03 Sty 2009, Sob 11:51, PID: 107026
Czytam Was, kochani i czuję jakbyście o mnie mówili. Nie wiem skąd to się bierze. Telefonowanie - stres, jedzenie przy innych - stres. Ja sobie z tym "radzę" tylko poprzez przechylenie %, ale przecież nie można tak przez całe życie. Myślę, że będąc sam w restauracji, tzn jakbym siedział sam przy stoliku i miał coś zjeść, byłoby oki. Jednak wszelkie wigilie, rodzinne spotkania, są dla mnie straszna katorgą. Czasem kupie sobie zapiekankę gdzieś na mieście i z miejsca czmycham w jakąś boczną uliczkę, by nikt mi nie "przeszkadzał" konsumować w spokoju. A jak sobie pomyśle, że mógłbym w trakcie jedzenia spotkać kogoś znajomego i musiałbym gadać, to chyba bym wielkie kawały połykał, byle tylko szybciej skończyć szamanie. Masakra