09 Wrz 2016, Pią 2:04, PID: 575441
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Wrz 2016, Pią 2:55 przez Promyk.)
ananas
Gdy myślę sobie o tych pseudo przyjaciołach, którzy nigdy nie mogą się spotkać, bo pracują, bo to, bo tamto, to od razu przypominam sobie koleżankę kuzynki, która pracuje, ale mimo to po pracy często chodzi sobie jeszcze na zumbę, na spotkania z koleżankami, a w weekendy to już w ogóle, to irytujące, że jedni mogą wszystko, a inni niby na nic czasu nie mają. Tiaaa, w praktyce pewnie tego czasu nie mają jedynie dla fobika.
Gdy wypomniałam tej przyjaciółce z innego miasta, że ostatnio rzadko pisze (kiedyś pisałyśmy ze sobą prawie codziennie), to mi powiedziała, że ona to pracuje, a weekendy poświęca dla swoich znajomych. Jej przyjaciółka ma chłopaka, ale mimo to ona czasem u nich nocuje, tiaaa, tymczasem ta moja była przyjaciółka, która ma chłopaka, nie mogła się spotkać nawet raz w roku...i niech mi ktoś powie, że nie mam pecha do ludzi....
Podsumowując - jedna pseudo przyjaciółka powiedziała, że nie może się spotkać, bo ma chłopaka, ta z innego miasta nie może pogadać, bo pracuje, a ta, która się wyprowadziła do innego miasta na studia, pisała raz na pół roku twierdząc, że taka pochłonięta innym miastem. Masakra, że zawsze muszę trafić na takie osoby, które po jakimś czasie kopną w d*pę i takie, które fobika nie "wyciągną" Każdy sobie rzepkę skrobie....Oczywiście zapewne istnieją ludzie, dla których mieszkanie w innych miastach nie jest żadną przeszkodą do spotkań, ta świadomość sprawia, że robi się jeszcze bardziej przykro. Tak jak już mówiłam, po kilku latach takiej "przyjaźni", okazuje się, że niby tyle "przyjaciół", a człowiek cały ten czas przesiedział przed kompem. Do jednej z nich zawsze musiałam pisać jako pierwsza, w dodatku potrafiła sobie bez słowa wyjść w połowie rozmowy ....
Teraz postanowiłam je olać i już wolę tkwić przed kompem, niż dalej tak się starać i pajacować. To było jednostronne i na serio szkoda mojego wysiłku, „skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać”?
Gdy myślę sobie o tych pseudo przyjaciołach, którzy nigdy nie mogą się spotkać, bo pracują, bo to, bo tamto, to od razu przypominam sobie koleżankę kuzynki, która pracuje, ale mimo to po pracy często chodzi sobie jeszcze na zumbę, na spotkania z koleżankami, a w weekendy to już w ogóle, to irytujące, że jedni mogą wszystko, a inni niby na nic czasu nie mają. Tiaaa, w praktyce pewnie tego czasu nie mają jedynie dla fobika.
Gdy wypomniałam tej przyjaciółce z innego miasta, że ostatnio rzadko pisze (kiedyś pisałyśmy ze sobą prawie codziennie), to mi powiedziała, że ona to pracuje, a weekendy poświęca dla swoich znajomych. Jej przyjaciółka ma chłopaka, ale mimo to ona czasem u nich nocuje, tiaaa, tymczasem ta moja była przyjaciółka, która ma chłopaka, nie mogła się spotkać nawet raz w roku...i niech mi ktoś powie, że nie mam pecha do ludzi....
Podsumowując - jedna pseudo przyjaciółka powiedziała, że nie może się spotkać, bo ma chłopaka, ta z innego miasta nie może pogadać, bo pracuje, a ta, która się wyprowadziła do innego miasta na studia, pisała raz na pół roku twierdząc, że taka pochłonięta innym miastem. Masakra, że zawsze muszę trafić na takie osoby, które po jakimś czasie kopną w d*pę i takie, które fobika nie "wyciągną" Każdy sobie rzepkę skrobie....Oczywiście zapewne istnieją ludzie, dla których mieszkanie w innych miastach nie jest żadną przeszkodą do spotkań, ta świadomość sprawia, że robi się jeszcze bardziej przykro. Tak jak już mówiłam, po kilku latach takiej "przyjaźni", okazuje się, że niby tyle "przyjaciół", a człowiek cały ten czas przesiedział przed kompem. Do jednej z nich zawsze musiałam pisać jako pierwsza, w dodatku potrafiła sobie bez słowa wyjść w połowie rozmowy ....
Teraz postanowiłam je olać i już wolę tkwić przed kompem, niż dalej tak się starać i pajacować. To było jednostronne i na serio szkoda mojego wysiłku, „skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać”?