15 Kwi 2010, Czw 16:41, PID: 201912
xmn7777 napisał(a):Obecnie pracuję już prawie rok w tym samym miejscu i z tymi samymi ludźmi, ale codziennie to beznadziejne uczucie obawy czy strachu towarzyszy mi w drodze do pracy. Mam małego synka i nie mogę pozwolić sobie na utratę pracy, ale nie wiem jeszcze ile to wszystko wytrzymam. PozdrawiamNo cóż, mogę tylko życzyć wytrwałości i nadziei że kiedyś wreszcie będzie lepiej. Z jednej strony do dobrze, że masz mobilizację w postaci synka, bez niej mógłbyś całkiem zatracić się z swoich problemach. Wiadomo że z drugiej strony jest to pewna presja, jednak radzisz sobie i gratuluję Ci tego z całego serca.
magmie napisał(a):Wstyd okropny, całe wakacje przesiedziałam w domu, nie mając ani pracy,ani żadnej koleżanki , ani kolegi. Teraz mam iść na praktyki, myślę,że to będzie katastrofa, kompromitacja i koniec życia zawodowego,które się jeszcze nie zaczęło. Trzymam za was kciuki, bo ze mnie to już chyba nic nie będzie.Większość moich wakacji wyglądała podobnie. W ostatnie wreszcie się obudziłem, tudzież przebudziłem, popracowałem nad sobą i udało mi się zaliczyć pierwsze prace na zlecenie. Nawet dostałem się na praktyki, jednak z nich zrezygnowałem z powodu szefa, który wydawał mi się gołosłowny, co mi się nie podobało. Jednak przy mojej obecnej formie powtórzenie tego nie byłoby już takie proste. Na mojej uczelni wymagane jest, żeby wyrobić ponad 300h praktyk powiązanych z przyszłym zawodem. Pozostało mi na to nieco ponad pół roku i do napisania praca inżynierska (nad którą nota bene jeszcze nie zacząłem pracować, z różnych powodów)... Skończy się pewnie na tym, że po znajomości dostanę wpis z praktyk, jednak wcale z takiego obrotu sprawy się nie cieszę, natomiast mimo wszystko w dobie aktualnej sytuacji wydaje mi się to najlepszym posunięciem.
To czego ja się obawiam w związku z podjęciem pracy, co czeka mnie już za ok. rok, to to że po pierwsze nie znajdę pracy w zawodzie (informatyka), co na dłuższą metę po prostu dyskwalifikuje mnie w oczach potencjalnych pracodawców. Przy problemach z jej znalezieniem, musiałbym się chwycić czegoś innego, chociażby dlatego że mój ojciec, o ile nie wyrzuciłby mnie z domu (zawiła historia), to kompletnie zrujnowałby moją psychikę, co w sumie wciąż stara się zrobić.
Do tego jedynym rozsądnym wyjściem byłoby skończenie jakiś kursów i nabrania kwalifikacji (a to kosztuje), żeby kompletnie nie odciąć się od zawodu, bo to byłaby dla mnie tragedia. Poza tym kończę prywatną uczelnię, co tanie nie było i bardzo szkoda zmarnować pieniądze z kieszeni moich rodziców.
Jednak jeśli już znajdę pracę w zawodzie to obawiam się, że nie podołam wymaganiom pracodawcy (raczej nie mogę zaliczyć informatyki do mojej pasji, a bez tego naprawdę bardzo trudno odnaleźć się w tej dziedzinie), poza tym ciężko mi sobie wyobrazić moje życie w tym momencie. Praca na etat, po pracy zapewne dokształcanie się (taki zawód) i tak dzień w dzień, dzień w dzień, dodając do tego przymusowe kontakty ze współpracownikami oraz kompleksy, które posiadam a z którymi walczę, a na to również potrzebuję czasu i energii, to wygląda to dla mnie naprawdę mocno nieoptymistycznie. Gdzie miejsce na relaks, przyjemności do tego nie wyobrażam sobie życia w samotności na dłuższą metę. Chciałbym poznać jakąś atrakcyjną dla mnie kobietę, której bym ze wzajemnością odpowiadał, co również do błahostek nie należy, raczej wprost przeciwnie...
Będę kończyć swoją wypowiedź okrzykiem - K***WA! ;-) Nie jest to zabawne, ale nic lepszego mi nie pozostało od szukania pozytywnych stron, tam gdzie na pierwszy rzut oka ich nie widać.
PS. Trudno mi nie podziwiać ludzi pracujących, którzy przy tym wiodą dosyć aktywne życie towarzyskie, pogłębiają swoje pasje i są względnie szczęśliwi.