18 Kwi 2012, Śro 14:36, PID: 298919
Studia to moja zmora. Jedne źle wybrane, drugie bardzo fajne jeśli chodzi o przekazywaną wiedzę, wreszcie czułam, że uczę się czegoś, co mnie interesuje. Jednak dzienne studiowanie na Uniwersytecie Warszawskim, nawet najciekawszych rzeczy, to męczarnia. Szybko wypadłam z towarzyskiego obiegu, żadnych wspólnych tematów z lansiarskimi ludźmi, niewielkie porozumienie. A niestety studiowałam kierunek, na którym trzeba się liczyć z wieloma wyjazdami, praktykami. Miesięczny wyjazd na obowiązkowe zajęcia z ludźmi, przy których mi źle, przerasta mnie totalnie. Na pierwszym roku przeżyłam wyjazd 5dniowy, ale odżywałam tygodniami...
No i jeszcze moje zostawianie wszystkiego na ostatnią chwilę i szansę. Zawsze na dopuszczalnej liczbie warunków i wszystko na ostatni dzień. Aż się noga podwinęła, zrobił się jeden warunek za dużo i uciekam w popłochu zamiast walczyć.
Ale i tak planuję wrócić, skończyć coś, chociaż licencjat/inżynierkę...
No i jeszcze moje zostawianie wszystkiego na ostatnią chwilę i szansę. Zawsze na dopuszczalnej liczbie warunków i wszystko na ostatni dzień. Aż się noga podwinęła, zrobił się jeden warunek za dużo i uciekam w popłochu zamiast walczyć.
Ale i tak planuję wrócić, skończyć coś, chociaż licencjat/inżynierkę...