10 Kwi 2013, Śro 10:45, PID: 346559
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Kwi 2013, Czw 8:57 przez shalafi.)
Kurrrde, znów super-ekstrawertyczna rozmowa współpracowników (= obnoszenie się ze swoją za*ebistością i normalnością), a ja siedzę z boku i się dołuję. Próbuję się skupić na swoich sprawach, ale to niemożliwe, bo w uszach transmisja na żywo. Nie mam za grosz podzielnej uwagi i nic na to nie poradzę. A nie powiem do obcej osoby, żeby się uciszyła, tym bardziej że podstawą kultury organizacyjnej w tej firmie są wrzaski. Zauważyłem, że rozmawiając ze mną, osoby ściszają głos, są jakby spokojniejsze. A w relacjach z innymi radosny trajkot. Interpretuję to jako zniżanie się do mojego poziomu (pewnie przez litość).
I jeszcze dzwoni do mnie dziewczyna z działu, która nie potrafi przekazać treści w sposób zwięzły, tylko popada w słowotok. Mam wrażenie że zasada "gdy jedna osoba mówi, druga słucha" - dla mnie święta - to w dzisiejszym świecie jakiś żałosny przeżytek. Może chciałaby, żebym jej po chamsku przerywał? Byłbym wówczas lepszym partnerem do rozmowy? Udaję, że cierpliwie jej słucham, a głos kogokolwiek w pobliżu podczas gdy rozmawiam wytrąca mnie z równowagi.
I jeszcze dzwoni do mnie dziewczyna z działu, która nie potrafi przekazać treści w sposób zwięzły, tylko popada w słowotok. Mam wrażenie że zasada "gdy jedna osoba mówi, druga słucha" - dla mnie święta - to w dzisiejszym świecie jakiś żałosny przeżytek. Może chciałaby, żebym jej po chamsku przerywał? Byłbym wówczas lepszym partnerem do rozmowy? Udaję, że cierpliwie jej słucham, a głos kogokolwiek w pobliżu podczas gdy rozmawiam wytrąca mnie z równowagi.