01 Lis 2016, Wto 0:36, PID: 590755
stap!inesekend napisał(a):Chociaż chciałbym też zwrócić uwagę na jedną rzecz. Ci ludzie nie zawsze zdają sobie sprawę, jak my to odbieramy. I tutaj się zaczyna problem nie niechęci czy świadomego olewania, ale rozumienia człowieka w relacji jako takiej. Miałem nawet wczoraj taką sytuację.
Gdy napisałam tej "przyjaciółce" co o tym wszystkim myślę, to zaczęła się tłumaczyć, że ona niby "nic nie wiedziała". Ponoć myślała, że mam tam "jakichś swoich znajomych do wychodzenia". Dodała, iż ona po prostu spotykała się ze znajomymi ze studiów, bo już tak ma, że "utrzymuje kontakt z tymi, z którymi widuje się na co dzień w szkole." Ona uważała, że nie ma nic nienormalnego w w sytuacji, w której nie widuje się z "przyjaciółką" przez kilka lat. jakoś nie kupuję tego, że "nie zdawała sobie z niczego sprawy". Tym bardziej, że kilka lat wcześniej odbyłyśmy już podobną rozmowę i wtedy napisała mi, że kontakt przez neta jej wystarcza, ale gdy jej to niedawno wypomniałam, to udawała oburzoną i napisała: "Jak ja w ogóle mogłam kiedyś coś takiego napisać?". Dla mnie to jest sztuczne. Teraz tak napisała tylko dlatego, że jej to wypomniałam.
stap!inesekend napisał(a):Można też odbić piłeczkę i powiedzieć, że to nasza wina, bo jesteśmy jak rzep na psim ogonie. I, niestety, jeśli ktoś nie doświadczył tej przeraźliwie obezwładniającej samotności, to ciężko będzie mu zrozumieć, jak to jest...
Jednak z drugiej strony, jeżeli taka osoba nie jest w stanie poświęcić nam nawet jednego weekendu, dnia w ciągu roku, to znaczy, że to raczej z tą osobą jest coś nie tak. Jeżeli nazywa się naszym przyjacielem i utrzymuje "inensywny" kontakt za pośrednictwem neta, częstokroć inicjując rozmowy, ale dla przykładu nigdy nie może się spotkać jak to mają w zwyczaju normalni znajomi, no to to już jest dziwna sytuacja...Po co zawracają cztery litery, skoro nie mają zamiaru utrzymywać normalnej znajomości? Może jedynie w ramach rozrywki.