10 Kwi 2013, Śro 16:25, PID: 346573
Ja mam tak samo jak wy, ale o ile kiedyś to była masakra, to teraz jest juz o niebo lepiej. Po prostu mam już gdzieś, co ktoś o mnie myśli, bo skoro sama siebie lubię, to inni już nie muszą
A zdarzały mi się takie sytuacje, że do dziś jeszcze robi mi się gorąco jak o nich pomyślę... Ale już nie przeżywam tego tak, jak jeszcze parę lat temu. Publiczne wystąpienia, jąkanie się, pytanie o godzinę... Przed wyjściem do sklepu układałam sobie całą formułkę, jaką powiem pani sklepikarce (w sensie, że poproszę to i tamto itd.). Teraz jest ok, ale np. paranoja, że mam coś na twarzy (jak zdarzyło mi się kiedyś pół miasta zjechać z jogurtem na twarzy ) pozostała i ma się świetnie
Jeśli mogę ogólnie coś poradzić, to:
1. Znajdźcie sobie stałe zajęcie, gdzie będziecie musieli mieć dużo interakcji z ludźmi i gdzie będziecie musieli nimi trochę rządzić. Mnie pomogła wachta w stajni i dyrygowanie kursantami, co mają robić (obowiązkowe prace po jeździe) i w czym mi pomagać. Odrobina władzy bardzo dobrze działa na samoocenę, naprawdę
2. Odgrywajcie w domu do znudzenia scenki związane z tym, co was czeka, przy czym odgrywajcie wariant najlepszy, jaki możecie sobie wyobrazić, a bonusowo potem wyobraźcie sobie też najgorszy, ale o tym za chwilę. Ktoś ma przemówienie przed setką osób..? Proszę bardzo, ubrać się w domu elegancko, stanąć w pokoju przed wyimaginowaną publicznością (pomagają ustawione w rzędzie pluszaki) i do dzieła. Na głos mówimy cały referat z 5-7 razy, aż zacznie nam wychodzić idealnie. Patrzymy niewidzialnym ludziom w oczy, udajemy, że ktoś nas o co pytał, odpowiadamy... Wyobrażamy sobie możliwe komplikacje - ktoś zapytał o coś, czego nie wiemy - co wtedy odpowiemy? Przygotujmy sobie odpowiedź i nauczmy się ją mówić, np. "To bardzo ciekawe pytanie, ale niestety w tej chwili nie jestem Panu w stanie na nie odpowiedzieć. Musiałbym się nad nim dłużej zastanowić". Albo: "Nie podobało mi się Pana wystąpienie, nic z niego nie zrozumiałem". I odpowiedź: "Bardzo dziękuję za Pana opinię. Przykro mi, że moje wystąpienie nie spełniło Pana oczekiwań, i będę wdzięczny jeśli powie Pan, co konkretnie się Panu nie podobało, abym mógł nad tym w przyszłości popracować". Wyobrażajmy sobie sytuacje, które mogą być trudne lub zaskakujące, i metody ich rozwiązania, dzięki czemu gdy podoba sytuacja się wydarzy nie wpadniemy w panikę.
Teraz co do wzmianki o wyobrażaniu sobie najgorszych wersji Wyobraźmy sobie raz jeden, aby nie utrwalać wizji, że wszystko idzie nam masakrycznie tragicznie, nic nam nie wychodzi, robimy z siebie idiotów itd. I dalej wyobraźmy sobie, jak możemy tę sytuację naprawić, możemy ją obrócić też w żart jeśli chcemy. Dlaczego sobie wyobrażać najgorszą wersję? Ponieważ ona się nigdy nie wydarzy (bylibyśmy jasnowidzami, gdyby wszystko co sobie wyobrazimy najdziwniejszego się idealnie potem sprawdzało) i wszystko inne, co nas będzie czekało, będzie lepsze. To raz. A dwa, że oswoimy się z najgorszą ewentualnością, przeżyjemy ją "na sucho", i kiedy zacznie się dziać nie będzie już robiła takiego wrażenia. Przykład: czasem zwracam ludziom uwagę, że rzucają pety gdzie popadnie. Przed pierwszym zwróceniem uwagi wyobraźmy sobie (po serii pozytywnych wizji), że taki smieciarz sie na nas wydziera, obraża, itd. I zastanówmy się, co możemy wtedy zrobić - wymyślmy sobie np. odpowiedź. Przykładowo: ktoś krzyczy "Nie będziesz mi bachorze zwracał uwagi!!!", spokojna wytrenowana odpowiedź: "Może z wieku jest pan starszy, ale z zachowania bardziej przypomina pan niewychowanego dwulatka. Jest pan na tyle duży, że powinien pan ogarniać obsługę kosza na śmieci. Proszę pozbierać te pety i wyrzucić tam, gdzie ich miejsce. Miłego dnia, do widzenia." Podobnie w czasie wystąpienia, jesli np. zaczniemy się jąkać, planujemy strategię działania. Np. jakamy się, więc przestajemy mówić, bierzemy łyk wody, i możemy spokojnie i dostojnie, najlepiej z uśmiechem, wytłumaczyć się publiczności "Przepraszam za jąkanie, czasem tak mam gdy zbyt wiele myśli naraz chce znaleźć ujście." I spokojnie dalej kontynuować przemówienie. Gdy znów zaczniemy się jąkać wszyscy będą na nas patrzeć nie z politowaniem, jak się mogłoby zdarzyć, ale już z sympatią po naszym wcześniejszym wytłumaczeniu się z przypadłości. Dla dodania sobie odwagi można też w czasie wystąpienia wyobrażać sobie, że wszyscy ludzie na widowni są nadzy, albo np. ubrani w stroje różowych króliczków
3. Polubcie siebie i swoje wady. Ktoś, kto jest idealny, jest trudny do zniesienia. Innych ludzi lubimy głównie za ich wady i dziwactwa Jeśli opowiemy w towarzystwie, jacy jesteśmy za+, to raczej wielkiej sympatii nie zyskamy. Ale jak opowiemy, jak to po wizycie u dentysty i znieczuleniu miejscowym jechaliśmy zapchanym autobusem z cieknącą śliną po brodzie i ludzie brali nas za niedorozwoje, to już śmiech i sympatia ogółu murowane Jak nam się coś krępującego przydarzy to się z tego śmiejmy i jak najszybciej komuś o tym opowiedzmy. A tak z drugiej strony też, to: Kiedyś widziałam panią, co jechała sobie autobusem w papilotach na głowie. Co wtedy czułam? Śmiałam się w duchu, poprawił mi się humor, i do dziś z wesołością sobie to przypominam. A co myslałam o tej pani? Że albo jest śmiesznie (w pozytywnym sensie) zakręconą osobą, albo że jest za+, że świadomie zdecydowała się jechać z tymi papilotami do pracy czy gdzieś tam. Uczucia same pozytywne. Aż bym chciała być na miejscu tej babki
4. Zrozumcie, że nie jesteśmy pępkiem świata i inni ludzie mają ciekawsze rzeczy na głowie, niż myślenie o nas czy w ogóle zwracanie na nas uwagi, a już na pewno nie wieczne rozmyślanie o nas i naszej wpadce. Co my rozpamiętujemy latami, inni dosłownie zapominają po pary sekundach albo minutach. Serio, kiedyś znajomy dwa dni przeżywał, że ktoś tam coś powiedzial, a kiedy w koncu nie wytrzymał i zapytał tę osobę o tamto zdarzenie, to ona nie wiedziała o co chodzi i już w ogóle o wszystkim zapomniała. Mnie się kiedyś zdarzyło, że ktoś był dla mnie niemiły zupełnie bez powodu. Nie wiedziałam o co chodzi, oczywiście gnębiło mnie to straszliwie, aż zebrałam odwagę i zapytałam tej osoby, czy coś do mnie ma. I co się dowiedziałam? Że akurat tamtego dnia ta osoba miała kiepski dzień, jakieś problemy, i zwyczajnie była nie w humorze, a do mnie absolutnie nic nie miała. Teraz wszystkie sprawy wyjaśniam na bieżąco, albo olewam - już wiem, że osoby śmiejące się na ulicy, gdy przechodzę obok, nie śmieją się ze mnie. Ale gdyby się śmiały, to bardzo dobrze, miło jest mieć świadomość, że się komuś poprawiło humor i zmieniło jego dzień na lepszy
No to tyle na razie, ale się rozpisałam
A zdarzały mi się takie sytuacje, że do dziś jeszcze robi mi się gorąco jak o nich pomyślę... Ale już nie przeżywam tego tak, jak jeszcze parę lat temu. Publiczne wystąpienia, jąkanie się, pytanie o godzinę... Przed wyjściem do sklepu układałam sobie całą formułkę, jaką powiem pani sklepikarce (w sensie, że poproszę to i tamto itd.). Teraz jest ok, ale np. paranoja, że mam coś na twarzy (jak zdarzyło mi się kiedyś pół miasta zjechać z jogurtem na twarzy ) pozostała i ma się świetnie
Jeśli mogę ogólnie coś poradzić, to:
1. Znajdźcie sobie stałe zajęcie, gdzie będziecie musieli mieć dużo interakcji z ludźmi i gdzie będziecie musieli nimi trochę rządzić. Mnie pomogła wachta w stajni i dyrygowanie kursantami, co mają robić (obowiązkowe prace po jeździe) i w czym mi pomagać. Odrobina władzy bardzo dobrze działa na samoocenę, naprawdę
2. Odgrywajcie w domu do znudzenia scenki związane z tym, co was czeka, przy czym odgrywajcie wariant najlepszy, jaki możecie sobie wyobrazić, a bonusowo potem wyobraźcie sobie też najgorszy, ale o tym za chwilę. Ktoś ma przemówienie przed setką osób..? Proszę bardzo, ubrać się w domu elegancko, stanąć w pokoju przed wyimaginowaną publicznością (pomagają ustawione w rzędzie pluszaki) i do dzieła. Na głos mówimy cały referat z 5-7 razy, aż zacznie nam wychodzić idealnie. Patrzymy niewidzialnym ludziom w oczy, udajemy, że ktoś nas o co pytał, odpowiadamy... Wyobrażamy sobie możliwe komplikacje - ktoś zapytał o coś, czego nie wiemy - co wtedy odpowiemy? Przygotujmy sobie odpowiedź i nauczmy się ją mówić, np. "To bardzo ciekawe pytanie, ale niestety w tej chwili nie jestem Panu w stanie na nie odpowiedzieć. Musiałbym się nad nim dłużej zastanowić". Albo: "Nie podobało mi się Pana wystąpienie, nic z niego nie zrozumiałem". I odpowiedź: "Bardzo dziękuję za Pana opinię. Przykro mi, że moje wystąpienie nie spełniło Pana oczekiwań, i będę wdzięczny jeśli powie Pan, co konkretnie się Panu nie podobało, abym mógł nad tym w przyszłości popracować". Wyobrażajmy sobie sytuacje, które mogą być trudne lub zaskakujące, i metody ich rozwiązania, dzięki czemu gdy podoba sytuacja się wydarzy nie wpadniemy w panikę.
Teraz co do wzmianki o wyobrażaniu sobie najgorszych wersji Wyobraźmy sobie raz jeden, aby nie utrwalać wizji, że wszystko idzie nam masakrycznie tragicznie, nic nam nie wychodzi, robimy z siebie idiotów itd. I dalej wyobraźmy sobie, jak możemy tę sytuację naprawić, możemy ją obrócić też w żart jeśli chcemy. Dlaczego sobie wyobrażać najgorszą wersję? Ponieważ ona się nigdy nie wydarzy (bylibyśmy jasnowidzami, gdyby wszystko co sobie wyobrazimy najdziwniejszego się idealnie potem sprawdzało) i wszystko inne, co nas będzie czekało, będzie lepsze. To raz. A dwa, że oswoimy się z najgorszą ewentualnością, przeżyjemy ją "na sucho", i kiedy zacznie się dziać nie będzie już robiła takiego wrażenia. Przykład: czasem zwracam ludziom uwagę, że rzucają pety gdzie popadnie. Przed pierwszym zwróceniem uwagi wyobraźmy sobie (po serii pozytywnych wizji), że taki smieciarz sie na nas wydziera, obraża, itd. I zastanówmy się, co możemy wtedy zrobić - wymyślmy sobie np. odpowiedź. Przykładowo: ktoś krzyczy "Nie będziesz mi bachorze zwracał uwagi!!!", spokojna wytrenowana odpowiedź: "Może z wieku jest pan starszy, ale z zachowania bardziej przypomina pan niewychowanego dwulatka. Jest pan na tyle duży, że powinien pan ogarniać obsługę kosza na śmieci. Proszę pozbierać te pety i wyrzucić tam, gdzie ich miejsce. Miłego dnia, do widzenia." Podobnie w czasie wystąpienia, jesli np. zaczniemy się jąkać, planujemy strategię działania. Np. jakamy się, więc przestajemy mówić, bierzemy łyk wody, i możemy spokojnie i dostojnie, najlepiej z uśmiechem, wytłumaczyć się publiczności "Przepraszam za jąkanie, czasem tak mam gdy zbyt wiele myśli naraz chce znaleźć ujście." I spokojnie dalej kontynuować przemówienie. Gdy znów zaczniemy się jąkać wszyscy będą na nas patrzeć nie z politowaniem, jak się mogłoby zdarzyć, ale już z sympatią po naszym wcześniejszym wytłumaczeniu się z przypadłości. Dla dodania sobie odwagi można też w czasie wystąpienia wyobrażać sobie, że wszyscy ludzie na widowni są nadzy, albo np. ubrani w stroje różowych króliczków
3. Polubcie siebie i swoje wady. Ktoś, kto jest idealny, jest trudny do zniesienia. Innych ludzi lubimy głównie za ich wady i dziwactwa Jeśli opowiemy w towarzystwie, jacy jesteśmy za+, to raczej wielkiej sympatii nie zyskamy. Ale jak opowiemy, jak to po wizycie u dentysty i znieczuleniu miejscowym jechaliśmy zapchanym autobusem z cieknącą śliną po brodzie i ludzie brali nas za niedorozwoje, to już śmiech i sympatia ogółu murowane Jak nam się coś krępującego przydarzy to się z tego śmiejmy i jak najszybciej komuś o tym opowiedzmy. A tak z drugiej strony też, to: Kiedyś widziałam panią, co jechała sobie autobusem w papilotach na głowie. Co wtedy czułam? Śmiałam się w duchu, poprawił mi się humor, i do dziś z wesołością sobie to przypominam. A co myslałam o tej pani? Że albo jest śmiesznie (w pozytywnym sensie) zakręconą osobą, albo że jest za+, że świadomie zdecydowała się jechać z tymi papilotami do pracy czy gdzieś tam. Uczucia same pozytywne. Aż bym chciała być na miejscu tej babki
4. Zrozumcie, że nie jesteśmy pępkiem świata i inni ludzie mają ciekawsze rzeczy na głowie, niż myślenie o nas czy w ogóle zwracanie na nas uwagi, a już na pewno nie wieczne rozmyślanie o nas i naszej wpadce. Co my rozpamiętujemy latami, inni dosłownie zapominają po pary sekundach albo minutach. Serio, kiedyś znajomy dwa dni przeżywał, że ktoś tam coś powiedzial, a kiedy w koncu nie wytrzymał i zapytał tę osobę o tamto zdarzenie, to ona nie wiedziała o co chodzi i już w ogóle o wszystkim zapomniała. Mnie się kiedyś zdarzyło, że ktoś był dla mnie niemiły zupełnie bez powodu. Nie wiedziałam o co chodzi, oczywiście gnębiło mnie to straszliwie, aż zebrałam odwagę i zapytałam tej osoby, czy coś do mnie ma. I co się dowiedziałam? Że akurat tamtego dnia ta osoba miała kiepski dzień, jakieś problemy, i zwyczajnie była nie w humorze, a do mnie absolutnie nic nie miała. Teraz wszystkie sprawy wyjaśniam na bieżąco, albo olewam - już wiem, że osoby śmiejące się na ulicy, gdy przechodzę obok, nie śmieją się ze mnie. Ale gdyby się śmiały, to bardzo dobrze, miło jest mieć świadomość, że się komuś poprawiło humor i zmieniło jego dzień na lepszy
No to tyle na razie, ale się rozpisałam