24 Lis 2011, Czw 17:00, PID: 280864
Wyciągnąłem ze swojej starej szkoły kartę zdrowia (była mi potrzebna). Oprócz dowiedzenia się, że mam alergię na pyłki i zarodniki objawiającą się zapaleniem gardła i oskrzeli z czego nie zdawałem sobie sprawy dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy. W diagnozie 6-latka w rubryce zachowanie podkreślone płaczliwość. Jak pamiętam z przeszłości byłem właśnie taki płaczliwy i nie mogłem przebywać bez rodzicielki dłużej niż kilkadziesiąt godzin. Z perspektywy dnia dzisiejszego i faktu, że przez 5 dni jestem poza domem wydaje się to absurdalne. Chociaż gdy na początku września po dwóch tygodniach wracałem do domu uroniłem parę łez. Scena: idę z tobołami 3 km od ostatniego przystanku PKS do domu drogą piaszczystą przez łąki, lasy i pola na tle zachodzącego słońca w piękne późnoletnie popołudnie. Wokoło zabudowania, które w miarę oddalania się od wsi są coraz rzadsze. I wreszcie mama wychodząca na przeciw i łzy w oczach .
Dalej miałem zapisane (w analizie wychowawczyni): nadruchliwość (nie mogłem wtedy wytrzymać dłużej niż 5 minut w bezruchu, dziś też absurd ), płaczliwość, trudności z koncentracją, reakcje emocjonalne nieadekwatne do bodźca i niepodkreślone, lecz obok stoi kropka: konflikty z równieśnikami czyli słynne rekonstrukcje 9/11 . Na świadectwach w pierwszych trzech latach miałem wypisane rokrocznie ,,Nie panuje nad swoimi emocjami", a w trzeciej klasie nawet "Bywa nawet agresywny" . Fakt, miałem wtedy schizy, czyli atakowałem fizycznie nie tylko tych którzy mnie zaczepiali ale też tych co po prostu źle się spojrzeli. Czyli jakby powiedział to psycholog: wrażliwość na krytykę i impulsywność. Zapewne w ten sposób dałem w dalszych latach prowydorom pretekst.
Zastanawiam się kto zawiódł w czasie mojego skończonego niedawno: ja sam, a może rodzice którzy chcieli być "zachodni" i robili coś w stylu <polityka> beztresowego wychowania które same w sobie IMO jest karykaturą. Pamiętam, że rzadko kiedy mnie sztorcowali klapsem który według mnie czasem jest przydatny a każdy atak był "wielką krzywdą". Kupywali nawet Wyborczą! Przejrzeli na oczy gdy rządowi Kaczyńskiego zaczął sypać się grunt pod nogami. Rodzice nie lubią Prezesa, ale uważają (szczególnie ojciec) że to najmniejsze zło w porównaniu do Lewicy czy PO. A jak ich przekonywałem do Korwina to nawet byli zainteresowani ale na wybory nie poszli </polityka>.
Zapewne nie bez wpływu pozostały względu geograficzne. Przypomnę: wywodzę się z dziury. Do najbliższego PKS-u 3 km drogą nieutwardzoną. Bywały dni, że zimą byliśmy odcięci od świata. Mieszkam na skraju owej wsi. Zaraz z 300 m od domu był ogromny kompleks leśny, najbliższe domy w promieniu 0,5 km. W tych domach mieszkali i mieszkają albo ludzie starsi a z młodzysch to albo starsi ode mnie albo dziewczyny, młodsze zresztą ode mnie. Prawie wszyscy oprócz jednej lub dwóch osób z mojej klasy mieszkało od 5 do 10 km ode mnie.
Dalej miałem zapisane (w analizie wychowawczyni): nadruchliwość (nie mogłem wtedy wytrzymać dłużej niż 5 minut w bezruchu, dziś też absurd ), płaczliwość, trudności z koncentracją, reakcje emocjonalne nieadekwatne do bodźca i niepodkreślone, lecz obok stoi kropka: konflikty z równieśnikami czyli słynne rekonstrukcje 9/11 . Na świadectwach w pierwszych trzech latach miałem wypisane rokrocznie ,,Nie panuje nad swoimi emocjami", a w trzeciej klasie nawet "Bywa nawet agresywny" . Fakt, miałem wtedy schizy, czyli atakowałem fizycznie nie tylko tych którzy mnie zaczepiali ale też tych co po prostu źle się spojrzeli. Czyli jakby powiedział to psycholog: wrażliwość na krytykę i impulsywność. Zapewne w ten sposób dałem w dalszych latach prowydorom pretekst.
Zastanawiam się kto zawiódł w czasie mojego skończonego niedawno: ja sam, a może rodzice którzy chcieli być "zachodni" i robili coś w stylu <polityka> beztresowego wychowania które same w sobie IMO jest karykaturą. Pamiętam, że rzadko kiedy mnie sztorcowali klapsem który według mnie czasem jest przydatny a każdy atak był "wielką krzywdą". Kupywali nawet Wyborczą! Przejrzeli na oczy gdy rządowi Kaczyńskiego zaczął sypać się grunt pod nogami. Rodzice nie lubią Prezesa, ale uważają (szczególnie ojciec) że to najmniejsze zło w porównaniu do Lewicy czy PO. A jak ich przekonywałem do Korwina to nawet byli zainteresowani ale na wybory nie poszli </polityka>.
Zapewne nie bez wpływu pozostały względu geograficzne. Przypomnę: wywodzę się z dziury. Do najbliższego PKS-u 3 km drogą nieutwardzoną. Bywały dni, że zimą byliśmy odcięci od świata. Mieszkam na skraju owej wsi. Zaraz z 300 m od domu był ogromny kompleks leśny, najbliższe domy w promieniu 0,5 km. W tych domach mieszkali i mieszkają albo ludzie starsi a z młodzysch to albo starsi ode mnie albo dziewczyny, młodsze zresztą ode mnie. Prawie wszyscy oprócz jednej lub dwóch osób z mojej klasy mieszkało od 5 do 10 km ode mnie.