27 Lut 2016, Sob 16:15, PID: 518236
Praktycznie nie mam znajomych, oprócz takich dwóch nieszkodliwych, ale niestety czasami gdy dojeżdżam do szkoły(chodzę do liceum, 2 klasa już ) czasami zapraszają mnie do siebie, a to urodzinki, a to grill... nie mam pojęcia dlaczego. Lubię ich, ale absolutnie, ale nigdy nie mam ochoty do kogokolwiek przychodzić i nie tylko ze stresu, lecz z braku zainteresowania( plus muzyka nie do zniesienia i ogólna nuda) .... a obecnego braku znajomych nie wstydzę się w ogÓle, mam to głęboko w rowie marsjańskim. Denerwuje mnie tylko co nie miara, to że nikt nie mówi mi cześć, no może kilka osób czasami. W klasie mam dużo dziewczyn (23 bodajże) i krew mnie zalewa jak się ustawiają w kolejce i wszystkie po koleji witają i buziaczkują, bo nie widziały się 50 lat i się stęskniły . A ja to tlen, azot i CO2... niby jestem ale mnie nie ma. Oczekuję minimum kontaktu na które fobik może się podołać, a było coś zadane? nie wiem/ olewka/ coś tam/ nie pamiętam... uff napisałem co chciałem i się poużalalem :]