28 Sie 2007, Wto 0:25, PID: 1357
Witam Wszystkich Czytam Wasze wypowiedzi i stwierdzam, że mój przypadek jest nieco inny. Trudno mi też stwierdzić, czy jestem w lepszej sytuacji czy też w gorszej... Otóż ja również nie mam wielu znajomych, to znaczy jest trochę osób ze straej szkoły, z którymi czasem rozmawiam w autobusie na przykład, natomiast bliższe stosunki łączą mnie tylko z czterema koleżankami. Wiem, że mogę z nimi swobodnie pogadać, pośmiać się i ogólnie dobrze się czuje w ich obecności. Ale tak jest tylko w gronie osób mi dobrze znanych. I tak zawsze było. Wobec osób postronnych, nieznanych nigdy nie czułam się pewnie. Nigdy nie byłam duszą towarzystwa i zawsze wolałam trzymac się bardziej na uboczu niż zwracać na siebie uwagę. Z czasem chyba trochę się zmieniłam, chyba podchodze inaczej do ludzi niż w dzieciństwie, ale nadal pozostaje jeden problem. Chociaż czasem się zastanawiam czy to jest w ogóle problem, bo to chyba już leży w mojej naturze. Może taka jestem? Nie zagaduję nigdy do ludzi pierwsza, bo nie chcę aby ktoś mnie źle zrozumiał albo niewłaściwie odebrał to, co chcialabym powiedzieć. Ogólnie uważam, że nie mam nic takiego do powiedzenia, co mogłoby kogoś specjalnie zainteresować. Raczej jestem nudna. Nie chcę się nikomu narzucać. Nie lubię być namolna. Myślę, że nie mam nic do zaoferowania ludziom w towarzystwie, którzy mnie nie znają. Gdy jestem na imprezie z koleżanką i jej kolegami, to wolę się nie wtrącać i pozwolić, aby ona z nimi rozmawiała, bo jej to dobrze wychodzi. Wydaje mi się, że nie mam z nimi tematu do rozmowy... Zastanawia mnie, może nie jestem specjalnie nieśmiałą, tylko jestem typem samotnika, który lubi być sam, a gdy jest w towarzystwie trzyma się na uboczu? Nie wiem tego, aczkolwiek nie czuje się specjalnie źle wśród ludzi, pozostawanie w cieniu zwykle nie jest dla mnie przykre. Przyzwyczaiłam się do tego. Nie wiem też, czy chcę to zmienić. Nie narzekam, ale przecież mogloby być chyba lepiej... Z drugiej strony wydaje mi się, że gdy zechce coś zmienić, zacznę udawać kogoś innego, a chcę żeby mnie ludzie znali taką, jaką jestem. Tylko czy taka jaka jestem podoba się innym? Czy ktoś mógłby mnie w ogóle zauważyć? Powiem, że mam 17 lat i nigdy nie miałam chłopaka. Nikt się o mnie nie starał. To chyba coś znaczy... Albo powinnam coś zmienić albo tak ma być, chociaż problem też w tym, że ja nie wierzę aby ktokolwiek mnie kiedyś zechciał, obojętnie jaka bym była... Może tym postem kogoś pocieszyłam... Widzicie, są też takie przedziwne przypadki jak mój...