25 Lut 2015, Śro 21:42, PID: 435274
Ogólnie to nie trzyma mnie nic, 24 lat życia nie da się naprawić. Szkoda mi jednak było by rodziny, że będą musieli dźwigać brzemię samobójcy. Teraz też mi ich szkoda, że muszą mnie znosić. Co lepsze ? Jestem osobą wierzącą - samobójstwo to piekło - strach. Chciałabym zginąć tak: wychodzę ze spowiedzi całego życia i rozjeżdża mnie samochód - zabija mnie jakiś szaleniec. Jestem bez grzechu idę do nieba a tam jest pięknie. To co próbuję robić nie przynosi rezultatu, ciągle mam jakieś wpadki, niepowodzenia. Tracę na to ogromną energię i jestem wykończona.