16 Lip 2013, Wto 17:39, PID: 357416
Fryzjer to może nie był dla mnie największy koszmar, ale jakiś tam powód do stresu na pewno. Jeszcze w gimnazjum i na samym początku liceum czasem go odwiedzałam, ale potem na szczęście przestało mi być to potrzebne. Moje włosy żyją swoim życiem i jestem z tego zadowolona, bo nie bardzo wyobrażam sobie sytuację, kiedy siedzę na krześle, fryzjerka mi coś tam mechra przy głowie (nie lubię dotyku obcych osób), a ja miałabym niby to prowadzić z nią konwersację. Z tego co pamiętam to u fryzjera wszyscy rozmawiają, a ja nie potrafiłam się jakoś szczególnie wtedy odzywać.