03 Sty 2014, Pią 22:45, PID: 375078
Piotr napisał(a):Emodusza napisał(a):Ja póki co staram się nie opuszczać, ale na jakieś poczęstunki klasowe itp., gdzie każdy siedzi przy połączonych ławkach w jeden stół, nie chodzę. Po prostu nie mogę...
Ja miałem w gimnazjum corocznie opuszczałem wigilię klasową, to była taka moja bożonarodzeniowa tradycja Ciężko by mi było przełamać się opłatkiem z ludźmi, z którymi na co dzień w ogóle nie rozmawiałem. Poza tym, to zajęć niemal w ogóle nie opuszczałem.
Ja w tym roku uciekłem z mojej już ostatniej wigilii szkolnej (bo na studiach mam nadzieję, że czegoś takiego nie ma?). Już nie o to chodziło, że z tymi ludźmi nie rozmawiałem w ogóle i byłem zestresowany, jestem raczej "pozytywnie" nastawiony do ludzi z którymi nie rozmawiam, ale po 3 latach nauki w liceum przekonałem się, że ta wigilia jest po prostu jedną wielką szkopką, a składanie życzeń i słuchanie życzeń od osób, które mnie olewają i wykorzystują jest po prostu szczytem hipokryzji i teraz po prostu nie wytrzymałem. Dodatkowo dobijającym faktem było dla mnie jak rok temu, dwa miesiące po wigilii powiedziałem w jakiejś rozmowie z koleżanką z klasy, że życzyłem jej znalezienia chłopaka, a ona: "a nie pamiętam, nie obraź się, ale tak szczerze to cię wtedy nie słuchałam"
Praktycznie nie uciekam z lekcji, w liceum nie ma już po co. Jak już sobie uświadomiłem, że oceny nic nie znaczą i wystarczą mi tylko takie do zdania to zniknął stres, że odpowiedź, sprawdzian, kartkówka i było mi wszystko jedno. Wracać wcześniej do domu nie ma sensu, bo i tak nic w nim konkretnego nie robię. A urywać się na cały dzień ze szkoły też głupio, bo tylko pogłębia to samotność. Chociaż pewnie gdybym miał wagarować z kolegami na piwie to robiłbym to znacznie częściej :-)