04 Mar 2016, Pią 15:46, PID: 519670
W 100% rozumiem i Twoją sytuację. Kiedyś z kolegami z klasy umówiliśmy się na oglądanie meczu w pizzerii, 2 kumpli przyszło niespodziewanie z dziewczynami i akurat tak się rozsiadliśmy przy stoliku że jedna z nich siedziała obok mnie a druga na przeciwko. O Boże jak mi wtedy głupio było, jak się niepewnie czułem to masakra. Obie były okropnie ładne i sympatyczne przez co strasznie mnie onieśmielały. Skończyło się tak że prawie cały czas uciekałem od nich wzrokiem, nic do nich nie mówiłem i koncentrowałem się na meczu oraz gadce z chłopakami z klasy. A zawsze kiedy już zebrałem myśli i zaczynałem np żart to choć jak się okazywało był on później udany to i tak miałem długo wahania czy go powiedzieć. Ta blokada jest strasznie uciążliwa. Wszyscy byli naturalni tylko ja zesrany nawet w takich okolicznościach. Obcowanie z jakimikolwiek dziewczynami poza moimi jedynymi 2 koleżankami jest zawsze dla mnie trudne i leży poza moją strefą komfortu.
A jaka niesamowita blokada jest przed np. umówieniem się z jakąś koleżanką na spotkania 1 na 1. Odkąd mi się jedna dziewczyna podoba to już chyba ze 10 razy rozważałem zaproponowanie takiego spotkania i zawsze kończy się na "nie chłopie, zupełnie jeszcze nie jesteś gotów". To jest jedna z tych blokad nie do przejścia. I zamiast się wreszcie spotkać to dalej czekam na jakiś cud, zbawienie które sprawi że stanę się pewniejszy siebie i doda mi odwagi. Ale coś takiego się raczej nie zdarzy. I czy dalej będę miał na punkcie tej dziewczyny taką obsesję? Może lepiej byłoby po prostu dostać spodziewanego kosza albo się skompromitować i wreszcie mieć spokój, zamiast żyć złudną nadzieją że może kiedyś się jednak uda.
A jaka niesamowita blokada jest przed np. umówieniem się z jakąś koleżanką na spotkania 1 na 1. Odkąd mi się jedna dziewczyna podoba to już chyba ze 10 razy rozważałem zaproponowanie takiego spotkania i zawsze kończy się na "nie chłopie, zupełnie jeszcze nie jesteś gotów". To jest jedna z tych blokad nie do przejścia. I zamiast się wreszcie spotkać to dalej czekam na jakiś cud, zbawienie które sprawi że stanę się pewniejszy siebie i doda mi odwagi. Ale coś takiego się raczej nie zdarzy. I czy dalej będę miał na punkcie tej dziewczyny taką obsesję? Może lepiej byłoby po prostu dostać spodziewanego kosza albo się skompromitować i wreszcie mieć spokój, zamiast żyć złudną nadzieją że może kiedyś się jednak uda.