15 Wrz 2010, Śro 21:07, PID: 223019
No ja mam właśnie podobnie. Jest kilka osób które są mi bliskie i przyjazne. Niestety szkoda że matka to raczej średnio, a ojciec to w ogóle bezduszny kretyn. Miałbym dużo lepiej gdyby fizycznie najbliższe mi osoby, czyli rodzice, były również najbardziej przyjazne, może wtedy całe życie potoczyłoby się inaczej i nie skończyłbym z fobią której nabawiłem się chodząc do najgorszego gimnazjum w mieście "bo chorujesz, a to najbliżej i najwygodniej". Pozostaje mi tylko kumpel którego znam od 3 lat i moja babcia od strony matki. Nie chcę i nie potrzebuję nawiązywać kontaktów z innymi, wręcz brzydzę się ludźmi. Jak można w ogóle czuć jakąś potrzebę przebywania z innymi kiedy to właśnie ci inni w ten sposób mnie okaleczyli. Próbowałem robić terapię richardsa podczas liceum na własną rękę ale wielkich efektów to nie przyniosło, chyba dlatego że ja sam nie chcę wracać do ludzi, a chcę jedynie pozbyć się lęków. Zatrzymałem się w momencie kiedy terapia wręcz nakazywała wyjść do ludzi. Poza tym jestem samotnikiem z natury, już jako dziecko zawsze bawiłem się sam i nigdy nie próbowałem nawiązywać z nikim kontaktów. Po co więc poprawiać coś naturalnego? Jakbym nie wpadł w fobię to też nie miałbym ludzi wokół siebie, tyle że np. pójście na studia nie powodowałoby eksplozji strachu i obaw. Uchodziłbym za nienormalnego (jakieś nasze społeczeństwo jest "tolerancyjne") i tyle, do puki by mnie z tego powodu nie bili i nie katowali jak w gimnazjum do którego chodziłem to nie przejmował bym się tym co mówią. Za to nie lubię siedzieć w domu, komputer wyszedł mi bokiem, filmów nie za bardzo lubię oglądać, nie lubię też czytać książek, rysować, czy po prostu leżeć i nic nie robić cały dzień. Chcę w przyszłości zostać kierowcą zawodowym na tzw. TIRze. Tam nie ma pracy w grupie, kontakt z ludźmi jest wyłącznie "formalny", żadnego wchodzenia w relacje towarzyskie, przyjaźni, znajomości czy innych takich. Dobra praca dla kogoś kto nie zamierza zakładać rodziny, kto lubi samotne życie, ale nie lubi siedzieć w domu czy pracować w jednym miejscu. Jeśli życie pozwoli to postaram się przepracować cała karierę zawodową jako kierowca. Skończą się wreszcie nieprzyjemności, stresy i całe to w którym ciągle siedzę po uszy. A ja będę się mógł w przerwie między trasami zająć własnym szczęściem osobistym. Bo na razie to tylko miotam się między większym a mniejszym bólem, a nie uważam że jestem zerem i śmieciem, wręcz przeciwnie, uważam że mam prawo do szczęścia i zrobię wszystko żeby je kiedyś zdobyć w większej lub mniejszej dawce. Wszystko poza szukaniem go w ludziach.