23 Lis 2015, Pon 21:00, PID: 490034
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23 Lis 2015, Pon 21:26 przez Fearless.)
Większy lęk odczuwam przed kobietami, dlatego że z ich strony istnieje potencjalna szansa wykazania zainteresowania relacją, której celem byłoby nawiązanie bliskości fizycznej i emocjonalnej. Ze strony mężczyzn nie ma tego problemu (no chyba że byłby to mężczyzna orientacji homoseksualnej). Mam tak właściwie od wczesnego dzieciństwa. Już w podstawówce wysyłano mnie do psychologa, bo nie chciałem siadać z dziewczynami, a gdy już któraś dosiadała się do ławki, to tłumaczyłem jej jaki procent miejsca przysługuje jej z racji płci, głosowałem za negatywnymi ocenami z zachowania,(gdy przyszła moja kolej, wszystkie zgodnie podniosły rękę za nieodpowiednim zachowaniem dla mnie; nigdy tego nie zapomnę ), głosiłem teorie o wyższości mężczyzn nad kobietami i.t.p..
Specjaliści (specjaliści?) nie znaleźli rozwiązania tego problemu. Odniosłem nawet wrażenie, że bagatelizowali go. Nie rozumieli, iż jest on formą obrony własnej niezależności psychicznej. Taki paradoks. Bardziej chciałem tego, by mówili o mnie jako "ten który nie lubi dziewczyn", niż "ten który ma dziewczynę". Dziś już nie mam w sobie nic z seksisty, jednak lęk przed nawiązaniem bliższej relacji pozostał. Po prostu teraz manifestuję swoją niechęć do skracania dystansu raczej poprzez bierność, aniżeli poprzez głoszenie jakichś nieprzychylnych haseł na temat kobiet.
Specjaliści (specjaliści?) nie znaleźli rozwiązania tego problemu. Odniosłem nawet wrażenie, że bagatelizowali go. Nie rozumieli, iż jest on formą obrony własnej niezależności psychicznej. Taki paradoks. Bardziej chciałem tego, by mówili o mnie jako "ten który nie lubi dziewczyn", niż "ten który ma dziewczynę". Dziś już nie mam w sobie nic z seksisty, jednak lęk przed nawiązaniem bliższej relacji pozostał. Po prostu teraz manifestuję swoją niechęć do skracania dystansu raczej poprzez bierność, aniżeli poprzez głoszenie jakichś nieprzychylnych haseł na temat kobiet.