16 Maj 2009, Sob 0:46, PID: 149450
W tytule wątku nie masz napisane, że chodzi tylko o fobików. Nie wiem czy moja mama jest fobiczką. Na pewno ma ze sobą problemy i jest nerwowa/znerwicowana. Mogłaby sobie pomóc, ale nie chce.
Mowa o tych, których opisałem. Być może oni nie mają fobii, masz rację. Wiem, że w jakimś stopniu są podobni do mojej mamy, i że to są problemy lękowe. Sorki jeśli to wygląda na jakąś profesjonalną diagnozę, nie chciałem.
Te osoby chyba nie mają pojęcia o swoim problemie, i codziennie usilnie starają się o akceptację ze strony otoczenia. Wiem, że moja mama nie widzi w sobie problemu, dlatego jestem na nią zły. Źle odbiera to co się dzieje na około, ale nie da się jej pomóc, bo jak zaczniesz z nią o tym gadać, to zaraz Cię atakuje. Takie gadanie na siłę nic Ci nie da, nie sprawi że poczujesz się lepiej. Być może tylko chwilowo, kiedy ktoś na to pozytywnie zareaguje, a ciągle nie będzie, i wtedy znowu jest dół. Na dłuższą metę to jest chęć przypodobania się drugiej osobie. Takie osoby powinny pracować nad swoim myśleniem, a nie nad tym, żeby coraz lepiej być odbieranym przez otoczenie, czyli być zawsze idealnym. Po prostu wg mnie nie tędy droga.
Wiem, że nie powinny mnie one denerwować, ale chyba po prostu przenoszę swoją relację z mamą na te osoby. Widzę, że się męczą, że udają, ale już jestem utwierdzony, że i tak im nie pomogę. Pokręcone to jest, sam tego nie rozumiem.
Odebrałem twoją odpowiedź trochę jako atak. A może moje mechanizmy obronne po prostu się nie potrzebnie uruchomiły.
ramirez napisał(a):Ale jak skończyli? Nie należy starać się otworzyć na innych, nie gadać na siłę? Może niektórym takie przełamanie się na siłę jest potrzebne. Zdać sobie sprawę, że to co się w danym momencie mówi jest bez znaczenia, a ludzie i tak do następnego dnia to zapomną.
Mowa o tych, których opisałem. Być może oni nie mają fobii, masz rację. Wiem, że w jakimś stopniu są podobni do mojej mamy, i że to są problemy lękowe. Sorki jeśli to wygląda na jakąś profesjonalną diagnozę, nie chciałem.
Te osoby chyba nie mają pojęcia o swoim problemie, i codziennie usilnie starają się o akceptację ze strony otoczenia. Wiem, że moja mama nie widzi w sobie problemu, dlatego jestem na nią zły. Źle odbiera to co się dzieje na około, ale nie da się jej pomóc, bo jak zaczniesz z nią o tym gadać, to zaraz Cię atakuje. Takie gadanie na siłę nic Ci nie da, nie sprawi że poczujesz się lepiej. Być może tylko chwilowo, kiedy ktoś na to pozytywnie zareaguje, a ciągle nie będzie, i wtedy znowu jest dół. Na dłuższą metę to jest chęć przypodobania się drugiej osobie. Takie osoby powinny pracować nad swoim myśleniem, a nie nad tym, żeby coraz lepiej być odbieranym przez otoczenie, czyli być zawsze idealnym. Po prostu wg mnie nie tędy droga.
Wiem, że nie powinny mnie one denerwować, ale chyba po prostu przenoszę swoją relację z mamą na te osoby. Widzę, że się męczą, że udają, ale już jestem utwierdzony, że i tak im nie pomogę. Pokręcone to jest, sam tego nie rozumiem.
Odebrałem twoją odpowiedź trochę jako atak. A może moje mechanizmy obronne po prostu się nie potrzebnie uruchomiły.