14 Gru 2010, Wto 23:24, PID: 231874
Co do strachu przed podróżami, przyłączam się do PoCo - ten lęk mija wraz z doświadczeniem. Może nie jestem najlepszym przykładem człowieka z lękami przed wyjazdami, gdyż wybrałem zawodowo życie kierowcy, ale wcześniej praktycznie też nigdzie nie wyjeżdżałem gdy nie musiałem. Dopiero wyjazd do wojska na drugi koniec Polski udowodnił mi, że mogę jechać gdziekolwiek, kiedykolwiek, i sobie powinienem poradzić. Nawet tylko z małym plecakiem z drugą parą majtek, suchą drożdżówką i po brzegi puszkami piwa
Co do samej podróży - przesiadki na pociągi, busy, autobusy, tramwaje, organizacja tego wszystkiego wchodzi w krew wraz z praktyką. Radzenie sobie w sytuacjach awaryjnych typu wysiadka na niewłaściwej stacji, odwołane połączenia wymuszające dłuższą podróż przez odległe miasta, też nie jest skomplikowane. Trzeba często się przemóc i wygrać batalię ustną z panią z informacji pkp/pks by dowiedzieć się konkretów, ale nie ma się czego bać. Warto mieć ze sobą jeszcze pewną kwotę gotówki ponad wyliczony wcześniej stan, bo daje to psychiczną swobodę - mając pieniądze zawsze będzie można wrócić do domu. W każdej chwili. Z każdego miejsca.
Ludzie raczej nie wchodzą w reakcje w środkach transportu, każdy woli coś czytać, czegoś słuchać, zajmuje się sobą. Czasem starsza Pani zapyta która godzina lub jaka to stacja. Bandytyzmu też już nie ma za wiele. Wszystko wyszło na ulicę lub przesiadło się do samochodów
Co do noclegów poza domem, podobnie - trzeba się po prostu przełamać. Powiedzenie o najtrudniejszym pierwszym razie tutaj idealnie pasuje. Później wyrabia się już schemat, wiadomo co zabrać a co jest zbędne, jak ułożyć sobie czas, jak zorganizować posiłek. Po prostu, zapisz się z kółka studenckiego na jakiś wyjazd, zapytaj o szczegóły, jaki rodzaj noclegu, czy wyżywienie, jaki transport i jaki koszt - i jedź! Nic się nie stanie. Nie zginiesz Zawsze możesz znajomego który jedzie na ten sam wyjazd podpytać co zabiera i jak to może wyglądać.
Natomiast jeśli chodzi o wyjścia wieczorową porą, to może taka ostrożność jaką ma wbudowany każdy z nas. Samotnie nie jest najbezpieczniej, często spotyka się podpite grupki, czysta kalkulacja sił. Nawet osoby bez fobii wolą gdy się je odprowadzi na przystanek czy odwiezie do domu. A co dopiero my, z zerową agresją i tendencją do ulegania. Każdy człowiek czuje ten lęk, aż nie znajdzie się w znajomym "środowisku".
P.S. Życie towarzyskie jedynie nocną porą - zawsze wiało dla mnie tandetą. Jeśli ludzie lubią ze sobą się kontaktować, to mogą nawet po pracy / szkole wypaść pogadać do pubu, czy przespacerować się starym miastem. Przykrywka nocy wcale nie jest potrzebna, no chyba że mówimy o "absolwentkach dyskotek" (spodobał mi się ten zwrot z jednej piosenki )
Co do samej podróży - przesiadki na pociągi, busy, autobusy, tramwaje, organizacja tego wszystkiego wchodzi w krew wraz z praktyką. Radzenie sobie w sytuacjach awaryjnych typu wysiadka na niewłaściwej stacji, odwołane połączenia wymuszające dłuższą podróż przez odległe miasta, też nie jest skomplikowane. Trzeba często się przemóc i wygrać batalię ustną z panią z informacji pkp/pks by dowiedzieć się konkretów, ale nie ma się czego bać. Warto mieć ze sobą jeszcze pewną kwotę gotówki ponad wyliczony wcześniej stan, bo daje to psychiczną swobodę - mając pieniądze zawsze będzie można wrócić do domu. W każdej chwili. Z każdego miejsca.
Ludzie raczej nie wchodzą w reakcje w środkach transportu, każdy woli coś czytać, czegoś słuchać, zajmuje się sobą. Czasem starsza Pani zapyta która godzina lub jaka to stacja. Bandytyzmu też już nie ma za wiele. Wszystko wyszło na ulicę lub przesiadło się do samochodów
Co do noclegów poza domem, podobnie - trzeba się po prostu przełamać. Powiedzenie o najtrudniejszym pierwszym razie tutaj idealnie pasuje. Później wyrabia się już schemat, wiadomo co zabrać a co jest zbędne, jak ułożyć sobie czas, jak zorganizować posiłek. Po prostu, zapisz się z kółka studenckiego na jakiś wyjazd, zapytaj o szczegóły, jaki rodzaj noclegu, czy wyżywienie, jaki transport i jaki koszt - i jedź! Nic się nie stanie. Nie zginiesz Zawsze możesz znajomego który jedzie na ten sam wyjazd podpytać co zabiera i jak to może wyglądać.
Natomiast jeśli chodzi o wyjścia wieczorową porą, to może taka ostrożność jaką ma wbudowany każdy z nas. Samotnie nie jest najbezpieczniej, często spotyka się podpite grupki, czysta kalkulacja sił. Nawet osoby bez fobii wolą gdy się je odprowadzi na przystanek czy odwiezie do domu. A co dopiero my, z zerową agresją i tendencją do ulegania. Każdy człowiek czuje ten lęk, aż nie znajdzie się w znajomym "środowisku".
P.S. Życie towarzyskie jedynie nocną porą - zawsze wiało dla mnie tandetą. Jeśli ludzie lubią ze sobą się kontaktować, to mogą nawet po pracy / szkole wypaść pogadać do pubu, czy przespacerować się starym miastem. Przykrywka nocy wcale nie jest potrzebna, no chyba że mówimy o "absolwentkach dyskotek" (spodobał mi się ten zwrot z jednej piosenki )