11 Kwi 2010, Nie 22:54, PID: 201536
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Kwi 2010, Nie 22:58 przez nord.)
Powiem tak, 1-szy raz wszedłem na te forum odkąd zmieniłem pracę. Z natury jestem osobą średnio gadatliwą, są osoby z którymi mogę mówić bez oporów ale są takie które poprostu unikam czyli osoby elokwentne, inteligentne, dlatego preferuje osoby zakręcone bo wydaje mi się że takie osoby nie patrzą jak mówisz i co mówisz . Jak mam humor to wtedy zazwyczaj się uśmiecham i plotę jak nakręcony ale to się zdarza stosunkowo rzadko. Odzywam się też do ludzi kiedy coś chcę, kiedy mi na czymś zależy, a tak raczej unikam rozmów. W poprzedniej pracy była ekipa dużo starsza ode mnie w okolicach 50-tki więc czułem się luźno i nie potrzebowałem kontaktu z nimi więc odzywałem się kiedy miałem ochotę i generalnie nie zależało mi na ich opinii. Kiedy zmieniłem pracę moje życie obróciło się o 360 stopni. Natrafiłem na młodą zwartą ekipę, która bardzo dobrze ze sobą żyje i jest bardzo towarzyska. Ja z kolei nie jestem towarzyski przynajmniej nie aż tak bardzo jak oni, z natury jestem samotnikiem, który zawsze większość czasu spędzał przy kompie. Na początku próbowałem zagadywać innych bo jakoś trzeba było wszystkich poznać i zamienić kilka słów, a że nie władam bogatym słowotokiem to zazwyczaj kończyło się na krótkich konwersacjach. Jednak nie zdołałem się do nich przebić, po części ciężko po utworzyli swoisty mur przez który ciężko przejść a po części ja po prostu już nie mam tematów do rozmów bo najzwyczajniej w świecie ciężko mi coś wymyśleć jak dochodzi do spotkania np. w kuchni, lub poprostu mijając kogoś. W pracy jestem skupiony na pracy i bardzo ciężko przestawić mi się na tryb towarzyski poza tym mam już wtedy mózg zlansowany od roboty i ciężko mi co wydukać. Z czasem ludzie zauważyli że jestem mało towarzyski i chyba uznali mnie za odmieńca, z którym nie warto podejmować rozmowy. Od tego momentu zaczeły się pojawiać u mnie stany lękowe, problemy ze snem, niekiedy problemy z oddychaniem, odruchy wymiotne, pogrszenie samopoczucia. Byłem u psychologa i psychiatry ale uznałem że rozmowy z nimi nic nie dają poza spustoszeniem portfela. I teraz sam nie wiem czy mam robić wbrew sobie czyli na siłę się uśmiechać i udawać wyluzowanego towarzyskiego kolesia by zyskać ich akceptację czy pozostać sobą. Powiem szczerze udawanie kogoś innego jest bardzo męczące ale satysfakcja z udanej rozmowy jest nieoceniona i daje na chwilę otuchy ale niestety trzeba codziennie się starać. Co o tym myślicie?