17 Paź 2016, Pon 18:24, PID: 586181
Może zacznę od kiedy sięgają czasy mojej nieśmiałości .Nie wiem czy to była już fobia,czy solidna nieśmiałość,ale dobra.
Problemy zaczęły się po 6 klasie jak wszedłem do 1 gimnazjum ,klasa została podzielona ,ja dostałem klasę ,gdzie 2/3 osób nie znałem w ogóle.Miałem już wtedy solidne kompleksy,byłem po prostu gruby ,źle wyglądałem ,ubierałem specjalnie pamiętam bluzy nawet na w-f ,by przykryć trochę wagę,ubierałem nawet tandetne ,workowate ciuchy ,bo "wyglądałem w nich szczuplej" ,teraz to uważam za żałosne zagrania.Wtedy inni zaczęli mi dokuczać ,zwłaszcza na w-f ,bo nie byłem nigdy dobry z tego przedmiotu.Śmiali się ze mnie szczególnie ci ,którzy kiblowali 1 rok ,zawsze byłem bez pary ,potem zaczęli się nabijać ze mnie ludzie z mojej klasy,że jestem przy*ebany ,jakieś inne wyzwiska ,ja bałem się odpowiadać na nie,wtedy nieśmiałość osiągnęła zenitu,a poczucie wartości dno dna.Czasami przychodziłem ze szkoły i chciało mi się płakać ,szukałem dni wolnych w kalendarzu ,kiedy one nastąpią ,symulowałem choroby tygodniowe,przed w-f często bolał mnie brzuch ze stresu ,w-f także próbowałem omijać jak tylko mogłem.Nienawidziłem szkolnych wycieczek ,więc albo nie jeździłem,a jak jeździłem to wynudziłem się na śmierć,miałem z kim gadać ,a nawet siedzieć,bo miałem innych kolegów takich cichszych ,ale to tylko koledzy.po szkole nie było w ogóle kontaktu.Ale najgorszy na wycieczkach był widok,jak inni ( w tym znajomi z mojej wsi) się bawią,śmieją ,robią selfie ,a ja nie miałem z kim To było najbardziej bolesne...
Taki stan rzeczy (naśmiewanie się ze mnie ,ja nic nie robiłem z tym,użalanie się,wiecznie przygnębiony ,nienawiść do szkoły) trwał całą 1 klasę gimnazjum i część 2 klasy.Potem coś zacząłem się wyłamywać.Zapewne głównie przez to,że sporo schudłem i ludzie mi już tak nie dokuczali .Pamiętam jak w 1,2 klasie jak pogadałem z jakąś dziewczyną z klasy raz w tygodniu i to z 2 ,3 zdania to dla mnie to był SUKCES ,byłem zadowolony z siebie,że chociaż te 2,3 zdania wydusiłem,a ona mnie nie wyśmiała .Dla niektórych pisanie smsów /messenger to była codzienna rutyna,do mnie jak ktoś napisał raz na 2 tygodnie to było dobrze i to bardzo.
W 3 klasie już bardziej się otworzyłem ,zacząłem regularnie rozmawiać z jakimiś dziewczynami ,ludzie przestali się ze mnie nabijać ,a ci którzy chcieli z mojej klasy się nabijać ,zazwyczaj im odpyskowywałem ,wyklinałem ,potem wyzwiska ustały ,bo zrozumieli,że przestałem być cichą myszką dającą się wyzywać.W gimnazjum nie udało mi się zrobić głębszych znajomości,znajomość była jedynie w szkole ,w domu czasami coś tam z kimś pisałem,ale to rzadko.
Tak więc widać,że moje wychodzenie z nieśmiałości trwało długo ,to był długi proces .
Moje życie towarzyskie w pełni rozkwitło w 1 klasie LO ,już na wakacjach chodziłem na imprezy integracyjne organizowane na FB,chciałem się tam pokazać jako mega śmiały człowiek ,bo wiedziałem,że jak na starcie dam po sobie poznać ,że moja przeszłość była taka jaka była to znowu będe miał przegrane 3 lata ,jak w gimnazjum.I udało się ,ludzie od razu pokazali,że mnie lubią ,a ja stałem się jeszcze bardziej śmielszy,nie bałem sie zagadać do innych.Alkohol też dużo tu dał ( a mówią,że alkohol szkodzi ) ,bo na imprezach jakbym nic nie pił to pewnie bym się trochę bał odezwać ,a tak to puściły trochę hamulce i z imprezy na impreze było coraz lepiej ,świetnie się bawiłem z innymi.
Teraz chodzę do 2 LO ,moje życie wygląda całkowicie inaczej niż np. 2 lata temu.Dobrałem się do grupki osób w klasie ,i to nie tych luzerów ,cichych myszek,normalnych ,śmiałych ,bekowych osób .Na wakacjach wychodziliśmy często na pizze,piwo,impreze .Teraz też na weekend się umawiamy.Pisanie smsów ,na FB to dla mnie codzienna już rutyna ,strasznie polubiłem szkołę i mimo,że dużo nauki to lubię chodzić ,wycieczki też polubiłem i czekam teraz na 3 dniową która będzie w listopadzie ,przedtem bałem się wycieczek ,bo zagrożenie ,że nikt nie będzie chciał ze mną brać pokoju było zbyt duże ,teraz to najmniejszy problem
Moja rada na koniec? Popracujcie nad swoim wyglądem zewnętrznym ,bo to 1 wrażenie które widzą inni,osobowość poznają nieliczni którzy okażą chęć do jej poznania.Ja schudłem ,zacząłem się ubierać modnie,fajna fryzura ,to nie tyle co przekonało innych ludzi ,ale JA poczułem się o wiele więcej warty,o wiele więcej pewien siebie ,jesteście zbyt grubi?Schudnijcie,zbyt kościści ? Zacznijcie ćwiczyć,może to wydawać się powierzchowne ,ale to prawda na moim przykładzie.Będąc grubym ,źle ubranym czułem się podświadomie gorszy od innych ,a jak inni mają mnie polubić,skoro ja sam nie lubie siebie?
Zacznijcie robić w życiu to,co podniesie wasze mniemanie o sobie i pewność siebie ,reszta przyjdzie z czasem .Jak idziecie gdzieś na imprezę to jak ja napisałem - napijcie się trochę alkoholu ,to naprawdę działa na pewność siebie ,a potem po takiej udanej imprezie wasze podświadome mniemanie o sobie wzrośnie i to bardzo,gwarantuje .
Sorki ,że tak długo,ale mam nadzieję ,że komuś się to przyda,wszystko na moich doświadczeniach
Problemy zaczęły się po 6 klasie jak wszedłem do 1 gimnazjum ,klasa została podzielona ,ja dostałem klasę ,gdzie 2/3 osób nie znałem w ogóle.Miałem już wtedy solidne kompleksy,byłem po prostu gruby ,źle wyglądałem ,ubierałem specjalnie pamiętam bluzy nawet na w-f ,by przykryć trochę wagę,ubierałem nawet tandetne ,workowate ciuchy ,bo "wyglądałem w nich szczuplej" ,teraz to uważam za żałosne zagrania.Wtedy inni zaczęli mi dokuczać ,zwłaszcza na w-f ,bo nie byłem nigdy dobry z tego przedmiotu.Śmiali się ze mnie szczególnie ci ,którzy kiblowali 1 rok ,zawsze byłem bez pary ,potem zaczęli się nabijać ze mnie ludzie z mojej klasy,że jestem przy*ebany ,jakieś inne wyzwiska ,ja bałem się odpowiadać na nie,wtedy nieśmiałość osiągnęła zenitu,a poczucie wartości dno dna.Czasami przychodziłem ze szkoły i chciało mi się płakać ,szukałem dni wolnych w kalendarzu ,kiedy one nastąpią ,symulowałem choroby tygodniowe,przed w-f często bolał mnie brzuch ze stresu ,w-f także próbowałem omijać jak tylko mogłem.Nienawidziłem szkolnych wycieczek ,więc albo nie jeździłem,a jak jeździłem to wynudziłem się na śmierć,miałem z kim gadać ,a nawet siedzieć,bo miałem innych kolegów takich cichszych ,ale to tylko koledzy.po szkole nie było w ogóle kontaktu.Ale najgorszy na wycieczkach był widok,jak inni ( w tym znajomi z mojej wsi) się bawią,śmieją ,robią selfie ,a ja nie miałem z kim To było najbardziej bolesne...
Taki stan rzeczy (naśmiewanie się ze mnie ,ja nic nie robiłem z tym,użalanie się,wiecznie przygnębiony ,nienawiść do szkoły) trwał całą 1 klasę gimnazjum i część 2 klasy.Potem coś zacząłem się wyłamywać.Zapewne głównie przez to,że sporo schudłem i ludzie mi już tak nie dokuczali .Pamiętam jak w 1,2 klasie jak pogadałem z jakąś dziewczyną z klasy raz w tygodniu i to z 2 ,3 zdania to dla mnie to był SUKCES ,byłem zadowolony z siebie,że chociaż te 2,3 zdania wydusiłem,a ona mnie nie wyśmiała .Dla niektórych pisanie smsów /messenger to była codzienna rutyna,do mnie jak ktoś napisał raz na 2 tygodnie to było dobrze i to bardzo.
W 3 klasie już bardziej się otworzyłem ,zacząłem regularnie rozmawiać z jakimiś dziewczynami ,ludzie przestali się ze mnie nabijać ,a ci którzy chcieli z mojej klasy się nabijać ,zazwyczaj im odpyskowywałem ,wyklinałem ,potem wyzwiska ustały ,bo zrozumieli,że przestałem być cichą myszką dającą się wyzywać.W gimnazjum nie udało mi się zrobić głębszych znajomości,znajomość była jedynie w szkole ,w domu czasami coś tam z kimś pisałem,ale to rzadko.
Tak więc widać,że moje wychodzenie z nieśmiałości trwało długo ,to był długi proces .
Moje życie towarzyskie w pełni rozkwitło w 1 klasie LO ,już na wakacjach chodziłem na imprezy integracyjne organizowane na FB,chciałem się tam pokazać jako mega śmiały człowiek ,bo wiedziałem,że jak na starcie dam po sobie poznać ,że moja przeszłość była taka jaka była to znowu będe miał przegrane 3 lata ,jak w gimnazjum.I udało się ,ludzie od razu pokazali,że mnie lubią ,a ja stałem się jeszcze bardziej śmielszy,nie bałem sie zagadać do innych.Alkohol też dużo tu dał ( a mówią,że alkohol szkodzi ) ,bo na imprezach jakbym nic nie pił to pewnie bym się trochę bał odezwać ,a tak to puściły trochę hamulce i z imprezy na impreze było coraz lepiej ,świetnie się bawiłem z innymi.
Teraz chodzę do 2 LO ,moje życie wygląda całkowicie inaczej niż np. 2 lata temu.Dobrałem się do grupki osób w klasie ,i to nie tych luzerów ,cichych myszek,normalnych ,śmiałych ,bekowych osób .Na wakacjach wychodziliśmy często na pizze,piwo,impreze .Teraz też na weekend się umawiamy.Pisanie smsów ,na FB to dla mnie codzienna już rutyna ,strasznie polubiłem szkołę i mimo,że dużo nauki to lubię chodzić ,wycieczki też polubiłem i czekam teraz na 3 dniową która będzie w listopadzie ,przedtem bałem się wycieczek ,bo zagrożenie ,że nikt nie będzie chciał ze mną brać pokoju było zbyt duże ,teraz to najmniejszy problem
Moja rada na koniec? Popracujcie nad swoim wyglądem zewnętrznym ,bo to 1 wrażenie które widzą inni,osobowość poznają nieliczni którzy okażą chęć do jej poznania.Ja schudłem ,zacząłem się ubierać modnie,fajna fryzura ,to nie tyle co przekonało innych ludzi ,ale JA poczułem się o wiele więcej warty,o wiele więcej pewien siebie ,jesteście zbyt grubi?Schudnijcie,zbyt kościści ? Zacznijcie ćwiczyć,może to wydawać się powierzchowne ,ale to prawda na moim przykładzie.Będąc grubym ,źle ubranym czułem się podświadomie gorszy od innych ,a jak inni mają mnie polubić,skoro ja sam nie lubie siebie?
Zacznijcie robić w życiu to,co podniesie wasze mniemanie o sobie i pewność siebie ,reszta przyjdzie z czasem .Jak idziecie gdzieś na imprezę to jak ja napisałem - napijcie się trochę alkoholu ,to naprawdę działa na pewność siebie ,a potem po takiej udanej imprezie wasze podświadome mniemanie o sobie wzrośnie i to bardzo,gwarantuje .
Sorki ,że tak długo,ale mam nadzieję ,że komuś się to przyda,wszystko na moich doświadczeniach