24 Cze 2014, Wto 17:36, PID: 398280
@Niered
nie wiem skąd, ale wpadło mi to dzisiaj na fejsie, więc wrzuciłem tutaj jako komentarz do tego co piszecie.
Osobiście uważam, że swoistym rakiem religii takiej jak chrześcijaństwo, zjadającym nią samą jest właśnie ta wiara o której piszecie. Dla mnie osobiście to na czym opiera się nazwijmy to "religijny umysł", w wymiarze w jakim poznałem w ramach religii katolickiej, jest tym co zabija w ludziach wyższe dążenia, czymś co hamuje ich pragnienie do duchowości, do zrozumienia, do doświadczania i ostatecznie tez do samego Boga.. I do zarówno ludzi wierzących jak i ich przeciwników..
Właśnie to czego ludzie sie nauczyli dzięki religii jest największą przeszkodą, bo ta "wiedza", a raczej system wierzeń, wywołuje w nich konflikt.. Ta "wiedza", raz błędnie przyswojona zatrzymuje ludzi w miejscu, sprawia, że patrzą na wszystko przez jej pryzmat. I ateiści maja w zasadzie rację, tyle, że dalej są niestety pod wpływem tej "wiedzy", dalej się powołują na to co powiedział kościół, na to co przeczytali w Biblii, etc. Mimo, że to krytykują, to nie mogą się od tego uwolnić.
Najwiekszy problem jest w tym, że ludzie traktują Boga i system wierzeń religijnych, czyli tą "wiedzę" - jako jedną i tą samą rzecz! O zgrozo!
W tym jest błąd poznawczy i to sprawia, że ktoś taki nie spojrzy obiektywnie na prawdę, dodatkowo będąc sam zaślepiony różnymi emocjami, bo przecież ci - jak błędnie sądzi - "po stronie Boga" mają dokładnie przeciwne poglądy niż on sam! Jest też zaślepiony tymi błędnymi wierzeniami na które się powołuje.. I niby je krytykuje, ale ich tak naprawdę nie odrzuca, czyli jakby "wierzy w ich nieprawdziwość" i to go zatrzymuje, zaniża jego horyzont, bo nie pozwala mu zobaczyć ponad to.
Np. to że nie trzeba w nic wierzyć, że właśnie tego typu wiara jest chyba największą przeszkodą.. Nie wiara ogólnie, w sensie, że "na dobre i złe" pozostaje wiernym swojemu dążeniu do jakiegoś celu, ale w sensie system wierzeń, dogmatów, które mi zasłaniaja prawdę. Czyli jakby to co człowiek uznaje za najbrdziej oczywiste i nie neguje tego, jest największą przeszkodą, czyli rzeczy tak oczywiste, że ich nawet nie zauważa, nie zdaje sobie z tego sprawy..
Samo pytanie, "czy wierzysz?" jest już symptomem tego błędu, już ktoś patrzy w złym kierunku będąc dalej zaślepiony tą religijną "wiedzą"..
nie wiem skąd, ale wpadło mi to dzisiaj na fejsie, więc wrzuciłem tutaj jako komentarz do tego co piszecie.
Osobiście uważam, że swoistym rakiem religii takiej jak chrześcijaństwo, zjadającym nią samą jest właśnie ta wiara o której piszecie. Dla mnie osobiście to na czym opiera się nazwijmy to "religijny umysł", w wymiarze w jakim poznałem w ramach religii katolickiej, jest tym co zabija w ludziach wyższe dążenia, czymś co hamuje ich pragnienie do duchowości, do zrozumienia, do doświadczania i ostatecznie tez do samego Boga.. I do zarówno ludzi wierzących jak i ich przeciwników..
Właśnie to czego ludzie sie nauczyli dzięki religii jest największą przeszkodą, bo ta "wiedza", a raczej system wierzeń, wywołuje w nich konflikt.. Ta "wiedza", raz błędnie przyswojona zatrzymuje ludzi w miejscu, sprawia, że patrzą na wszystko przez jej pryzmat. I ateiści maja w zasadzie rację, tyle, że dalej są niestety pod wpływem tej "wiedzy", dalej się powołują na to co powiedział kościół, na to co przeczytali w Biblii, etc. Mimo, że to krytykują, to nie mogą się od tego uwolnić.
Najwiekszy problem jest w tym, że ludzie traktują Boga i system wierzeń religijnych, czyli tą "wiedzę" - jako jedną i tą samą rzecz! O zgrozo!
W tym jest błąd poznawczy i to sprawia, że ktoś taki nie spojrzy obiektywnie na prawdę, dodatkowo będąc sam zaślepiony różnymi emocjami, bo przecież ci - jak błędnie sądzi - "po stronie Boga" mają dokładnie przeciwne poglądy niż on sam! Jest też zaślepiony tymi błędnymi wierzeniami na które się powołuje.. I niby je krytykuje, ale ich tak naprawdę nie odrzuca, czyli jakby "wierzy w ich nieprawdziwość" i to go zatrzymuje, zaniża jego horyzont, bo nie pozwala mu zobaczyć ponad to.
Np. to że nie trzeba w nic wierzyć, że właśnie tego typu wiara jest chyba największą przeszkodą.. Nie wiara ogólnie, w sensie, że "na dobre i złe" pozostaje wiernym swojemu dążeniu do jakiegoś celu, ale w sensie system wierzeń, dogmatów, które mi zasłaniaja prawdę. Czyli jakby to co człowiek uznaje za najbrdziej oczywiste i nie neguje tego, jest największą przeszkodą, czyli rzeczy tak oczywiste, że ich nawet nie zauważa, nie zdaje sobie z tego sprawy..
Samo pytanie, "czy wierzysz?" jest już symptomem tego błędu, już ktoś patrzy w złym kierunku będąc dalej zaślepiony tą religijną "wiedzą"..