29 Paź 2008, Śro 18:42, PID: 83124
poznałem ostatnio via internet, pewną osobę ze znaną tu chyba wszystkim fs,
problem polega na tym że jako człek wrażliwy a mający najgorszy okres za sobą (no chyba ze jeszcze nie wiem co mnie czeka), czuje sie na siłach i mam nieprzejednaną chęć jej pomóc,
tylko tu sie zaczynają schody, po pierwsze mocno ograniczny kontakt, tylko gg/smsy, niestety rozmowa telefoniczna nie wchodzi w gre (twierdzi ze sie boi, czemu sie dziwnym trafem nie dziwie), nie wspominając nawet o kontakcie bezpośrednim... naciskać chyba nie moge, jeszcze pamiętam jak ja sie czułem, jak ktoś w jakiejkolwiek sprawie próbował na mnie naciskać...
druga sprawa, jej rodzina/znajomi, z tego co mi opowiada jest totalna nieakceptacja tego co sie z nią dzieje, brak jakiegokolwiek zrozumienia ze strony rodziców (nie ma czegoś takiego jak fs), czy bliskiego otoczenia(wmawiasz sobie, nieśmiała jesteś), z tego co pisze wręcz wygląda to troche na szydere z problemu... co napewno zycia z tym nie ułatwia
udało mi sie (a przynajmniej mam takie wrażenie) namówić ją na wizyte u specjalisty, co napewno krokiem w dobrą strone jest, tyle ze zastanaiwam sie co dalej...
miałbym normalnie ochote sie przejechać do jej miejscowości i paru osobom powiedzieć jakie gnojstwo jej w tym momencie robią i wybić im to brutalnie z głowy, ale to chyba najrozsądniejsze z mojej strony by nie było... a i tak adresu nie znam...
liczyłbym na jakieś sugestie, nakierowanie, gryzie mnie to i w ten czy inny sposób chce/musze coś zrobić, jeśli są jeszcze pytania co do tego, to moge rozszerzyć ale w ramach zachowania jakiejś "anonimowości" osoby o której mówie...
tym bardziej męczy mnie to, bo widze jak popełnia błędy które ja masowo popełniałem, a z których dopiero po długim czasie zdałem sobie sprawe (obwinianie siebie, próbowanie zadowolenia otoczenia mimo to że nikt sie nią nie interesuje i wiele innych..)
z góry dzięki i pozdrawiam
problem polega na tym że jako człek wrażliwy a mający najgorszy okres za sobą (no chyba ze jeszcze nie wiem co mnie czeka), czuje sie na siłach i mam nieprzejednaną chęć jej pomóc,
tylko tu sie zaczynają schody, po pierwsze mocno ograniczny kontakt, tylko gg/smsy, niestety rozmowa telefoniczna nie wchodzi w gre (twierdzi ze sie boi, czemu sie dziwnym trafem nie dziwie), nie wspominając nawet o kontakcie bezpośrednim... naciskać chyba nie moge, jeszcze pamiętam jak ja sie czułem, jak ktoś w jakiejkolwiek sprawie próbował na mnie naciskać...
druga sprawa, jej rodzina/znajomi, z tego co mi opowiada jest totalna nieakceptacja tego co sie z nią dzieje, brak jakiegokolwiek zrozumienia ze strony rodziców (nie ma czegoś takiego jak fs), czy bliskiego otoczenia(wmawiasz sobie, nieśmiała jesteś), z tego co pisze wręcz wygląda to troche na szydere z problemu... co napewno zycia z tym nie ułatwia
udało mi sie (a przynajmniej mam takie wrażenie) namówić ją na wizyte u specjalisty, co napewno krokiem w dobrą strone jest, tyle ze zastanaiwam sie co dalej...
miałbym normalnie ochote sie przejechać do jej miejscowości i paru osobom powiedzieć jakie gnojstwo jej w tym momencie robią i wybić im to brutalnie z głowy, ale to chyba najrozsądniejsze z mojej strony by nie było... a i tak adresu nie znam...
liczyłbym na jakieś sugestie, nakierowanie, gryzie mnie to i w ten czy inny sposób chce/musze coś zrobić, jeśli są jeszcze pytania co do tego, to moge rozszerzyć ale w ramach zachowania jakiejś "anonimowości" osoby o której mówie...
tym bardziej męczy mnie to, bo widze jak popełnia błędy które ja masowo popełniałem, a z których dopiero po długim czasie zdałem sobie sprawe (obwinianie siebie, próbowanie zadowolenia otoczenia mimo to że nikt sie nią nie interesuje i wiele innych..)
z góry dzięki i pozdrawiam