04 Sty 2012, Śro 0:11, PID: 287051
Być może nie jest to zbyt powszechny problem, możliwe nawet, że dotyczy on wyłącznie mnie. Chodzi o to, że strasznie, ale to strasznie trudno jest mi zmusić siebie do odwiedzenia fryzjera W mojej hierarchii sytuacji powodujących lęk lub chęć uniknięcia, wizyta u fryzjera znajduje się na 2 miejscu zaraz po wystąpieniu publicznym przed dużą grupą ludzi czyli jest to dość duży kaliber Nie wiem z czym jest to związane bo przecież nic wielkiego nie dzieje się podczas strzyżenia. Może chodzi tu o obawę dotyczącą zmiany wyglądu i co za tym idzie lęk przed nie akceptacją zmian przez otoczenie. Zawsze gdy siedzę na fotelu w salonie przypomina mi się reklama z fryzjerem z parkinsonem który ostro zabawia się maszynka i modle się, żeby mnie coś takiego nie spotkało. Z włosami przecież nie ma żartów, jak ktoś coś sknoci to trzeba czekać długie tygodnie zanim odrosną.
Drugi aspekt to konwenanse. Nie wiem dlaczego, ale przyjęło się, że z fryzjerem trzeba dyskutować o pogodzie, życiu i innych pierdołach. Może większość kobiet przychodzi sobie do fryzjera na pogaduchy i teraz weszło to fryzjerowi w krew- nie wiem. Wiem tylko, że ja nie mam ochoty prawie wcale się odzywać, a odnoszę wrażenie, że fryzjer oczekuje konwersacji.
Od jakichś 4 miesięcy nie byłem na strzyżeniu i czuje, że to już czas ale jakoś nie mogę się do tego zmusić. O ile jeszcze jakiś czas temu fryka ala Ashton Kutcher wydawała mi się dość spoko, to teraz po przejściu w fazę Ostina Powersa nie jest już najlepsza
Nie chce wyglądać jak drechol więc samodzielne strzyżenie maszynką odpada :9
Czy ktoś z was też ma takie obawy odnośnie wizyt u fryzjera ?? Niby banalna sprawa, ale cholernie mnie to męczy od kilku tygodni więc postanowiłem sklecić taki post !
Drugi aspekt to konwenanse. Nie wiem dlaczego, ale przyjęło się, że z fryzjerem trzeba dyskutować o pogodzie, życiu i innych pierdołach. Może większość kobiet przychodzi sobie do fryzjera na pogaduchy i teraz weszło to fryzjerowi w krew- nie wiem. Wiem tylko, że ja nie mam ochoty prawie wcale się odzywać, a odnoszę wrażenie, że fryzjer oczekuje konwersacji.
Od jakichś 4 miesięcy nie byłem na strzyżeniu i czuje, że to już czas ale jakoś nie mogę się do tego zmusić. O ile jeszcze jakiś czas temu fryka ala Ashton Kutcher wydawała mi się dość spoko, to teraz po przejściu w fazę Ostina Powersa nie jest już najlepsza
Nie chce wyglądać jak drechol więc samodzielne strzyżenie maszynką odpada :9
Czy ktoś z was też ma takie obawy odnośnie wizyt u fryzjera ?? Niby banalna sprawa, ale cholernie mnie to męczy od kilku tygodni więc postanowiłem sklecić taki post !