03 Lis 2010, Śro 17:30, PID: 226990
W moim UP tego nie ma, ale z tego co wyczytałem w internecie - karta ta służy właśnie do dokumentowania swojej własnej aktywności w poszukiwaniu pracy. Jeśli dobrze zrozumiałem, pracodawca którego odwiedzisz i Cię nie zatrudni wpisuje do karty braki (w uprawnieniach, umiejętnościach) które Cię przekreśliły. Na tej podstawie urząd otrzymuje informacje o kursach jakie ma organizować i jednocześnie ma bat na "zawodowo" bezrobotnych. Wynika z tego że są za to kary, może zawieszenie zasiłku? W pilotażowym programie bezrobotni mieli kilka dni na zebranie 5 wpisów. Jak jest w Twoim przypadku tego nie wie nikt. Poszukaj na stronie swojego urzędu, może to nie jest "obowiązkowe". Wygląda po prostu na to że od czasu do czasu musi się coś u Ciebie znaleźć.
Jednak cała ta sprawa przypomniała mi, że ludzie zapominają o istnieniu osób z mocnymi barierami, którzy nie kombinują - jedynie nie potrafią, potrzebują czasu i pomocy. Przedstawienie ich w świetle tych "którym się po prostu nie chce" jest bolesne.
Co do terminów, są to terminy w których stawiasz się do urzędu pracy, do właściwego pokoju (u nas są wg liter nazwisk, gdzie indziej mogą być wg miejscowości lub dzielnic). Pani pyta o kwalifikacje i zawód w jakim się poszukuje zajęcia, i na tej podstawie przedstawiają Ci aktualnie posiadane oferty pracy. Jeśli żadnej nie spełniasz wymogów, wystawiają Ci kolejny termin. Jeśli którejś odpowiadasz, możesz (ale nie musisz) dostać skierowanie by się tam stawić. Z kwitem trzeba iść do pracodawcy podbić odmowę lub przyjęcie i wrócić. Nie zawsze wysyłają na przymus, zależy do kogo się trafi, czasem są takie byłe "kierowniczki GS-u" z PRLowskim poczuciem władzy nad światem, ale rzadko.
Ponadto, mogą Cie włysać do doradcy zawodowego, który zawsze jest w szeregach pracowników UP, z którym pogawędzisz o bezrobociu, swoich umiejętnościach i takich tam. Na końcu wystawi Ci kwit o tym że masz ustalony z nim plan wyjścia z bezrobocia (przygotowanie dokumentów - niby, aktywne poszukiwanie na lokalnym rynku, subsydiowane formy zatrudnienia). I to wszystko, na co Ci dają tam z pół roku do sprawdzenia wykonania planu.
Możesz też zapytać o kursy, szkolenia, i to polecam. Można całkiem za darmo zrobić sobie dobry papier. Oczywiście jest wielu chętnych i przeprowadzają wewnętrzną rozmowę kwalifikacyjną, ale można spróbować na kilka. A dostać się na kurs tylko raz w roku. Przeważnie osoby długo bezrobotne lub w ciężkiej sytuacji materialnej dostają się na kursy. Ale może trafi Ci się fart. Albo nagły spadek zainteresowania. Często zostają wolne miejsca, bo wymagania (np na kurs diagnosty pojazdowego) są tematyczne - np. ukończony specjalny profil szkoły / studiów, jakieś uprawnienia wcześniej zdobyte.
Jednak cała ta sprawa przypomniała mi, że ludzie zapominają o istnieniu osób z mocnymi barierami, którzy nie kombinują - jedynie nie potrafią, potrzebują czasu i pomocy. Przedstawienie ich w świetle tych "którym się po prostu nie chce" jest bolesne.
Co do terminów, są to terminy w których stawiasz się do urzędu pracy, do właściwego pokoju (u nas są wg liter nazwisk, gdzie indziej mogą być wg miejscowości lub dzielnic). Pani pyta o kwalifikacje i zawód w jakim się poszukuje zajęcia, i na tej podstawie przedstawiają Ci aktualnie posiadane oferty pracy. Jeśli żadnej nie spełniasz wymogów, wystawiają Ci kolejny termin. Jeśli którejś odpowiadasz, możesz (ale nie musisz) dostać skierowanie by się tam stawić. Z kwitem trzeba iść do pracodawcy podbić odmowę lub przyjęcie i wrócić. Nie zawsze wysyłają na przymus, zależy do kogo się trafi, czasem są takie byłe "kierowniczki GS-u" z PRLowskim poczuciem władzy nad światem, ale rzadko.
Ponadto, mogą Cie włysać do doradcy zawodowego, który zawsze jest w szeregach pracowników UP, z którym pogawędzisz o bezrobociu, swoich umiejętnościach i takich tam. Na końcu wystawi Ci kwit o tym że masz ustalony z nim plan wyjścia z bezrobocia (przygotowanie dokumentów - niby, aktywne poszukiwanie na lokalnym rynku, subsydiowane formy zatrudnienia). I to wszystko, na co Ci dają tam z pół roku do sprawdzenia wykonania planu.
Możesz też zapytać o kursy, szkolenia, i to polecam. Można całkiem za darmo zrobić sobie dobry papier. Oczywiście jest wielu chętnych i przeprowadzają wewnętrzną rozmowę kwalifikacyjną, ale można spróbować na kilka. A dostać się na kurs tylko raz w roku. Przeważnie osoby długo bezrobotne lub w ciężkiej sytuacji materialnej dostają się na kursy. Ale może trafi Ci się fart. Albo nagły spadek zainteresowania. Często zostają wolne miejsca, bo wymagania (np na kurs diagnosty pojazdowego) są tematyczne - np. ukończony specjalny profil szkoły / studiów, jakieś uprawnienia wcześniej zdobyte.