29 Maj 2013, Śro 16:42, PID: 352709
hej, ja mam właśnie największy problem z rozmową telefoniczną, mam też wiele innych lęków i fobii i natręctw, które wiem już że istnieją i chciałbym je zwalczyć i już właściwie postanowiłem że powinienem zgłosić się o pomoc do specjalisty, problem w tym że aby umówić się na pierwszą wizytę trzeba do niego zadzwonić!
i co tu robić? jak zadzwonić do psychologa i umówić się na spotkanie na którym chciałbym by pomógł mi wyleczyć się ze strachu przed dzwonieniem (m.in.)? przecież to koszmar.
tak jak było to już wspominane: wyznaczałem sobie kolejne terminy kiedy o której wykonam ten głupi telefon, rozpisałem sobie różne scenariusze prowadzenia tej rozmowy, różne wersje, różne możliwe odpowiedzi, wszystko w zależności od nastroju rozmówcy, jego zmęczenia, zadowolenia lub zdenerwowania,
boję się że mógłby uznać mnie za zbyt ciężki przypadek już na wstępie i w ogóle nie chcieć się ze mną spotkać...
bardzo duży zastrzyk pozytywnej energii miałem 4 maja, po grillu ze znajomymi, który to bardzo mile wspominam, tyle że na tym grillu praktycznie cały czas byłem pijany (więc zachowywałem się w miarę normalnie nie czułem obezwładniającego ciągle strachu), ale już po powrocie do szkoły zrozumiałem że tak nie umiem żyć na co dzień, chyba że zostanę alkoholikiem i postanowiłem że znajdę sobie psychologa/psychiatrę który mi pomoże, naprawdę chciałbym mieć przyjaciół... a tak czuję że jak już kogoś zdążę w miarę poznać i przekonać siebie że mnie nie zje to kończę już szkołę i kontakty się zmieniają i ciągle nie jestem w stanie utrzymywać tych starych i znowu jestem sam....
tak więc postanowiłem umówić się na spotkanie. najpierw poczytałem milion publikacji na temat fobii społecznych, (także wpisy na tym forum) , później przyszedł czas na wybór lekarza (już chyba znalazłem) musiałem poszukać o nim opinii, wygooglować go, sprawdzić zainteresowania, kontakty na facebooku (czy aby nie zna kogoś kto zna kogoś kto mógłby mnie znać i śmiać się że chodzę do poradni), w google maps wyszukałem adres, obszedłem daną kamienicę wirtualnym ludzikiem, w połowie miesiąca zdobyłem się nawet na odwagę i poszedłem tam osobiście, wszystko obszedłem wzdłuż i wszerz, uwierzyłem że nie jest tak źle że okolica jest w miarę spokojna że mało ludzi, że obok jest księgarnia więc jakbym kogoś spotkał to mam wymówkę że idę po kolejną książkę....
w telefonie komórkowym mam nawet ten numer w kontaktach by nie mieć wymówek że jak wracam do domu to już jest za późno na telefon, że już skończył pracę i na pewno nie ma teraz ochoty się użerać z pacjentami po godzinach...
4 maja postanowiłem sobie że umówię się na wizytę do końca miesiąca, a to już w piątek ;\ nie wiem co robić.... kończą mi się wymówki, ale nadal nie dzwonię, wysprzątałem mieszkanie, odrobiłem zaległe prace domowe, upiekłem ciasto, przesadziłem kwiaty.... wszystko lśni tylko nie ja....
panikuję już, mam mnóstwo objawów natury fizycznej: trzęsionkę, biegunkę, duszności, bóle w klatce piersiowej, nie mogę usiedzieć w miejscu.... większość czasu tylko siedzę z telefonem w ręku i próbuję się zmusić do wciśnięcia odpowiedniego przycisku.... wariuję już... głowa mi pęka.... nie wiem co robić.. piszę tego posta by nie musieć dzwonić...
zaraz wrócą domownicy i znowu będę musiał udawać że wszystko jest ok... ale nie jest i naprawdę boję się że w końcu zostaną mi tylko dwie opcje i nie zadzwonię....
i co tu robić? jak zadzwonić do psychologa i umówić się na spotkanie na którym chciałbym by pomógł mi wyleczyć się ze strachu przed dzwonieniem (m.in.)? przecież to koszmar.
tak jak było to już wspominane: wyznaczałem sobie kolejne terminy kiedy o której wykonam ten głupi telefon, rozpisałem sobie różne scenariusze prowadzenia tej rozmowy, różne wersje, różne możliwe odpowiedzi, wszystko w zależności od nastroju rozmówcy, jego zmęczenia, zadowolenia lub zdenerwowania,
boję się że mógłby uznać mnie za zbyt ciężki przypadek już na wstępie i w ogóle nie chcieć się ze mną spotkać...
bardzo duży zastrzyk pozytywnej energii miałem 4 maja, po grillu ze znajomymi, który to bardzo mile wspominam, tyle że na tym grillu praktycznie cały czas byłem pijany (więc zachowywałem się w miarę normalnie nie czułem obezwładniającego ciągle strachu), ale już po powrocie do szkoły zrozumiałem że tak nie umiem żyć na co dzień, chyba że zostanę alkoholikiem i postanowiłem że znajdę sobie psychologa/psychiatrę który mi pomoże, naprawdę chciałbym mieć przyjaciół... a tak czuję że jak już kogoś zdążę w miarę poznać i przekonać siebie że mnie nie zje to kończę już szkołę i kontakty się zmieniają i ciągle nie jestem w stanie utrzymywać tych starych i znowu jestem sam....
tak więc postanowiłem umówić się na spotkanie. najpierw poczytałem milion publikacji na temat fobii społecznych, (także wpisy na tym forum) , później przyszedł czas na wybór lekarza (już chyba znalazłem) musiałem poszukać o nim opinii, wygooglować go, sprawdzić zainteresowania, kontakty na facebooku (czy aby nie zna kogoś kto zna kogoś kto mógłby mnie znać i śmiać się że chodzę do poradni), w google maps wyszukałem adres, obszedłem daną kamienicę wirtualnym ludzikiem, w połowie miesiąca zdobyłem się nawet na odwagę i poszedłem tam osobiście, wszystko obszedłem wzdłuż i wszerz, uwierzyłem że nie jest tak źle że okolica jest w miarę spokojna że mało ludzi, że obok jest księgarnia więc jakbym kogoś spotkał to mam wymówkę że idę po kolejną książkę....
w telefonie komórkowym mam nawet ten numer w kontaktach by nie mieć wymówek że jak wracam do domu to już jest za późno na telefon, że już skończył pracę i na pewno nie ma teraz ochoty się użerać z pacjentami po godzinach...
4 maja postanowiłem sobie że umówię się na wizytę do końca miesiąca, a to już w piątek ;\ nie wiem co robić.... kończą mi się wymówki, ale nadal nie dzwonię, wysprzątałem mieszkanie, odrobiłem zaległe prace domowe, upiekłem ciasto, przesadziłem kwiaty.... wszystko lśni tylko nie ja....
panikuję już, mam mnóstwo objawów natury fizycznej: trzęsionkę, biegunkę, duszności, bóle w klatce piersiowej, nie mogę usiedzieć w miejscu.... większość czasu tylko siedzę z telefonem w ręku i próbuję się zmusić do wciśnięcia odpowiedniego przycisku.... wariuję już... głowa mi pęka.... nie wiem co robić.. piszę tego posta by nie musieć dzwonić...
zaraz wrócą domownicy i znowu będę musiał udawać że wszystko jest ok... ale nie jest i naprawdę boję się że w końcu zostaną mi tylko dwie opcje i nie zadzwonię....