14 Paź 2015, Śro 16:43, PID: 480004
To chyba stąd ta cała fobia... Lęk, że innym się nie spodobamy, bo (chyba w większości przypadków) nie spełniliśmy jakichś wyimaginowanych, wygórowanych oczekiwań rodziców.
Całe życie moja matka wmawiała mi, że muszę sobie radzić sama, w wieku 10 lat chodzić po szkole do niej do pracy, bo ona ma ciężko, po pracy nie mówić jej o swoich problemach, bo ona ma ciężko, nie oczekiwać w dorosłości pomocy finansowej czy mądrych rad, bo ona ma ciężko... Właściwie tylko o sobie jest w stanie mówić. Ja ją nie obchodzę.
Dopiero terapeutka uzmysłowiła mi, że byłam zaniedbywana, że w rodzinie role były odwrócone - to matka oczekiwała od dziecka spełniania swoich potrzeb. No i fajnie, tylko co z tego? Jak świadomość tego pozwoli mi wyleczyć się z fobii, nauczyć asertywności? Bo na razie obudziło to wszystko tylko złość i żal. I powoli rodzi się chyba niechęć, pogarda. Że to wszystko jakieś takie krzywe. Mam nadzieję, że to tylko etap, a później jest akceptacja i wzięcie wszystkiego w swoje ręce - zostanie swoim własnym rodzicem.
Całe życie moja matka wmawiała mi, że muszę sobie radzić sama, w wieku 10 lat chodzić po szkole do niej do pracy, bo ona ma ciężko, po pracy nie mówić jej o swoich problemach, bo ona ma ciężko, nie oczekiwać w dorosłości pomocy finansowej czy mądrych rad, bo ona ma ciężko... Właściwie tylko o sobie jest w stanie mówić. Ja ją nie obchodzę.
Dopiero terapeutka uzmysłowiła mi, że byłam zaniedbywana, że w rodzinie role były odwrócone - to matka oczekiwała od dziecka spełniania swoich potrzeb. No i fajnie, tylko co z tego? Jak świadomość tego pozwoli mi wyleczyć się z fobii, nauczyć asertywności? Bo na razie obudziło to wszystko tylko złość i żal. I powoli rodzi się chyba niechęć, pogarda. Że to wszystko jakieś takie krzywe. Mam nadzieję, że to tylko etap, a później jest akceptacja i wzięcie wszystkiego w swoje ręce - zostanie swoim własnym rodzicem.