27 Mar 2012, Wto 23:55, PID: 296511
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28 Mar 2012, Śro 0:07 przez Zasió.)
Tez kiedyś przyszło mi do głowy, ze niekoniecznie wszyscy dookoła maja masę ciekawych zainteresowań, a nam nawet posiadając takowe chyba trudno jest rozmawiać z ludźmi...
Z drugiej jednak strony nie mogę sie pozbyć wrażenia, zę gdybym uważał siebie za osobę wartościową i miał jakieś rozwinięte zainteresowania, byłbym w czymś dobry (chocby to było kompletnie obce 99% rozmówców), to czułbym sie pewniej. Bo cóż z tego, zę ktos nawija o ksiażkach czy filmach, ja przeciez znam się na historii Mongolii jak mało kto ! (takk, ten głupi przykład ma uwypuklić przekaz, z historii to generalnie jestem cienki... a w LO byłem w tzw. klasie humanistycznej, w dodatku histerycznej... )
Jeśli chodzi o rozmowy, to chyba wszystkim przeszkadza też podświadomy lęk o to, jak wypadniemy i jakieś na wpół świadome myślenie o tym "jak mnie inni odbierają". Wtedy język sie plącze, trudno powiedzieć cos sensownego, a zasób słownictwa dramatycznie zawęża sie i zbliża do tego, jaki posiadają stereotypowi łysi panowie w dresach abidas... Przez wiekszosć spotkań u terapeutki mailem tak, ze np. mowilem kompletnie nie to, co chcialem, nie potrafilem tez skupic sie i przypomniec sobie tego, co wcześniej uznałem za wazne, chyba zbyt duzo kłębiło mi sie w glowie obaw i mysli. Ale pamietam dwie czy trzy rozmowy naprawde rzeczowe, konkretne i takie, podczas ktorych czulem sie dobrze, czulem, ze tak tez wypadlem. Tyle ze w ich trakcie koncentrowalem sie tylko na tym, co mowi ta osoba i co mowie ja...
Moze ja - nie twierdze, ze wszyscy, ale ja na pewno - rzeczywiście mam jakis problem takze z koncentracja, jakies opóźnienie intelektualne, albo chcialbym w ogole nie wkladac w rozmowe wysilku? Bo, jakby sie tak zastanowic, przy pisaniu na forum nie musze sie tak napinac. Ale wiadomo, backspace twoim przyjacielem...
Z drugiej jednak strony nie mogę sie pozbyć wrażenia, zę gdybym uważał siebie za osobę wartościową i miał jakieś rozwinięte zainteresowania, byłbym w czymś dobry (chocby to było kompletnie obce 99% rozmówców), to czułbym sie pewniej. Bo cóż z tego, zę ktos nawija o ksiażkach czy filmach, ja przeciez znam się na historii Mongolii jak mało kto ! (takk, ten głupi przykład ma uwypuklić przekaz, z historii to generalnie jestem cienki... a w LO byłem w tzw. klasie humanistycznej, w dodatku histerycznej... )
Jeśli chodzi o rozmowy, to chyba wszystkim przeszkadza też podświadomy lęk o to, jak wypadniemy i jakieś na wpół świadome myślenie o tym "jak mnie inni odbierają". Wtedy język sie plącze, trudno powiedzieć cos sensownego, a zasób słownictwa dramatycznie zawęża sie i zbliża do tego, jaki posiadają stereotypowi łysi panowie w dresach abidas... Przez wiekszosć spotkań u terapeutki mailem tak, ze np. mowilem kompletnie nie to, co chcialem, nie potrafilem tez skupic sie i przypomniec sobie tego, co wcześniej uznałem za wazne, chyba zbyt duzo kłębiło mi sie w glowie obaw i mysli. Ale pamietam dwie czy trzy rozmowy naprawde rzeczowe, konkretne i takie, podczas ktorych czulem sie dobrze, czulem, ze tak tez wypadlem. Tyle ze w ich trakcie koncentrowalem sie tylko na tym, co mowi ta osoba i co mowie ja...
Moze ja - nie twierdze, ze wszyscy, ale ja na pewno - rzeczywiście mam jakis problem takze z koncentracja, jakies opóźnienie intelektualne, albo chcialbym w ogole nie wkladac w rozmowe wysilku? Bo, jakby sie tak zastanowic, przy pisaniu na forum nie musze sie tak napinac. Ale wiadomo, backspace twoim przyjacielem...