25 Lip 2008, Pią 22:13, PID: 47031
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26 Lip 2008, Sob 0:41 przez SpawnLQX.)
W tej chwili absolutne 0.
Nie liczac ludzi z forum. Tych zdarzylo mi sie spotkac i sa to swietne osoby.
Zwykle mialem kolo 20-30 blizszych znajomych, zwykle 1 osobe z ktora bylem bardzo blisko.
Ale co chwile sie na kims zawodzilem.
W pewnym momencie zauwazylem, ze ja robie duzo wiecej dla moich znajomych niz oni dla mnie.
Ja o nich dbalem, bylem na kazde ich zawolanie, strasznie cieszylem sie z ich towarzystwa, kiedy ktos byl chory dzwonilem czy czegos za niego nie zalatwic i takie tam.
Dla nich bylem jedna z towarzyszacych osob na imprezie, razem moglismy probic jakies jaja, byli strasznie plytcy, ja licze na cos wiecej.
Dlatego 3 miesiace temu zerwalem kontakty z wszystkimi ktorych do tej pory znalem.
Przeedytowalem posta Lost, bo zle odebrales to co napisalem, nie no jaj sobie ze mnie nikt nigdy nie robil.
Tyle, ze bylem czesto traktowany niepowaznie, a przez moje przesadne przewrazliwienie na punkcie pewnych kwestii nazywali mnie idiota.
Moi znajomi w wiekszosci byli bardzo przyziemnymi ludzmi, ktorzy nie rozumieli wielu spraw o ktorych bardzo chcialem rozmawiac.
Tacy normalni ludzie, cechowala ich wielka krytykanckosc, tez taki jestem zreszta, lubie sie z innych tyle, ze nigdy w twarz i nie w sbposob ktory moglby kogos skrzywdzic.
A oni robili to nie dla zartu, nie rozumieli co to dystans do siebie i do swiata wszystko brali na powaznie...
Ale coz raczej trudno znalezc kogos przy kim w pelni moglbym byc soba, a przy okazji moglbym na taka osobe liczyc.
Chociaz mam nadzieje, ze kiedys ktos taki bedzie.
Nie liczac ludzi z forum. Tych zdarzylo mi sie spotkac i sa to swietne osoby.
Zwykle mialem kolo 20-30 blizszych znajomych, zwykle 1 osobe z ktora bylem bardzo blisko.
Ale co chwile sie na kims zawodzilem.
W pewnym momencie zauwazylem, ze ja robie duzo wiecej dla moich znajomych niz oni dla mnie.
Ja o nich dbalem, bylem na kazde ich zawolanie, strasznie cieszylem sie z ich towarzystwa, kiedy ktos byl chory dzwonilem czy czegos za niego nie zalatwic i takie tam.
Dla nich bylem jedna z towarzyszacych osob na imprezie, razem moglismy probic jakies jaja, byli strasznie plytcy, ja licze na cos wiecej.
Dlatego 3 miesiace temu zerwalem kontakty z wszystkimi ktorych do tej pory znalem.
Przeedytowalem posta Lost, bo zle odebrales to co napisalem, nie no jaj sobie ze mnie nikt nigdy nie robil.
Tyle, ze bylem czesto traktowany niepowaznie, a przez moje przesadne przewrazliwienie na punkcie pewnych kwestii nazywali mnie idiota.
Moi znajomi w wiekszosci byli bardzo przyziemnymi ludzmi, ktorzy nie rozumieli wielu spraw o ktorych bardzo chcialem rozmawiac.
Tacy normalni ludzie, cechowala ich wielka krytykanckosc, tez taki jestem zreszta, lubie sie z innych tyle, ze nigdy w twarz i nie w sbposob ktory moglby kogos skrzywdzic.
A oni robili to nie dla zartu, nie rozumieli co to dystans do siebie i do swiata wszystko brali na powaznie...
Ale coz raczej trudno znalezc kogos przy kim w pelni moglbym byc soba, a przy okazji moglbym na taka osobe liczyc.
Chociaz mam nadzieje, ze kiedys ktos taki bedzie.