26 Lip 2009, Nie 22:45, PID: 166028
xterm napisał(a):(tu miał być link, ale nie mogę jeszcze wrzucać , zamiast tego poszukajcie w Google: "Recovering from Social Phobia")
http://www.broadcaster.org.uk/section1/s...obia1.html
Xterm napisał(a):Chodzi generalnie o to, żeby:Szczerze mówiąc - tu wiele pomaga już sam proces obmyślania zdarzenia, oswajania się z sytuacją, zapisywania, i konsekwencji w realizacji.
0. Potraktować sytuację jak "eksperyment" (jak byśmy byli naukowcami, czy coś w tym stylu)
1. Pomyśleć o błędzie, którego popełnić się boimy
2. Zapisać na kartce, czego oczekujemy w związku z popełnieniem tego błędu (np. wszyscy się będą na nas patrzyć, ktoś nas, za przeproszeniem, opieprzy, czy myśli w stylu "przestaną się do mnie odzywać")
3. Popełnić ten błąd
4. Zapisać na naszej kartce, co rzeczywiście się stało
5. Zajrzeć do naszych wcześniejszych zapisków i skonfrontować to co się stało z naszymi wcześniejszymi oczekiwaniami
6. Jeśli zachodzi taka potrzeba, to powtórzyć kilka razy i przekonać się, że nasze oczekiwania były błędne - to znaczy jak zwykle wyolbrzymione przez lęk
Myślę, że w walce z FS właśnie konsekwencja wobec siebie, stawianie wymagań i wywiązywanie się z nich, są najbardziej skuteczne.
W tej metodzie dużo zależy od samozaparcia i siły woli potrzebnej do przeprowadzenia zadania - zaplanowania, wykonania i podsumowania.
Jeśli ktoś ma na tyle siły, żeby przeprowadzić taki "eksperyment" to na pewno będzie miał siły, żeby przeżyć takie sytuacje w rzeczywistości.
Xterm napisał(a):Czy zatajając prawdę, że eksperymentujemy na sobie, nie oszukujemy?Cytat:A więc jest to manipulacja.Ja bym tak tego nie nazwał. To jest sprawdzeniem w rzeczywistości jakiegoś działania - nikogo nie oszukujemy, popełniamy świadomie i dobrowolnie czyn, którego skutki decydujemy się zaakceptować.
Xterm napisał(a):Przecież nasza reakcja na skutki popełnienia błędu może być naturalna, nic nie musimy udawać (właśnie pasuje tutaj nie udawać, tylko być sobą w pełni).Owszem, ale czy poddając się autoeksperymentom będziemy w stanie zachować się obiektywnie i naturalnie?
Xterm napisał(a):Jednak w mojej interpretacji chodzi o samo popełnienie drobnego błędu w towarzystwie, a nie robienie teatrzyku.Rozumiem Ciebie, ale coś co dla nas jest "drobnym błędem", dla kogoś innego może być wielkim spektaklem.
Xterm napisał(a):PS. Też jestem sceptyczny leczeniu fobii społecznej przez różne manipulacje, moim zdaniem przy leczeniu powinno się raczej myśleć "chłodno i racjonalnie", a nie "magicznie".Tak.
No właśnie, tylko jak tu myśleć chłodno i racjonalnie, gdy strach nam włosy jeży na karku? Dlatego myślę, że lepiej nie myśleć tylko starać się żyć. Powoli, małymi krokami, albo rzucać się na głęboką wodę, jak kto woli, ale żyć.
Wydaje mi się, że takie eksperymentowanie wymaga nie lada siły psychicznej i fizycznej też. Czy nie szkoda jej trwonić na "eksperymenty" - czy nie lepiej spożytkować jej na życie?
Gradius napisał(a):Eksperymentowanie na emocjach własnych i emocjach innych może być niebezpieczne. Pamiętajmy, że nie mamy do czynienia z poligonem do ćwiczeń asertywności, czy innym warsztatem psychologicznym, ale z rzeczywistymi sytuacjami w życiu.O to chodzi.
Gradius napisał(a):Tak naprawdę nie musimy (przynajmniej ja nie muszę) starać się specjalnie, aby wyjść na durnia. To wychodzi 'samo z siebie' w trakcie kontaktów z innymi i wynika z zakorzenionych schematów postępowania, lub wyrobionych błędnych uników.W pewnym momencie stanęłam przed alternatywą, albo się zastrzelić(bo już miałam dość upokorzeń), albo zaakceptować siebie. Akceptuję te moje durnoty, podchodzę do siebie ze zrozumieniem...i pracuję nad sobą, na ile mogę. Natomiast o tym, co sądzą inni o moim zachowaniu - myślę "mądry zrozumie, głupi pomyśli, że tak musi być."
Odnośnie tych "schematów postępowania" - to metoda opisana na stronie, którą podał Xterm, teoretycznie ma pomóc zwalczyć te schematy.
Tak właściwie, to Fobik potrzebuje cierpliwej, przyjaznej osoby, która będzie towarzyszyć mu jego "wpadkach", rozumieć, akceptować i pomagać wychodzić z tego... Mnie przynajmniej akceptacja i zrozumienie pomaga.
Tylko, szkoda, że nie ma takich osób "FS-przewodników".