31 Lip 2012, Wto 15:25, PID: 310954
badacz_tematu napisał(a):Nie czujesz pokusy, aby też się wypowiedzieć i zaszpanować, że również się znasz na tym temacie?No coś Ty, z tego się wyrasta....
No dobra, kłamałam. Fajnie jest od czasu do czasu połechtać własne ego, ale rozmowa nie ma opierać się na wiecznym monologu. Od chęci szpanowania ważniejsze jest poczucie wspólnoty, zainteresowania powinny łączyć, a nie dzielić. Imponują mi ludzie, którzy mają wiedzę nt. konkretnej dziedziny i chętnie ją 'rozdają'. I tu zdradzę Ci sekret - czasem lepiej, jeżeli jest to dziedzina, o której nic się nie wie, bo właśnie dzięki temu człowiek się rozwija.
badacz_tematu napisał(a):Ale czy to nie jest, że osoby nieśmiałe po prostu nie mają wspólnej codzienności z innymi ludźmi i dlatego ciężko im rozmawiać?Myślę, że prędzej takie osoby nie potrafią (albo też nie chcą) tej codzienności dostrzec. Co do wyjazdu za granicę - ludzie często wyjeżdżają z kimś, żeby to wejście w codzienność było łatwiejsze. Ale to nie znaczy, że tutaj jest łatwiej - nie da się tkwić całe życie w jednym środowisku, a nowe środowisko to zawsze nowe kody, które trzeba będzie nauczyć się czytać.
Jak sobie przypomnę siebie sprzed pięciu i więcej lat, to miałam bardzo podobne nastawienie - wydawało mi się, że z nikim się nie dogadam, bo jestem taka i owaka. To nastawienie nadal pokutuje i jest jeszcze wiele sytuacji, w których źle się ze sobą czuję (są to również środowiska, z którymi mam cechy wspólne). Ale w miarę jak poznawałam ludzi (mówię również o tych, których znałam wcześniej) okazywało się, że znajdą się też i tacy, z którymi będę rozmawiać tak, jakbyśmy znali się od dziecka, i którzy zaakceptują mnie 'z całym inwentarzem'. Myślę, że w dużej mierze to kwestia jakiegoś 'wyćwiczenia', wychodzenia do ludzi; dużo też zależy od zgrania charakterów - niektórzy po prostu bardziej nam 'leżą', z różnych powodów - bo mają coś, czego nam brakuje albo mają np. podobne podejście do życia.