06 Sie 2012, Pon 21:20, PID: 311513
Może chodzi wam o to, że wtedy macie okazję być kimś innym, uciec od samych siebie?
Jeśli chodzi o mnie, to, niestety, tylko raz zdarzyło mi się wziąć udział w czymś poważniejszym. To była cudna satyra społeczno-polityczna. Napiszę tylko tyle, że odstawiłem niezłe show Zresztą, tak jak wszyscy. To był jeden z niewielu momentów, gdy nasza klasa naprawdę się zjednoczyła. I gdy czułem, że ja tam cokolwiek znaczę.
I w sumie żałuję, że takie sytuacje nie zdarzały się częściej. Teraz z chęcią wyszedłbym na scenę. Najlepiej w jakiejś sztuce, gdzie mógłbym wylać swoje żale - sztuka o mobbingu szkolnym byłaby fenomenalna.
Jeśli chodzi o konkursy recytatorskie, to uczestniczyłem w nich do gimnazjum, ale niestety bez szczęścia, zawsze coś było nie tak, a to zapomniałem tekstu, a to miałem wiersz, w którym nie mogłem się wykazać... Raz byłe
W sumie to jedyny, poza olimpiadami (niestety - a one liczyły się najbardziej... W sensie, że olimpiady), typ konkursu, w którym nie odniosłem konkursu. Najbardziej było mi żal, gdy w szóstej klasie był konkurs recytatorski i jako jedyny ze ścisłej grupy chętnych (taki drugi etap wewnętrzny, powiedzmy) w klasie się nie dostałem, bo czwarta klasa, u której się prezentowaliśmy, oceniła mnie najniżej, choć wcześniej moja nauczycielka wpisała sobie przy moim nazwisku w kajeciku szóstkę... Bolało.
Podsumowując - stres jest, ale świadomość robienia czegoś niecodziennego, a wręcz wielkiego, jest znacznie większa.
Jeśli chodzi o mnie, to, niestety, tylko raz zdarzyło mi się wziąć udział w czymś poważniejszym. To była cudna satyra społeczno-polityczna. Napiszę tylko tyle, że odstawiłem niezłe show Zresztą, tak jak wszyscy. To był jeden z niewielu momentów, gdy nasza klasa naprawdę się zjednoczyła. I gdy czułem, że ja tam cokolwiek znaczę.
I w sumie żałuję, że takie sytuacje nie zdarzały się częściej. Teraz z chęcią wyszedłbym na scenę. Najlepiej w jakiejś sztuce, gdzie mógłbym wylać swoje żale - sztuka o mobbingu szkolnym byłaby fenomenalna.
Jeśli chodzi o konkursy recytatorskie, to uczestniczyłem w nich do gimnazjum, ale niestety bez szczęścia, zawsze coś było nie tak, a to zapomniałem tekstu, a to miałem wiersz, w którym nie mogłem się wykazać... Raz byłe
W sumie to jedyny, poza olimpiadami (niestety - a one liczyły się najbardziej... W sensie, że olimpiady), typ konkursu, w którym nie odniosłem konkursu. Najbardziej było mi żal, gdy w szóstej klasie był konkurs recytatorski i jako jedyny ze ścisłej grupy chętnych (taki drugi etap wewnętrzny, powiedzmy) w klasie się nie dostałem, bo czwarta klasa, u której się prezentowaliśmy, oceniła mnie najniżej, choć wcześniej moja nauczycielka wpisała sobie przy moim nazwisku w kajeciku szóstkę... Bolało.
Podsumowując - stres jest, ale świadomość robienia czegoś niecodziennego, a wręcz wielkiego, jest znacznie większa.