09 Wrz 2016, Pią 9:44, PID: 575457
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Wrz 2016, Pią 10:04 przez Misty.)
Cześć! To mój pierwszy post tutaj, choć ten wątek czytam od dość dawna.
mam 26 lat i jeszcze nigdy nie pracowałam. Skończyłam studia psychologiczne (ha ha) i problemy zaczęły się już w momencie ogarniania praktyk. Gdyby nie przyjaciele, sama bym tego nigdy nie załatwiła, a każdy dzień był katorgą. Ze strachu przed dorosłością zawaliłam ostatni rok i pracę magisterską obroniłam rok później, mimo tego, że przez poprzednie lata byłam wzorową studentką. Od ponad roku nieudolnie szukam pracy...
Boję się ludzi, boję się odpowiedzialności, przeraża mnie odbieranie telefonów. Mogłabym nie wychodzić z mieszkania na co zresztą pozwala mi moja sytuacja (mieszkam z narzeczonym i niejako jestem na jego utrzymaniu). Czasem zdarza się, że ktoś zadzwoni, ale ja, nie pamiętając już gdzie w panice wysyłałam kolejne CV, byle tylko coś wysłać, nie odbieram.
Miałam dwie rozmowy kwalifikacyjne, (do typowego korpo i do miejsca związanego z zawodem) w tym jedną w języku angielskim przez telefon i to był horror, po obydwu płakałam ze stresu i lęku. Oczywiście żadnego z tamtych stanowisk nie dostałam.
Nie potrafię kompletnie udowadniać swojej wartości, nie mam wielu umiejętności, nie chcę też pracować w zawodzie, bo zwyczajnie nie znoszę ludzi. Kompletny brak profesjonalizmu, introwertyzm i neurastenia, lęki. Jest mi dobrze w domu, kiedy muszę ogarniać obiady, pranie, sprzątanie, organizowanie spólnych wieczorów, szukam bodźców intelektualnych, czytam, czasami robię jakieś projekt DIY, generalnie taki misz masz.
Niestety, ale na mojej karierze nie zależy mi zupełnie, bo wiem, że się w niej nie sprawdzę.
Podobnie jak wielu tutaj z Was przeraża mnie praca 8 godzin dziennie, szukam czegoś na pół etatu, ale wielkie korporacje w mieście w którym mieszkam chcą tylko wyżyłować pracownika na nadgodzinach po 10h dziennie i oferty na pół etatu właściwie się nie zdarzają....
Do tego dochodzi presja rodziny, żebym znalazła "normalną" pracę, o moich problemach wie tylko narzeczony, rodzina nie dopuszcza do siebie myśli, że jest ze mną coś nie tak. Sama nie wiem już czy to zwykła niezaradność życiowa, czy fobia.
Udaje mi się zarabiać jakieś marne grosze w internecie, na pisaniu tekstów na zlecenie. Nie jestem w tym dobra, nie mam lekkiego pióra, ale zazwyczaj zleceniodawcy są zadowoleni, tylko że...nie potrafię się przebić, szukać klientów, wszystko robię przez portale pośredniczące, które oferują głodowe stawki.
Chciałam tym postem po prostu zasygnalizować swoją obecność na tym forum, wierzę, że inni fobicy zrozumieją moją sytuację i coś doradzą. Dzięki!
mam 26 lat i jeszcze nigdy nie pracowałam. Skończyłam studia psychologiczne (ha ha) i problemy zaczęły się już w momencie ogarniania praktyk. Gdyby nie przyjaciele, sama bym tego nigdy nie załatwiła, a każdy dzień był katorgą. Ze strachu przed dorosłością zawaliłam ostatni rok i pracę magisterską obroniłam rok później, mimo tego, że przez poprzednie lata byłam wzorową studentką. Od ponad roku nieudolnie szukam pracy...
Boję się ludzi, boję się odpowiedzialności, przeraża mnie odbieranie telefonów. Mogłabym nie wychodzić z mieszkania na co zresztą pozwala mi moja sytuacja (mieszkam z narzeczonym i niejako jestem na jego utrzymaniu). Czasem zdarza się, że ktoś zadzwoni, ale ja, nie pamiętając już gdzie w panice wysyłałam kolejne CV, byle tylko coś wysłać, nie odbieram.
Miałam dwie rozmowy kwalifikacyjne, (do typowego korpo i do miejsca związanego z zawodem) w tym jedną w języku angielskim przez telefon i to był horror, po obydwu płakałam ze stresu i lęku. Oczywiście żadnego z tamtych stanowisk nie dostałam.
Nie potrafię kompletnie udowadniać swojej wartości, nie mam wielu umiejętności, nie chcę też pracować w zawodzie, bo zwyczajnie nie znoszę ludzi. Kompletny brak profesjonalizmu, introwertyzm i neurastenia, lęki. Jest mi dobrze w domu, kiedy muszę ogarniać obiady, pranie, sprzątanie, organizowanie spólnych wieczorów, szukam bodźców intelektualnych, czytam, czasami robię jakieś projekt DIY, generalnie taki misz masz.
Niestety, ale na mojej karierze nie zależy mi zupełnie, bo wiem, że się w niej nie sprawdzę.
Podobnie jak wielu tutaj z Was przeraża mnie praca 8 godzin dziennie, szukam czegoś na pół etatu, ale wielkie korporacje w mieście w którym mieszkam chcą tylko wyżyłować pracownika na nadgodzinach po 10h dziennie i oferty na pół etatu właściwie się nie zdarzają....
Do tego dochodzi presja rodziny, żebym znalazła "normalną" pracę, o moich problemach wie tylko narzeczony, rodzina nie dopuszcza do siebie myśli, że jest ze mną coś nie tak. Sama nie wiem już czy to zwykła niezaradność życiowa, czy fobia.
Udaje mi się zarabiać jakieś marne grosze w internecie, na pisaniu tekstów na zlecenie. Nie jestem w tym dobra, nie mam lekkiego pióra, ale zazwyczaj zleceniodawcy są zadowoleni, tylko że...nie potrafię się przebić, szukać klientów, wszystko robię przez portale pośredniczące, które oferują głodowe stawki.
Chciałam tym postem po prostu zasygnalizować swoją obecność na tym forum, wierzę, że inni fobicy zrozumieją moją sytuację i coś doradzą. Dzięki!