecham.Czuję się jak idiotka.Czuję się też gorsza, przez to, że urodą nie grzeszę, a inni z reguły tak.Zawsze takie spotkania skutkują moim załamaniem.
Chciałabym nie musieć się z nikim spotykać.Ale wiem, że to niemożliwe.Nie będę do końca życia szukać wymówek, bo to nie przejdzie.A jak będę wszystkich unikać, to potem będzie jeszcze gorzej.Z resztą co pomyślą jego rodzina, znajomi :-(
Czasem myślę, że może byłoby lepiej się rozstać, on nie musiałby marnować życia ze mną, a ja uniknęłabym tylu stresowych sytuacji.Kocham go, ale wspólna przyszłość mnie przeraża
Wiem, że będę ich unikać za wszelką cenę, ale na dłuższą metę tak się nie da.W końcu to najbliższa rodzina chłopaka, a kiedyś może i moja .Oprócz nich są jeszcze jego kuzyni, ciotki, wujkowie.Mimo, że ja mam liczną rodzinę, utrzymuję kontakt tylko z kilkoma osobami.Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdzie będzie jego pół rodziny.Za duży stres.Ale tego nie uniknę :-(
Poza tym są jeszcze jego znajomi.Większość ma dziewczyny, niektórzy już dzieci.Czuję się beznadziejnie na wszelakich spotkaniach towarzyskich.Nic nie mówię i tylko głupio się uśmiecham.Czuję się jak idiotka.Czuję się też gorsza, przez to, że urodą nie grzeszę, a inni z reguły tak.Zawsze takie spotkania skutkują moim załamaniem.
Chciałabym nie musieć się z nikim spotykać.Ale wiem, że to niemożliwe.Nie będę do końca życia szukać wymówek, bo to nie przejdzie.A jak będę wszystkich unikać, to potem będzie jeszcze gorzej.Z resztą co pomyślą jego rodzina, znajomi :-(
Czasem myślę, że może byłoby lepiej się rozstać, on nie musiałby marnować życia ze mną, a ja uniknęłabym tylu stresowych sytuacji.Kocham go, ale wspólna przyszłość mnie przeraża