28 Lut 2016, Nie 22:43, PID: 518634
Dziś "porozmawiałem sobie z samym sobą" (tak, często chodzę i mówię sam do siebie, bardzo to lubię ) i doszedłem do wniosku że nie tyle wstydze się braku znajomych co po prostu zazdroszczę że inni ich aż tyle mają. W tygodniu najlepszy kumpel miał urodziny. Ile osób mu złożyło życzenia itp. ja jestem pod wrażeniem że koleguje się z kimś takim jak on i że on mnie nazywa najlepszym kumplem. Przecież porównując nasze życie to niebo a ziemia. Że się widujemy często to lubię się do niego porównać i wypadam wtedy beznadziejnie. Najbardziej mu zazdroszczę powodzenia u dziewczyn, niby aktualnie żadnej nie ma ale widać od razu że koleżanki bardzo go lubią. To samo z innymi kumplami moimi. A ja..no cóż No i dziewczyna która mi się tak bardzo podoba też tego kolegę bardzo lubi, czasem gdzieś wychodzą razem w większym gronie a mnie ona tak jakby olewa, no nie umiem z nią tak swobodnie rozmawiać jak on (a może mi się tylko tak zdaje bo mam źle w głowie?).