12 Lis 2009, Czw 0:03, PID: 185395
Kasumi napisał(a):Jednak gdyby przyjąć, że akt samobójstwa nie jest, nazwijmy to "zakazany" (z racji zasad, które się wyznaje) wówczas nie ma podstaw aby twierdzić, że rozmowa o tym jest ryzykowna. Tak więc to "ryzyko" zależy tylko od poglądów danej jednostki.Nie da się również być kompletnie bezstronnym i obiektywnym w przypadku dyskusji o wartościach. Problem dotyczy tutaj ludzkiego życia per se, nie tylko np. jakości tegoż życia jak to ma miejsce w przypadku wspomaganego samobójstwa czyli eutanazji (z resztą mamy na to osobny wątek). W tym miejscu ukazuje się niebezpieczeństwo dyskusji o samobójstwie o którym pisze Clarissa, kiedy to traktujemy je przez pryzmat wolności osobistej jednostki, która to perspektywa zaczyna dominować we wszystkich sporach światopoglądowych.
Bowiem nie da się jednoznacznie ocenić samobójstwa, nie odnosząc się do jakichś ideologii, kompletnie nie
Osobiście wychodzę z założenia, że najwyższą wartością jest życie ludzkie. Nie my daliśmy sobie życie, więc nie mamy prawa go sobie odbierać. Osoba decydująca się taki krok (chociaż samobójstwo to raczej proces niż akt) cierpi z różnych powodów: depresja, stres, frustracja, poczucie bezsensu. Nie można więc tabuizować tego problemu – często próba samobójcza jest desperackim wołaniem o pomoc. Dobrze, że np Kościół już nie stygmatyzuje tak samobójców, jak to dawniej bywało, kiedy grzebano ich za płotem cmentarza.
Klasyka suicydologii wg Durkheima zwraca uwagę na przyczyny samobójstw, które leżą nie tyle w głowie często chorego psychicznie człowieka, ale wynikają również z procesów zachodzących w danym społeczeństwie.
Indywidualizm, samorealizacja, sukcesy zawodowe – tym masz żyć – a co jeżeli nie potrafisz? Były serie samobójstw we francuskim Orange, wspomniany przed chwilą bramkarz Enke, jeszcze świeża sprawa tego gościa, co po pijaku wjechał w 10 osób (kurcze, ja mam jakiś radar na takie sprawy, coś źle ze mną Każdy przypadek inny, zakończenie równie tragiczne, jak przerwany w połowie film.