09 Paź 2017, Pon 16:02, PID: 713000
(05 Paź 2017, Czw 22:15)Zas napisał(a): ja chwilowo mieszkam sam bo matka w szpitalu i wiadomo, nie jest tak wygodnie, jakbym jeszcze gotować musiał, to bym nie jadł nic, tylko kanapki... i jajecznicę.Ale narzekasz Zas
ale chyba właściwie tylko ogarnianie żarcia to jest dla mnie armagedon i mordęga. żmudne, nudne, brudne zajęcie... niby można kupić zmywarkę i myc w niej fary po gotowaniu... a talerz to juz nie problem.. ale czy można wpier...c do zmywarki patelnię? deskę do krojenia po mięsie? noży na pewno nie można...
niemniej cała reszta obowiązków jakoś mnie nie przeraża, pewnie na początku szło by mało sprawnie, no i wiadomo, zajmuje to wszystko sporo czasu, ale z drugiej strony i tak przegrywam życie, to czy gapiąc sie w sufit czy segregując pranie albo prasując... jeden pies.
do tego dochodzi jednak większe natężenie lęku uogólnionego, dziwne stany chwilowej depresji, zagubienia... ale jednocześnie też niesamowite momentami poczucie wolności. robisz co chcesz, jesteś sam, nikt cię nie obserwuje. wiadomo,jako dorosły człowiek i tak możesz robić niby co chcesz, ale jednak gdy się mieszka z rodziną, to gadania, pytań, itp. się nie uniknie. zresztą ja czuje się wciąż oceniany, obserwowany... samodzielność pomogłoby mi może sie z tego otrząsnąć. chociaż pewności nie mam...
no ale lubię ładne rzeczy, nowe mieszkanie mogłoby być ładne...
niestety to odległe marzenie. poza tym gdy ma się ą pracę, i nie wie się, co chce się robić po niej, jak przeżyć resztę życia i na nią zarobić... to człowieka hamuje i nawet gdyby miał na własne mieszkanie, ciężko myśleć o poważnym życiu... szczęśliwi ci, co nie maja wykształcenia i mogą dobrze zarobić jako fizole (tym najbardziej zazdroszczę) albo ci naprawdę wykształceni, którzy cos umieją (tym prawie tak samo). a ja to taki trochę "student po socjologii z maca" z dowcipów, chociaż nie po socjologii i nie pracuję w macu.... ale z tymi samymi perspektywami...