23 Gru 2011, Pią 15:12, PID: 285064
Ja tak mam od kilku lat w styczniu, więc z trwogą czekam (zawczasu już się nakręcając, oczywiście) na ten magiczny miesiąc. Dziś w nocy dokonywałem rozgrzewki, ze szczegółami odtwarzając w myślach najbardziej upokarzające kilkadziesiąt godzin życia, a potem mniej dokładnie starsze, vicenajbardziej wstydliwe wydarzenia. Od tych drugich minie wkrótce pięć lat. To była pierwsza manifestacja moich problemów, do tego nazbyt widowiskowa (rozmowa z rodzicami jest jednak trudniejsza). Od tamtego czasu zaliczyłem kilka psychiatryków, ośrodków odwykowych, lekarzy. Dzieje się tylko coraz gorzej, bo zrozumienie kolejnych błędnych toków myślenia nie poprawia sprawy, a tylko ją pogarsza - jestem za słaby na samodzielne stawienie temu czoła. I ta właśnie nieznośna myśl, że kuleję w każdym ważnym, "strategicznym" aspekcie, dominuje u mnie. Jak tu z optymizmem patrzeć w przyszłość? Czasem myślę, że dostałem jeszcze za mało kopniaków, choć jak już sobie takiego funduję (na spółkę z głupotą), to naprawdę z rozmachem.