18 Wrz 2014, Czw 14:33, PID: 411798
Skoro już przy krągłościach jesteśmy, to muszę powiedzieć, że w czasach podstawówki byłem krągły, acz świniakiem też nigdy nie byłem. W klasie mieliśmy zresztą grubego osobnika i to na niego spadało całe odium za bycie nieszczupłym, dość powiedzieć, że znalazło to potwierdzenie w pełnej finezji i dowcipu ksywce: Gruby. Jeden bardziej romantyczny kolega używał też, o ile mnie pamięć nie myli, zdrobnienia Grubcio. Ale wracając do mnie, byłem więc krągły i twarz miałem, jak to się zwyczajowo mówiło, jak księżyc. Ba, były chyba nawet miesiące, kiedy zacierałem się między udami. Zasadniczo jednak nie postrzegałem siebie jako grubasa i większość osób też raczej nie widziała we mnie kogoś takiego, tym bardziej, że w otoczeniu, jak już napisałem, znajdowały się osoby lepiej nadające się do terroryzowania. Pamiętam tylko jedną sytuację, kiedy w bolesny sposób uświadomiłem sobie pewien naddatek tłuszczu na ciele. Otóż w pierwszej czy drugiej klasie podstawówki robiłem karierę piłkarską na osiedlowych boiskach i to właśnie wtedy, będąc ubranym dumnie w korki z targu i koszulkę Alana Shearera (też z targu), zostałem nazwany salcesonem przez jednego osobnika. Salcesonem?! Rozumiecie? Salceson zawsze kojarzył mi się z czymś nad wyraz tłustym. No i zabolało. Nie wiem nawet, czy to czasem nie po tym rasistowskim incydencie zakończyłem karierę piłkarską. Inna sprawa, że osobnik ów miał posturę Calineczki i pseudonim Siurdal.
Wszystko skończyło się jednak w II klasie gimnazjum. Nagle i bezlitośnie. Otóż to właśnie w drugiej klasie gimnazjum odkryłem, że na planecie Ziemia istnieje samica homo sapiens. Wpadłem w trwający dziesięć lat cug miłości platonicznych z krótkimi okresami abstynencji, dzięki którym mogłem skończyć szczęśliwie edukację i nie popełnić samobójstwa. Dzisiaj uczę młodych ludzi w internetach, aby nie popełniali moich błędów. Jedynym plusem tej bolesnej epopei zapoczątkowanej zauroczeniem blond S. było schudnięcie. Wprawdzie w gimnazjum wyglądałem jak Oświęcimiak i nawet niektórzy prosili o odchylenie nogawek, żeby na własne oczy zobaczyć jak wyglądał Pinokio Dżepetta, ale potem trochę się poprawiłem. Na studiach znowu balansowałem zresztą na krawędzi po tym, jak się uzależniłem od Prince Polo (czyt. prince polo), ale szczęśliwie nie jem ich już od prawie dwóch lat i wyglądam znowu normalnie. Czyli jak kosarz pospolity.
O ile więc w początkowym okresie nie miałem wpływu na schudnięcie, dotknął mnie bowiem — nie wiem, czy w ramach kary, czy łaski, podejrzewam to pierwsze — palec Boży w postaci nieokiełznanej chuci, tak w ostatnich latach sam się już kontroluję. Po prostu za bardzo się przyzwyczaiłem do szczupłości, żeby to przejebać.
Wszystko skończyło się jednak w II klasie gimnazjum. Nagle i bezlitośnie. Otóż to właśnie w drugiej klasie gimnazjum odkryłem, że na planecie Ziemia istnieje samica homo sapiens. Wpadłem w trwający dziesięć lat cug miłości platonicznych z krótkimi okresami abstynencji, dzięki którym mogłem skończyć szczęśliwie edukację i nie popełnić samobójstwa. Dzisiaj uczę młodych ludzi w internetach, aby nie popełniali moich błędów. Jedynym plusem tej bolesnej epopei zapoczątkowanej zauroczeniem blond S. było schudnięcie. Wprawdzie w gimnazjum wyglądałem jak Oświęcimiak i nawet niektórzy prosili o odchylenie nogawek, żeby na własne oczy zobaczyć jak wyglądał Pinokio Dżepetta, ale potem trochę się poprawiłem. Na studiach znowu balansowałem zresztą na krawędzi po tym, jak się uzależniłem od Prince Polo (czyt. prince polo), ale szczęśliwie nie jem ich już od prawie dwóch lat i wyglądam znowu normalnie. Czyli jak kosarz pospolity.
O ile więc w początkowym okresie nie miałem wpływu na schudnięcie, dotknął mnie bowiem — nie wiem, czy w ramach kary, czy łaski, podejrzewam to pierwsze — palec Boży w postaci nieokiełznanej chuci, tak w ostatnich latach sam się już kontroluję. Po prostu za bardzo się przyzwyczaiłem do szczupłości, żeby to przejebać.