06 Mar 2009, Pią 19:57, PID: 130319
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06 Mar 2009, Pią 20:05 przez krys840.)
W mometach kiedy się zawieszam, lewituję w powietrzu. Wychodzę z ciała i określam kształty własne i otoczenia - moja osobowość zchodzi wówczas na dalszy plan i nie widzę nic poza własną energią. Chcąc jednak umożliwić powrót duszy do cielesnego siedliska, wpatruję się w punkty, które w perspektywie rzec zywistości pozwalają mi się skupić na sednie sprawy, są dla mnie punktem odniesienia. Jedna "dziura w całym" pozwala mi z dużą skutecznością weryfikować to, co wtedy jest dla mnie niepoznane, nieprzemierzone jeszcze na wskroś. Określam więc wymiary otoczenia i pełen nadziei powracam z większą wiarą w wypełnienie tej luki - moje "ego" rośnie, a "ono" znów się zaciera...