15 Mar 2016, Wto 22:50, PID: 523986
Mnie to najbardziej denerwuje ruszanie pod górkę i dynamiczny zryw.
Na początku jak się uczyłem to wszystko szło mi idealnie, ale raz mi zgasł silnik i teraz albo zabuksuje kołami, albo mi zgaśnie.
Problem mój wynika też z troski o sprzęgło-nie chce go zniszczyć czy spalić. Ile osób tyle opinii.
Jazda samochodem?Jak jeździłem na kursach to jazda była czystą przyjemnością dosłownie woziłem się po drogach. Gdy czasami jadę samochodem dziadka to uważam na każdym kroku, żeby go tylko nie uszkodzić. Gdzie na kursach jechałem pewnie i bez pardonu, teraz lampka Uwaga! załącza się za często.
Odziwo, nie obchodzi mnie co tam sobie robi kolega obok. No chyba, że to autobus czy ciężarówka, wtedy bacznie obserwuję,żeby tylko nie wpi&^& mi się na pas.(szczególnie na zakrętach)
A najgorzej mi idzie ze znakami-Niby je widzę, ale za chwilę wpadnę w "trans" i "budzę się" za jakiś czas i kompletnie nie wiem jakie wcześniej były znaki.Zapewne wejdzie mi w krew razem z przebiegiem.
Co do obserwatorów.To tak jak dziadek siedzi obok to jest lekka spina, żeby tylko nie przytrzeć. Jak jechałem z kuzynem z przodu i dziadkiem z tyłu-całkiem inna jazda-mógłbym rzec brawurowa. Od tak mam.
Mam też tak, że jak mi zapuści ktoś odpowiednią muzykę to budzi się we mnie zmysł rajdowca.
Chociaż powiem,że jak się pojeździ tzw.TIR-em choćby w ETS to jakoś człowiek potem luźniej się czuje za kierownicą.
Co do jazdy w korku-jazda na półsprzęgle ponoć niszczy sprzęgło.
Ja mam za dużo pytać. Na jakich obrotach jeździć. Jak się uczyłem to jeździłem 1000-1500 bo eko . Teraz wiem, że silnik niszczy, chociaż różne są zdania. Najgorsze,że ciężko się odzwyczaić.
Cagey-predyzpozycje psychiczne nie skreślają, ani nie definiują"dobrego kierowcy". Jak sama nazwa wskazuje są to predyspozycje(zdolność do czegoś) pomagają, ale nie są wymagane. Z odpowiednimi predyspozycjami jest łatwiej, ale i bez nich można być dobrym kierowcą-ale wymaga to większego wysiłku.Najłatwiej powiedzieć, że nie da się i mieć wymówkę, żeby sobie odpuścić.
Widzę, że kolejny zwolennik wyższości silnej psychiki, wrodzonych talentów i wad(według autora niepodważalnych).
Jak człowiek dużo nad sobą pracuje to i bez żadnych predyspozycji można zostać kimś. Wszystko jest kwestią zmienną.
Inferno-co do gadki na kursach- oczywiście,mam wrażenie, że równiejszych gości ze świecą szukać.Ja akurat trafiłem na takiego "dziadka" i "wujka"(chociaż nie powiem, miałem też kilka godzin z jednym takim niezbyt przystępnym, ale to nie problem)
-na egzaminie trafił się gb*r i b*rak, ale i tak zdałem-wyłączyłem "normalne myślenie"(naturalne) i załączyłem typowo "prawnicze" gość nie miał się do czego przyczepić.
Na początku jak się uczyłem to wszystko szło mi idealnie, ale raz mi zgasł silnik i teraz albo zabuksuje kołami, albo mi zgaśnie.
Problem mój wynika też z troski o sprzęgło-nie chce go zniszczyć czy spalić. Ile osób tyle opinii.
Jazda samochodem?Jak jeździłem na kursach to jazda była czystą przyjemnością dosłownie woziłem się po drogach. Gdy czasami jadę samochodem dziadka to uważam na każdym kroku, żeby go tylko nie uszkodzić. Gdzie na kursach jechałem pewnie i bez pardonu, teraz lampka Uwaga! załącza się za często.
Odziwo, nie obchodzi mnie co tam sobie robi kolega obok. No chyba, że to autobus czy ciężarówka, wtedy bacznie obserwuję,żeby tylko nie wpi&^& mi się na pas.(szczególnie na zakrętach)
A najgorzej mi idzie ze znakami-Niby je widzę, ale za chwilę wpadnę w "trans" i "budzę się" za jakiś czas i kompletnie nie wiem jakie wcześniej były znaki.Zapewne wejdzie mi w krew razem z przebiegiem.
Co do obserwatorów.To tak jak dziadek siedzi obok to jest lekka spina, żeby tylko nie przytrzeć. Jak jechałem z kuzynem z przodu i dziadkiem z tyłu-całkiem inna jazda-mógłbym rzec brawurowa. Od tak mam.
Mam też tak, że jak mi zapuści ktoś odpowiednią muzykę to budzi się we mnie zmysł rajdowca.
Chociaż powiem,że jak się pojeździ tzw.TIR-em choćby w ETS to jakoś człowiek potem luźniej się czuje za kierownicą.
Co do jazdy w korku-jazda na półsprzęgle ponoć niszczy sprzęgło.
Ja mam za dużo pytać. Na jakich obrotach jeździć. Jak się uczyłem to jeździłem 1000-1500 bo eko . Teraz wiem, że silnik niszczy, chociaż różne są zdania. Najgorsze,że ciężko się odzwyczaić.
Cagey-predyzpozycje psychiczne nie skreślają, ani nie definiują"dobrego kierowcy". Jak sama nazwa wskazuje są to predyspozycje(zdolność do czegoś) pomagają, ale nie są wymagane. Z odpowiednimi predyspozycjami jest łatwiej, ale i bez nich można być dobrym kierowcą-ale wymaga to większego wysiłku.Najłatwiej powiedzieć, że nie da się i mieć wymówkę, żeby sobie odpuścić.
Widzę, że kolejny zwolennik wyższości silnej psychiki, wrodzonych talentów i wad(według autora niepodważalnych).
Jak człowiek dużo nad sobą pracuje to i bez żadnych predyspozycji można zostać kimś. Wszystko jest kwestią zmienną.
Inferno-co do gadki na kursach- oczywiście,mam wrażenie, że równiejszych gości ze świecą szukać.Ja akurat trafiłem na takiego "dziadka" i "wujka"(chociaż nie powiem, miałem też kilka godzin z jednym takim niezbyt przystępnym, ale to nie problem)
-na egzaminie trafił się gb*r i b*rak, ale i tak zdałem-wyłączyłem "normalne myślenie"(naturalne) i załączyłem typowo "prawnicze" gość nie miał się do czego przyczepić.