04 Maj 2013, Sob 20:55, PID: 349554
Ad. 1 - kiedy się śmiejesz przedlużasz sobie życie i poprawiasz niesamowicie jakość życia, rozluźniasz ciało - przy tym wizja zmarszczek jakoś mnie nie przeraża poza tym prędzej czy później każdy będzie miał zmarszczki, a te od śmiechu czasem mogą dodawać uroku
Ad.2 Nie, nie chodzi o uśmiechanie się, chodzi o śmianie się całym sobą, tak żeby zaangażować cały organizm - jest to jednocześnie w pewnym sensie ćwiczenie fizyczne. Mialam akurat miejsce do tego, żeby śmiac sie na cały glos, bo wokol domu było dużo przestrzeni a sasiedzi daleko. Teraz również mam takie miejsce, zdaje sobie sprawe, ze nie kazdy ma taka możliwość, ale naprawde warto poszukać
Byłam tak wykończona trwaniem w stanie, w którym byłam, że uczepiłam się tego śmiechu jak ostatniej deski ratunku, nie zastanawiałam się czy był męczący - był okazją do wyrzucenia wszystkich tych złych emocji i napięcia, które tyle czasu w sobie gromadziłam, oczyszczeniem organizmu. Poza tym wystarczy zacząć śmiać się sztucznie, na siłę wydawać z siebie odgłos śmiechu, a potem juz jakoś idzie Tzn. zależy, zdarzało się, że nie mogłam nic z siebie wykrztusić, i tak, że chciało mi się śmiać dłużej niż zwykle.
Męczące było oczywiście pozbywanie się tego napięcia, tzn. te okresy, kiedy się nie śmiałam, tylko kiedy odczuwałam skutki działania śmiechu, no ale jeśli ktoś miał takie doświadczenia jak ja, to trzeba przez to przejść, taka swoista detoksykacja Zresztą śmieję sie już 1,5 roku i to napięcie nadal jest, ale jest to nic w porównaniu z tym co było i wiem, że niedługo zniknie całkowicie i będę mogła w końcu normalnie żyć i cieszyć się życiem.
Tak to widzę, że mój sposób myślenia i co za tym idzie zachowanie przełożył się na objawy psychosomatyczne. Potem stałam się świadoma tego, że mój sposób patrzenia na świat był niewłaściwy, ale napięcie fizyczne pozostało i nie wiedziałam jak sobie z nim poradzić. Śmiech był czymś, co pozwoliło się go pozbyć.
Ad.2 Nie, nie chodzi o uśmiechanie się, chodzi o śmianie się całym sobą, tak żeby zaangażować cały organizm - jest to jednocześnie w pewnym sensie ćwiczenie fizyczne. Mialam akurat miejsce do tego, żeby śmiac sie na cały glos, bo wokol domu było dużo przestrzeni a sasiedzi daleko. Teraz również mam takie miejsce, zdaje sobie sprawe, ze nie kazdy ma taka możliwość, ale naprawde warto poszukać
Byłam tak wykończona trwaniem w stanie, w którym byłam, że uczepiłam się tego śmiechu jak ostatniej deski ratunku, nie zastanawiałam się czy był męczący - był okazją do wyrzucenia wszystkich tych złych emocji i napięcia, które tyle czasu w sobie gromadziłam, oczyszczeniem organizmu. Poza tym wystarczy zacząć śmiać się sztucznie, na siłę wydawać z siebie odgłos śmiechu, a potem juz jakoś idzie Tzn. zależy, zdarzało się, że nie mogłam nic z siebie wykrztusić, i tak, że chciało mi się śmiać dłużej niż zwykle.
Męczące było oczywiście pozbywanie się tego napięcia, tzn. te okresy, kiedy się nie śmiałam, tylko kiedy odczuwałam skutki działania śmiechu, no ale jeśli ktoś miał takie doświadczenia jak ja, to trzeba przez to przejść, taka swoista detoksykacja Zresztą śmieję sie już 1,5 roku i to napięcie nadal jest, ale jest to nic w porównaniu z tym co było i wiem, że niedługo zniknie całkowicie i będę mogła w końcu normalnie żyć i cieszyć się życiem.
Tak to widzę, że mój sposób myślenia i co za tym idzie zachowanie przełożył się na objawy psychosomatyczne. Potem stałam się świadoma tego, że mój sposób patrzenia na świat był niewłaściwy, ale napięcie fizyczne pozostało i nie wiedziałam jak sobie z nim poradzić. Śmiech był czymś, co pozwoliło się go pozbyć.