04 Mar 2008, Wto 19:18, PID: 14397
Wierze w to, ze nie mam nic do powiedzenia w towarzystwie. Z natury jestem introwertykiem i cecha ta, jak sie domyslacie, zbytnio mi nie pomaga. Ciezko mi zainincjowac dyskusje, zadawac pytania i ogolnie skupic sie na tym co do mnie mowia. ops: Wszystko to przez zakorzenione gleboko w mej czaszce, przekonanie o mojej bezwartowosci jako partnera do rozmow. Mam co prawda kilka bezpiecznych tematow, w ktorych sie odnajduje jak sport, muzyka, film i czy wydarzenia bierzace. Nie zawsze jednak mam mozliwosc przedyskutowania wyzej wymienionych zagadnien. Musze miec konkretny temat. Zazdroszcze ludziom, ktorzy potrafia "gadac o niczym", podtrzymujac tym samym rozmowe. Jesli rozmowa "wygasa" ,w towarzystwie zaczynam sie czuc nieswojo, wrzucam sobie ze to moja wina i to "krepujace milczenie" zdaje sie trwac wiecznosc...