18 Sty 2011, Wto 17:44, PID: 235966
Kiedys, moze 2-3lata temu gdy poraz pierwszy zaczalem palic marihuane zacząłem popadać w apatie. Z poczatku mialem lęki, ze nie bede mogl oddychać i umrę. Potem miałem baardzo wielki lęk co do smierci, dwa tygodnie nie wychodziłem z domu, tylko lezalem i jechałem na lekach.
Teraz taki sam własnie lęk powrocił, bałem się chodzić do tej szkoły. Myslalem, ze to przez to, ze znowu bedzie mi sie chciało wymiotować i bede się bal, ze wkoncu to zrobie. Ale teraz uswiadomiłem sobie, ze problem jest bardziej zlozony.
To wszystko jest wynikiem stresu! Gdy siedzę sobie w domu, gram na komputerze jest okej. Gdy rozmawiam ze znajomymi jest tez fajnie. Ale najgorzej jak coś ma nadejść. Chodzi tutaj np o rozpoczecie jakiejś lekcji. Wtedy pojawia się stres. Albo 5minut przed dzwonkiem na przerwe, jest to samo! Nawet gdy mama lub ojciec wracają z pracy to się tez tak dziwnie czuje, jakbym miał się czegos bać. Ale sam nie wiem czego! Ale gdy juz np dzwonek zaczyna dzwonić i wychodzę na przerwe to jest okej. Jednak przez ten stres nie jestem juz sobą. Ani fizycznie ani psychicznie. Nie mogę juz jesc niczego ciezko strawnego ani przed spaniem. A cale zycie tak wlasnie robiłem! Ale teraz dzieki temu połapałem, ze to wszystko wina nadmiernego stresu. Przeczytałem, ze niestrawnosc, biegunka i wymioty to wszystko są objawy nadmiernego stresu..
Ale teraz pytanie - jak z tym walczyc? Przejdzie jeszcze 2 dni do szkoly, a potem piatek i nastepny tydzien oleje bo poprostu nie mam sił juz. Potem bedą 2 tygodnie ferii wiec tez okej. Ale postanowiłem sobie, ze jak wroce po feriach do szkoły to bede jak kazdy inny. Zwalczę ten stres. Tylko czy macie jakies sposoby? Czytałem troche po internecie, to wszedzie jakies bzdety piszą o mysleniu pozytywnym. Kiedy ja nawet nie mam ochoty myslec pozytywnie ani marzyć. Bardzo rzadko kiedy mam takie uniesienia dobrego humoru, ze wydaje mi się, ze jestem kims wielkim i moglbym zrobić wszystko i ogolnie wszystko bedzie dobrze.. Kiedys bardzo czesto tak mialem, pewnie wielu z was teraz tez tak ma. Ale mi się skonczylo to.
Co robic?
Teraz taki sam własnie lęk powrocił, bałem się chodzić do tej szkoły. Myslalem, ze to przez to, ze znowu bedzie mi sie chciało wymiotować i bede się bal, ze wkoncu to zrobie. Ale teraz uswiadomiłem sobie, ze problem jest bardziej zlozony.
To wszystko jest wynikiem stresu! Gdy siedzę sobie w domu, gram na komputerze jest okej. Gdy rozmawiam ze znajomymi jest tez fajnie. Ale najgorzej jak coś ma nadejść. Chodzi tutaj np o rozpoczecie jakiejś lekcji. Wtedy pojawia się stres. Albo 5minut przed dzwonkiem na przerwe, jest to samo! Nawet gdy mama lub ojciec wracają z pracy to się tez tak dziwnie czuje, jakbym miał się czegos bać. Ale sam nie wiem czego! Ale gdy juz np dzwonek zaczyna dzwonić i wychodzę na przerwe to jest okej. Jednak przez ten stres nie jestem juz sobą. Ani fizycznie ani psychicznie. Nie mogę juz jesc niczego ciezko strawnego ani przed spaniem. A cale zycie tak wlasnie robiłem! Ale teraz dzieki temu połapałem, ze to wszystko wina nadmiernego stresu. Przeczytałem, ze niestrawnosc, biegunka i wymioty to wszystko są objawy nadmiernego stresu..
Ale teraz pytanie - jak z tym walczyc? Przejdzie jeszcze 2 dni do szkoly, a potem piatek i nastepny tydzien oleje bo poprostu nie mam sił juz. Potem bedą 2 tygodnie ferii wiec tez okej. Ale postanowiłem sobie, ze jak wroce po feriach do szkoły to bede jak kazdy inny. Zwalczę ten stres. Tylko czy macie jakies sposoby? Czytałem troche po internecie, to wszedzie jakies bzdety piszą o mysleniu pozytywnym. Kiedy ja nawet nie mam ochoty myslec pozytywnie ani marzyć. Bardzo rzadko kiedy mam takie uniesienia dobrego humoru, ze wydaje mi się, ze jestem kims wielkim i moglbym zrobić wszystko i ogolnie wszystko bedzie dobrze.. Kiedys bardzo czesto tak mialem, pewnie wielu z was teraz tez tak ma. Ale mi się skonczylo to.
Co robic?