22 Lis 2007, Czw 21:52, PID: 6673
Michał napisał(a):Owszem, zawsze ileś w tym prawdy jest. Ale jeśli chodzi o wrogość, to taka nie zamierzona, tak? Bo u mnie tak jest owszem, nawet bardziej ze strony innej osoby, ale wiem, że ona sobie za chiny nie potrafi z tego zdać sprawy. A Mama [Obrazek: smutny.gif] w inny sposób mi "pomogła". Bezradnością, brakiem działania i innymi rzeczami jeszcze.
Niestety w dużej mierze zamierzona.
Po pierwsze jestem dzieckiem z wpadki, urodzonym bardzo późno, jedynaczką, strasznie niechcianą. Jedynie hipokryzja katolicka mojej matki sprawiła, że nie zostałam wyskrobana. A skoro już pojawiłam się na świecie, znienawidzona, bo popsułam wszelkie plany, to trzeba było dać mi to odczuć, po katolicku: "myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem"
Całe życie słyszałam, że to nie tak, źle, nie umiem, nie wiem itd. Całe życie moja matka mnie wyręczała w załątwianiu różnych rzeczy, żeby mnie przekonać, że ja nie potrafię nic, ona to zrobi lepiej, a wszystko to po to żeby ze mnie zrobić zależną od mamusi pierdołę życiową, żeby uzależnić mnie od siebie, żeby się mogła nade mną znęcać do końca życia.
Niestety moja mamusia nie przewidziała, że się w moim życiu pojawi Ktoś i że się wyprowadzę.
Oczywiście moja mama nienawidzi serdecznie Ktosia i uważa, że Ktoś jest źródłem tego, że popsuły się stosunki między nami. Nie bierze pod uwagę, że Ktoś nie ma z tym nic wspólnego, bo to psychoterapia mi otworzyła oczy.
Moja matka jest energetycznym wampirem oraz mega złośliwą babą, która się wyżywa na mnie od momentu mojego urodzenia.
To tyle w skrócie. Nie będę się rozwodzić za bardzo na ten temat, bo mnie kur***ca strzela jak o tym myślę.