08 Cze 2009, Pon 9:45, PID: 155230
S. napisał(a):napisany przeze mnie list pożegnalny był nieziemsko żałosny; niedawno go znalazłem i spaliłem, sam paląc się ze wstydu podczas ostatniego czytania go
Znam to uczucie. Ja w domu mam całe sterty tekstów(bynajmniej nie samobójczych), których jedynym czytelnikiem byłem ja. Ale ja przeważnie piszę o rzeczach ciężkich i mam tendencje do "zakładania, że wiadomo o co chodzi, kiedy nic nie wiadomo". Dlatego też dopóki nie zmodyfikuje odrobinę ich formy, to nie pokażę ich nikomu. A że są wstydliwe? - Pier.... mnie to już dzisiaj.
S. napisał(a):W tej chwili czuję się fatalnie. Gigantyczne kompleksy, przerośnięta i niezaspokojona ambicja, lęk przed ludźmi, chorobliwa nieśmiałość, nadmierna sentymentalność, nadwrażliwość, jakieś idiotyczne miłosne obsesje, irytacja ludzką wszechgłupotą, frustracja wynikami wyborów do Parlamentu Europejskiego – oto asortyment podanych w przypadkowej kolejności czynników, zaprzątających mój chaotyczny umysł i zmieniających moje życie w pozbawione jakiegokolwiek sensu piekiełko na ziemi.
Oprócz tych wyborów, to mam(miewam) tak samo. Co do ambicji to ja już w zerówce znałem II wojne światową na pamięć i chciałem rządzić całym światem, ba - wszechświatem. Koleżanki były dla mnie tylko mięsem seksualnym(tak, o tym już też wszystko wiedziałem ) i w ogóle miałem takie Raskolnikowe podejście do otaczających mnie ludzi cechujące się przekonaniem, że otaczające mnie jednostki to głupcy czy wręcz podludzie w stosunku do mnie. Przekonanie mające zresztą pewne racjonalne przesłanki. Tylko pytanie brzmi: czy gdybym nie był zaburzony psychicznie to zależałoby mi na tej chorej ambicji, na tej potrzebie bycia najlepszym? - Myślę, że jestem zdolnym człowiekiem umieszczonym w bardzo kijowych warunkach, co zmusiło mnie do odrobinę bardziej przenikliwego myślenia o otaczającym mnie świecie.
To bardzo ważne żeby odróżnić swoje zdolności od efektów kompulsywnej pracy.
S. napisał(a):Przede mną umarło jakieś 100 miliardów ludzi. Jedni na zapalenie płuc, drudzy powieszeni przez jakiegoś tyrana, jeszcze inni w pożarze domu. Więc co, do cholery, może znaczyć moje życie?
No takie są prawa natury: od głupich bakterii po całe galaktyki wszystko ma swój początek i koniec.
Ludzie rodzą się i umierają żeby poprzez ewoluujący socjotyp i genotyp rozwijać się. Do czego? - Tego nie wiem, ale w zasadzie na dzień dzisiejszy to my już decydujemy(w pewnym uproszczeniu) o naszym rozwoju. Na socjotyp możemy mieć wyłączny wpływ a nie można wykluczyć, że niedługo zaczniemy nawet ingerować w sferę ludzkiej genetyki lub łączyć biologię z techniką. Czyżto nie piękna perspektywa rozwoju człowieka? Dożyć takich czasów i zabić się?!? - Nie dzięki, ja sobie jeszcze pożyje jeżeli Bóg da.
S. napisał(a):Jeśli nic nie pamiętamy ze stanu, kiedy jeszcze nas nie było na świecie, to łatwo się domyślić, że nie będzie kompletnie niczego, gdy umrzemy.
A pamiętasz co działo się podczas Twojego 67 dnia życia?
S. napisał(a):Trudno mi sobie wyobrazić, że po drugiej stronie jest jakiś lepszy i/lub gorszy świat. Niebo dla prawych ludzi i piekło dla łajdaków.
Obiecałem kiedyś Bogu, że nie wypowiem się na ten temat
S. napisał(a):Wiecie, że podczas samego pisania mojej wypowiedzi (20 minut) w samej Europie wyskrobano 40 dzieci? Sad I jak tu wierzyć w wartość ludzkiego życia, skoro niektórzy są w stanie jedno niepowtarzalne istnienie zniszczyć w zarodku? Samo myślenie o tym mnie dobija. Bo niestety wrażliwy jestem na takie rzeczy.
Dlatego lewackim kur... mówimy: NIE!!!