04 Sty 2013, Pią 0:48, PID: 333051
Podpinam się pod temat, znalazłem taka wypowiedź:
Uproszczając mój problem wygląda to tak, że w grupie większej niż 2 osoby odpowiadam tylko na zadawane pytania i to najczęściej jednym słowem albo jakimś prostym zdaniem. Gdy zostaje z kimś sam na sam to próbuje na sile coś mówić byle nie było tej „niezręcznej ciszy” , tyle że taka rozmowa jest nudna i męcząca dla obu stron a i tak kończy się bardzo szybko. Nie ma znaczenia czy to rodzina czy koledzy zpracy albo szkoły nigdy nie mam nic do powiedzenia, boje się odezwać i nie widzę sensu żeby coś mówić. Oczywiście gdy czasem nawet wydaje mi się że mógłbym powiedzieć cos błyskotliwego czy przydatnego w jakiejś dyskusji to oczywiście tego nie zrobie
Moja sytuacja życiowa nie jest zbyt ciekawa. Jestem totalnym samotnikiem od dobrych kilku lat właściwie nie mam żadnych znajomych. Przed rodziną wstydzę się i jest mi po prostu głupio siedzieć z nimi przy chociażby stole wigilijnym. Swangoz bardzie zadręczam się tym że moja Mama podupada prze zemnie na zdrowiu i właściwie to jest moim największym zmartwieniem.
dm1605 napisał(a):...... Ja niestety nie ukończyłem studiów bo tak się tam żle czułem. Teraz żałuję.Ja również przez moja małomowność nie dałem rady skończyć studiów, praca w grupach, wygłaszanie referatów, brak kogoś z kim można by trzymać i nie dałem rady i odpuściłem sobie… Teraz to niby już dość odległe czasy do których nie chce wracać tyle, że moje problemy z mówieniem nie dają mi normalnie funkcjonować w dalszym życiu. Pracuje od 4 lat w jednym miejscu i właściwie wszyscy mają mnie tam za dziwaka bo z nikim nie rozmawiam. Zamiast się z czasem zgrać z grupa to ja coraz bardziej się oddalam od wszystkich i coraz mniej mówie a oni maja mnie za coraz wiekszego pomyleńca I coraz ciężej jest mi tam chodzić a innego wyjścia raczej nie mam. Taki scenariusz zresztą się powtarza odkąd tylko pamiętam.
Gratuluje tobie szara i innym studentom borykającym się z fob. społ.
Nie cofajcie się nigdy.
Kto wie ja może kiedyś - w innym życiu - skończę studia.
Uproszczając mój problem wygląda to tak, że w grupie większej niż 2 osoby odpowiadam tylko na zadawane pytania i to najczęściej jednym słowem albo jakimś prostym zdaniem. Gdy zostaje z kimś sam na sam to próbuje na sile coś mówić byle nie było tej „niezręcznej ciszy” , tyle że taka rozmowa jest nudna i męcząca dla obu stron a i tak kończy się bardzo szybko. Nie ma znaczenia czy to rodzina czy koledzy zpracy albo szkoły nigdy nie mam nic do powiedzenia, boje się odezwać i nie widzę sensu żeby coś mówić. Oczywiście gdy czasem nawet wydaje mi się że mógłbym powiedzieć cos błyskotliwego czy przydatnego w jakiejś dyskusji to oczywiście tego nie zrobie
Moja sytuacja życiowa nie jest zbyt ciekawa. Jestem totalnym samotnikiem od dobrych kilku lat właściwie nie mam żadnych znajomych. Przed rodziną wstydzę się i jest mi po prostu głupio siedzieć z nimi przy chociażby stole wigilijnym. Swangoz bardzie zadręczam się tym że moja Mama podupada prze zemnie na zdrowiu i właściwie to jest moim największym zmartwieniem.